niedziela, 29 września 2013

#71 Louis Tomlinson

Wiecie jaki jest dzisiaj dzień ??? Moja urodziny :) Przyszłam na świat 29 września 2000 roku o godzinie 04.00 c; Dziś może dodam dla mojej @Mary Styles bohaterów z mojego nie dokończonego opowiadania.
I dziś dam na ASKU każdemu 5 lajków tylko upomnijcie się o nie.
----------------------------------------------------------------------
Przed czytaniem włącz: Celine Dion - My heart will go on
Od najmłodszych lat uwielbiałaś tańczyć.Taniec był czymś co uwielbiałaś robić.Kiedy byłaś smuta tańczyłaś,taniec był dla ciebie wszystkim.Tańczyłaś sama dla siebie.Któregoś dnia twoje przyjaciółki namówiły cię żebyś poszła na casting do programu tanecznego,którego wygraną było 2 letni kontrakt tańczenia w zespole.Na początku nie chciałaś iść,lecz pomyślałaś,co ci szkodzi.
Nadeszła twoja kolej.Stałaś na scenie,a przed tobą na widowni siedziało ze 100 osób i 3 sędziów.Pomyślałaś,że nie dasz  rady i chciałaś się wycofać,przeprosiłaś sędziów i zeszłaś ze sceny.Doszła do ciebie jedna z przyjaciółek.
-Dasz rade wróć tam,wyobraź sobie,że jesteś tu sama-przytuliła cię i wepchnęła cie z powrotem na scenę.Przeprosiłaś i poprosiłaś sędziów o drugą szanse.Zgodzili się.Usłyszałaś muzykę,wzięłaś głęboki oddech i zaczęłaś tańczyć.Zapomniałaś o tym,że ktoś jest na tej sali.Wyobraziłaś sobie,że jesteś tu sama,a kiedy skończyłaś tańczyć nie mogłaś uwierzyć w to co widzisz.Ludzie z widowni wstali i zaczęli klaskać a sędziowie zrobili tak samo.Nie mogłaś uwierzyć.Dostałaś się do następnych castingów.
Mijały następne castingi a ty dostałaś się aż do finałów.Na początku traktowałaś to jako zabawę,lecz teraz jest inaczej.Nadal nie możesz uwierzyć,że zaszłaś tak daleko.
Nadszedł dzień finału.Teraz na widowni nie było ze 100 osób,lecz z 300.Program był nadawany na żywo w tv.Za 5 minut była twoja kolej.Stałaś na tyłach sceny i patrzyłaś na sale pełną ludzi.Cieszyłaś,że twoi przyjaciele są z tobą.Bez nich nie było by cie tutaj,to im zawdzięczasz wszystko.Nadeszła twoja kolej,wyszłaś na scenę,uśmiechnęłaś się,muzyka zaczęła grać i zaczęłaś tańczyć.Kiedy skończyłaś poczułaś sie jak pierwszego dnia na castingach.Ludzi wstali i zaczęli klaskać.
W końcu stałaś na scenie z jedną z rywalek czekając aż przeczytają kto wygrał.Lecz nie wydawało ci się,że to możesz być ty.Mówiłaś sobie,że i tak wygrałaś już zachodząc tak daleko.Jeden z prowadzących wyjął z koperty kartkę.
-A zwycięzcą jest[t.i.i..n.]-nie mogłaś uwierzyć.Łzy napłynęły ci do oczu.Bardzo się cieszyłaś.Nigdy nie przepuszczałaś,że może to sie kiedyś zdarzyć.-Gratulujemy i przypominamy,że nagrodą jest 100 000 zł i 2 letni kontrakt z zespołem
Od tamtego dnia minął tydzień,teraz leciałaś do Londynu poznać zespół dla,którego miałaś pracować.Po 2 godzinach byłaś już w Londynie.O 17 masz spotkanie z zespołem,a teraz pojechałaś do hotelu,w którym miałaś zatrzymać się tylko dziś,powiedziano ci,że zamieszkasz z resztą tancerzy i zespołem w jednym domu.Nie mogłaś uwierzyć w to co teraz dzieje się wokół ciebie.Jeszcze 4 miesiące temu byłaś zwykła dziewczyną,która tańczyła dla siebie,a teraz spełniasz swoje marzenie.
Nadszedł czas,w którym miałaś poznać zespół.Podjechałaś pod wielki dom.Ktoś zaprowadził cię do pokoju cię do pomieszczenia,w którym zespół już na ciebie czekał.Przedstawiłaś się im i oni tobie.Niall,Louis,Liam,Harry i Zayn,dla nich miałaś pracować przez następne 2 lata.Polubiłaś ich bardzo,tak samo jak oni ciebie.Rozmawialiście ze sobą jakbyście znali się już dobrych kilka lat.Zauważyłaś,że Louis ciągle patrzy się na ciebie,a kiedy ty przyłapujesz go na tym,a on to zauważa odwraca wzrok.
Następnego dnia już zaczęły się próby.Wraz z innymi tancerzami zaczęliście próby.Po chwili zobaczyłaś,że trochę dalej stoi Louis i patrzył się na ciebie,a kiedy zauważył,że go zobaczyłaś uśmiechnął się i pomachał ci,odwzajemniłaś uśmiech i dalej zaczęłaś ćwiczyć.Po treningu poszłaś wziąć prysznic,a potem z resztą grupy udałaś się coś zjeść.Nie wiedziałaś,że dołączyć do was ma Liam,Harry,Louis,Niall i Zayn,ale kiedy ich zobaczyłaś to ucieszyłaś się.Wszyscy dobrze się bawiliście i nawet nie zauważyliście kiedy zrobiło się już późno.Wróciliście do domu.Wykąpałaś się i położyłaś.Nie mogłaś zasnąć więc postanowiłaś zejść na dół do sali i potańczyć trochę.W domu kiedy nie mogłaś zasnąć tańczyłaś.Założyłaś dresy,biały t-shirt,związałaś włosy w kok i zeszłaś.Włączyłaś muzykę w telefonie,założyłaś słuchawki i zaczęłaś tańczyć.Tęskniłaś za domem,za rodziną,za przyjaciółmi.W pewnym momencie w odbiciu lustra zobaczyłaś Louis'a,który stał w drzwiach i patrzył jak tańczysz.Przestałaś,wyłączyłaś muzykę i zdjęłaś słuchawki.
-Przepraszam,po prostu nie mogłaś zasnąć-Lou uśmiechnął się do ciebie
-To było piękne-uśmiechnęłaś się do niego-chodź napijemy się herbaty-poszliście do kuchni.Lou zrobił sobie i tobie herbatę i usiadł obok ciebie.
-Dobrze,że to ty wygrałaś i jesteś tu teraz z nami-uśmiechnęłaś się,ale on zauważył,że coś jest nie tak.Spytał się co się stało więc powiedziałaś,że tęsknisz za rodziną i przyjaciółmi.Na samą myśl o rodzinie i przyjaciołach łzy napływały ci do oczu.Lou przytulił cię.Nagle zrobiło się niezręcznie.Patrzyliście sobie prosto w oczy,a po chwili zawsze usta złączyły się.Twoje serce biło jak oszalałe.Nigdy nie poczułaś czegoś takiego jak tej chwili.Kiedy odsunęliście się od siebie nie wiedziałaś co masz powiedzieć.Lou przeprosił cię i wyszedł.Wypiłaś herbatę do końca i wróciłaś do swojego pokoju.Położyłaś się i ciągle myślałaś nad tym co zdarzyło się w kuchni.Myślałaś o Lou,a na jego myśl uśmiechała się.Następnego dnia obudziła cię koleżanka ze jedna z tancerek.Powiedziała,że wszyscy razem jecie śniadania wraz ze zespołem.Ubrałaś się i poszłaś do jadalni.A kiedy zobaczyłaś Louis'a twoje serce zaczęło bić szybciej.Spojrzał się na ciebie i uśmiechnął,odwzajemniłaś uśmiech i usiadłaś do stołu.Po śniadaniu miałaś iść z kimś do sklepu,ale jeszcze nie wiedziałaś z kim.Poszłaś wziąć prysznic,ogarnęłaś się i zeszłaś do salonu gdzie czekał Lou mówiąc,że razem jedziecie do sklepu.Wsiedliście w samochód i ruszyliście.Nie wiedziałaś jak zacząć rozmowę.W końcu Lou się odezwał.
-Wiesz to co się zdarzyło...
-Spokojnie nikomu nie powiem,zapomnijmy-spojrzałaś się na niego,a po chwili odwróciłaś głowę w drugą stronę.
-Tak właśnie to chciałem powiedzieć-później już przez cała drogę,ani ty ani Louis nie odzywaliście się do siebie.
Minęło 3 miesiące od tamtej pory.Z Louis'em odzywasz się,ale nie tak jak kiedyś.Odzywacie się do siebie jak musicie.Wydaje ci się,że on już zapomniał o tym,lecz ty nie.Nie potrafisz zapomnieć,bo poczułaś coś do niego,lecz nie odważyłaś się z nim porozmawiać.Dzisiaj miał odbyć się koncert,na którym mieliście tańczyć.Ćwiczyliście za sceną układ kiedy ktoś złapał cie za rękę i pociągnął.Kiedy spojrzałaś się żeby zobaczyć kto to,zobaczyłaś Lou.Staliście bardzo blisko siebie.Czułaś jakby twoje serce zwariowało,biło jak oszalałe.Patrzyliście sobie prosto w oczy.
-Wciąż pamiętam i nie chce zapominać-powiedział po czym pocałował cię.Poczułaś to samo co tamtej nocy.To uczucie było nie do opisania.Po chwili reszta tancerzy zawołała cię.
-Ja też nie zapomniałam i nie chce zapominać-uśmiechnęłaś się i wróciłaś do reszty.Po koncercie wszyscy poszliście coś zjeść.Lou usiadł obok ciebie.Kiedy siedzieliście i czekaliście na jedzenie poczułaś jak Lou złapał cię za rękę pod stołem.Popatrzyłaś się na niego,on się uśmiechnął a ty odwzajemniłaś uśmiech.Trzymał cie za rękę póki nie przynieśli jedzenia.Gdy już wszyscy skończyli jeść pojechaliście do domu.Byliście wszyscy zmęczeni więc wszyscy położyli się spać.Nie mogłaś zasnąć,myślałaś o Lou.Po chwili usłyszałaś jak ktoś puka do twojego pokoju i wchodzi.Zapaliłaś lampkę stojącą obok twojego łóżka i zobaczyłaś Lou.Wszedł i położył się obok ciebie.
-Co tutaj robisz?-spytałaś,ale nic nie odpowiedział tylko zgasił lampkę i przytulił się do ciebie.Wasze twarze były bardzo blisko siebie.Czułaś jego oddech.Po chwili Louis delikatnie przejechał po twoim policzku opuszkami palców zatrzymując się przy twoich ustach,a po chwili pocałował cię.
Następnego ranka kiedy się obudziłaś Lou już nie było.Byłaś szczęśliwa.Wstałaś ogarnęłaś się i zeszłaś do kuchni.Zobaczyłaś,że jeszcze nie ma nikogo,więc postanowiłaś,że ty dzisiaj przygotujesz śniadanie.Po kilku minutach poczułaś jak ktoś cię przytula i całuje w szyje.Od razu pomyślałaś,że to Louis,ale kiedy odwróciłaś się zobaczyłaś tam kogoś innego.Zobaczyłaś osobę,której nigdy nie chciałaś znów widzieć,osobę,która skrzywdziła cię.Przed tobą stał twój były chłopak.Zerwał z tobą 2 miesiące przed wyjadę do Londynu.Bardzo go kochałaś i nie mogłaś o nim zapomnieć,ale po jakimś czasie zapomniałaś,bo byłaś zajęta programem.Lecz teraz kiedy go zobaczyłaś nie wiedziałaś co czujesz.Twoje uczucia były zmieszane.Nie wiedziałaś co masz powiedzieć i w tym momencie do kuchni wszedł Lou.
-Twój chłopak przyjechał przed chwilą więc pomyślałem,że go wpuszczę-zauważyłaś,że na twarzy Lou pojawił się smutek i wyszedł z kuchni nawet nie zdążyłaś powiedzieć mu,że on nie jest już twoim chłopakiem.
-Co ty tutaj robisz?-spytałaś się go,a on doszedł do ciebie i chciał cie pocałować.Odepchnęłaś go.
-Możemy porozmawiać?-nie chciałaś z nim rozmawiać nie miałaś o czym-Proszę daj mi tylko 5 minut-zastanowiłaś się chwilę i powiedziałaś żeby po twojej próbie przyszedł bo teraz nie masz czasu.
Poszłaś do pokoju Lou.Zapukałaś do drzwi i otworzyłaś.Louis siedział na łóżku.
-Lou chce ci coś powiedzieć-po chwili Louis stał obok ciebie i powiedział,że nie chce tego słuchać,że tylko go wykorzystałaś i nie chce mieć z tobą nic wspólnego.Nie dał ci dojść do słowa.Chciałaś mu wytłumaczyć,że zerwałaś z nim 2 miesiące przed wyjazdem,lecz nie zdążyłaś.Louis wyszedł nie słuchając cię.Wróciłaś do swojego pokoju.Próbowałaś nie płakać,ale nie potrafiłaś,bo zrozumiałaś,że tak naprawdę kochasz Louis'a.Spojrzałaś na godzinne,musiałaś już iść na próbę żeby się nie spóźnić.
Na próbie nie szło ci najlepiej,a po próbie,gdy wychodziłaś z budynku stał przed nim twój były.Zapomniałaś,że chciał z tobą porozmawiać.Doszedł do ciebie i chciał sie przywitać,ale ty nie chciałaś.
-Możemy pogadać?
-Gadamy
-No,ale nie tutaj
-Tutaj,albo nigdzie
-Bo wiesz,ja...niepotrzebnie dałem ci odejść wiesz niepotrzebnie zerwałem,bo ja cie kocham-spojrzałaś sie na niego,ale wiedziałaś,że nie czujesz już nic do niego.
-Teraz ci się przypomniało,musisz zapomnieć tak jak ja zapomniałam o tobie- odwróciłaś się i poszłaś do domu.Wchodząc natchnęłaś się na Lou.Kiedy spojrzał na ciebie od razu zesmutniał,odwrócił sie i poszedł.Tak bardzo chciałaś mu powiedzieć wszystko lecz on nie chciał ciebie słuchać,a teraz ani na ciebie patrzeć.Poszłaś do swojego pokoju.Zaczęłaś myśleć.Postanowiłaś,że zrezygnujesz z tej pracy,bo cierpiałaś ty kiedy widziałaś Lou a przy okazji i on.Następnego dnia obudziłaś się już gdy wszyscy siedzieli już i jedli.Ty pakowałaś swoje rzeczy.Wzięłaś walizkę i zeszłaś na dół.Nie chciałaś żeby Louis cierpiał.Doszłaś do reszty i stanęłaś przed nimi.
-Naprawdę miło się z wami pracowało.Daliście mi szanse i dziękuje za to.Naprawdę tańczyć dla was i z wami to było jak spełnienie największego marzenia,ale muszę odejść-kiedy to powiedziałaś zobaczyłaś,że wszyscy są w szoku.Wszyscy patrzyli się na ciebie oprócz Lou.On siedział ze spuszczoną głową w dół.
-Ale czemu,przecież my naprawdę chcemy żebyś tańczyła dla nas-uśmiechnęłaś się-pamiętaj zawsze możesz wrócić kiedy będziesz chciała
-Przepraszam-odwróciłaś się,wzięłaś walizkę i wyszłaś.Wsiadłaś w taksówkę i pojechałaś na lotnisko.Twój samolot miał odlecieć za 2 godziny.Siedziałaś i czekałaś aż będziesz mogła wejść na pokład.
W tym samym czasie Lou poszedł do swojego pokoju i zobaczył list na łóżku od ciebie,który napisałaś przed wyjazdem.Wziął go do ręki i zaczął czytać"Przepraszam cię.Nie chciałam żeby to tak wyglądało.Wiem,że mi nie chcesz mnie znać,ale chce żebyś wiedział.Tamten chłopak co wtedy przyszedł to mój były.Zerwał ze mną 2 miesiące przed przyjazdem tutaj.Nie wiem dlaczego powiedział,że jest moim chłopakiem i wiem,że możesz nie uwierzyć,ale chce żebyś wiedział.Louis ja nie chciałam cię skrzywdzić,bo bo cię kocham"
Za 10 minut mogłaś już wchodzić na pokład.Myślałaś tylko o Louis'ie.Łza spłynęła ci po policzku.Mogłaś już wchodzić na pokład więc wstałaś i stanęłaś w kolejce.Kiedy nadeszła twoja kolej i nagle usłyszałaś głos Louis'a.Odwróciłaś się i zobaczyłaś go za sobą.Łzy napłynęły ci do oczu.
-Wierze ci-przytulił cię.-i chce żebyś wiedziała,że nie chce żebyś jechała,bo ja też cie kocham-po czym pocałował cię.Byłaś taka szczęśliwa,że go widzisz.Cieszyłaś się,że ci uwierzył,bo w czułaś,że twoje życie bez niego nie miałaby sensu.Postanowiłaś,że zostaniesz więc wraz z Lou wróciliście do domu.

środa, 25 września 2013

#70 Zayn Malik

Heeeloł ludzie :) Dziś będzie wyjątkowo z Zaynem imagin :) Jeszcze nie czytałam, bo jestem śpiąca :) Mój tata założył bloga :o Całuski dla wszystkich czytelników :*
A po przeczytaniu wchodzimy naTEGO BLOGA xD
-------------------------------------------------------------------------------------
Na zawsze i zawsze.
Do końca świata.
Do samego końca...

Mieliśmy być razem - na zawsze. Nasza miłość miała trwać wiecznie, bo czuliśmy, że to, co nas łączy, nie było tylko zwykłym uczuciem. To było coś silniejszego, mocniejszego - kochaliśmy się prawdziwie i szczerze. Bez pretensji, bez powodu.
Byliśmy dla siebie wszystkim. Więcej niż światem, więcej niż kosmosem. Nasza miłość nie miała wymiaru, przewyższała wszystko, nawet moc samego Boga. Po prostu to było to, czego od zawsze szukałam, a on był tym, na kogo od zawsze czekałam.
"We all want love".
Wszyscy wiemy, po co istniejemy, wszyscy wiemy, o co walczymy. Bo potrzebujemy miłości, kochania. Chcemy drugiej osoby, która nas przytuli, pocieszy, wesprze. Osoby, która będzie dla nas wsparciem, skrzydłami, które wzniosą nas wysoko w górę, gdy opadniemy na dno.
I właśnie tym był dla mnie Zayn, a ja byłam taką osobą dla niego.
Ale teraz?
On nie żyje. Odszedł...
Dlaczego? Bo był znienawidzony. Codziennie płakał przez ogromną ilość hejtów i nienawiści kierowanej ku niemu. Nie mógł znieść tego, że ludzie nie tolerują jego poglądów, religii... A on tak naprawdę nic im nie zrobił...
Zayn nigdy nie należał do ludzi, którzy w ogóle nie przejmowali się opinią innych. Nie przyjmował bezkrytycznie zdania różnych osób, zawsze brał krytykę głęboko do siebie... Jednak tego było po prostu zbyt wiele... Nie wytrzymał, po prostu skończył. Zabił się, żeby oszczędzić sobie cierpienia i nienawiści.
A ja patrzę tępo na wykopany dół. Przypomina mi on wielką czarną dziurę, która zaraz wchłonie nie tylko wszystkie nagrobki, ciała umarłych, kwiaty, ale i nas, zgromadzonych na ostatnim pożegnaniu Malika. Mnie już ona nie musi pochłaniać - moje uczucia zostały zniszczone, zabrane. Zayn wyssał ze mnie wszystko, całą miłość. Dopóki żył, oddychał, był obok mnie - odwdzięczał mi się tym samym, wypełniał mnie.
A teraz?
Nie ma go. Moje uczucia zniknęły. Zostały zamknięte razem z nim w tej dużej, śnieżnobiałej trumnie. Zatrzaśnięte na wieki ozdobnymi, złotymi zatrzaskami. Odbija się w nich delikatne światło słoneczne, które z trudem przeciska się przez gęste, kłębiaste, szare chmury. Patrzę, jak obcy mężczyźni chwytają to pudełko, w którym leży mój ukochany... Biorą je machinalnie, odruchowo, rutynowo. Bez szacunku, jakiegokolwiek sentymentu. Ich twarze są blade, mają wyraz niby pełny zadumy, niby po prostu znudzony.
A on odchodzi na wieczność. To brzmi niemożliwie... Ale to prawda, przed nim życie wieczne, pośmiertne. Już nigdy nie ujrzy Ziemi, naszej planety. Nie stanie twarzą w twarz z nikim z nas... Ale będzie nas obserwował z góry. A ja niedługo razem z nim... Polecę do niego, w przestworza, w obłoki, do raju. Będziemy tam razem...
Ale na razie jestem tutaj. I obserwuję każdy ruch mężczyzn, którzy spuszczają na linach trumnę. Jego ciało znika głęboko, w ciemnych otchłaniach wielkiego dołu. Jeszcze trochę, delikatnie pociągnąć...
Koniec.
Ułożyli je w dole, jeszcze dokładnie poprawiając. Jeden z nich podchodzi do matki Malika z małym woreczkiem wypełnionym ziemią. Zapłakana kobieta wyjmuje małą grudkę i wrzuca do dziury. Jej ruchy są powolne, ostrożne, a ręce się trzęsą. Każde poruszenie sprawia jej trudność... Wtedy ten sam człowiek podchodzi do mnie. Zbliża się i odsłania woreczek. Delikatnie wyjmuję kilka ziarenek piasku... Mam wrażenie, że ta chwila trwa wieczność.
Ziemia leci w dół i odbija się głośnym echem o białe ścianki trumny... Powoli zaczyna zanikać obraz tego pudła, w którym zatrzaśnięto mojego ukochanego...
Wszystko zanika mi przed oczyma, wiruje. Czuję, jak ziemia osuwa się pode mną, a nogi stają się bezwładne i uginają się pod moim ciężarem...
Nastała ciemność... Długa, paraliżująca cisza, wokół nic. Gdzieś daleko widzę jakieś światełko, delikatnie odbijające się o ścianki tunelu...
Sama nie wiem, jak się tu znalazłam.
Idę, prosto przed siebie.
Każdy ruch jest powolny, ociężały. Ale idę, żeby dotrzeć do końca tego tunelu. Światło się rozszerza, wokół robi się nieco jaśniej. Nagle, gdzieś w oddali, zaczyna się malować czyjaś sylwetka. Na początku niepozorna, mała, z czasem się powiększa i nabiera wyraźniejszych kształtów. Z każdym krokiem dostrzegam więcej szczegółów, umięśnioną sylwetkę, ciemne, zmierzwione włosy...
W końcu docieram do tej postaci...
Wysoki Mulat, o ciemnych, błyszczących oczach... Po chwili rozpoznaję w nim mojego ukochanego. Tak, to Zayn. Ubrany na biało, z delikatnym uśmiechem namalowanym na twarzy. Z tyłu wyrastają mu ogromne, srebrno połyskujące skrzydła.
Patrzę mu głęboko w oczy, próbując rozszyfrować ten ich tajemniczy błysk. Po chwili czuję, jak chłopak chwyta jedną ręką mój policzek, i delikatnie go pociera. Z czułością muska palcami moją twarz, uśmiechając się.
- Zayn...
- Tak, [T.I.]? - odpowiada cicho, swoim ciepłym, męskim głosem.
- Czy już jestem w niebie? - pytam, czując ciepły oddech chłopaka coraz bliżej mnie.
- Nie, kochanie. Ty ciągle żyjesz...
- To dlaczego widzę ciebie?
- Bo śnisz, a we śnie odbywasz podróż w zaświaty.
- Tak bardzo cię kocham... - mówię, a pojedyncze łzy spływają mi po policzkach. Zayn szybko ociera je rękoma, przybliżając swoją twarz do mojej. - Ja zaraz do ciebie przyjdę... Ja... Ja skończę życie ziemskie...
- Nie rób tego... - chłopak przybliża się jeszcze bardziej.
- Dlaczego? Przecież ty tak zrobiłeś...
- Ale ja nie miałem wyjścia... Mną nikt się nie opiekował, a ty masz mnie. Nade mną nikt nie czuwał, tylko ty byłaś moim ziemskim oparciem... Ale to wszystko mnie przerosło... A teraz jestem tutaj, w raju. I stąd obserwuje wszystko, co dzieje się na Ziemi. I widzę ciebie, spoglądam na każdy twój ruch.
- Przecież mogę być tutaj z tobą, obok ciebie...
- Ale twoje życie jeszcze musi trwać. Bóg cię powierzył dla ważniejszych celów... A ja jestem twoim aniołem stróżem i będę się tobą opiekował. Zawsze w trudnych sprawach ci pomogę, posłużę radą... Bo cię kocham i pragnę twojego szczęścia.
- Ty jesteś moim szczęściem! - rzuciłam się chłopakowi w ramiona, przyciskając go mocno do siebie. Czułam jego zapach, jego bliskość.
- A ty moim. I wiem, że możesz jeszcze wiele osiągnąć. Pamiętaj: ja jestem w górze, nad tobą. Czuwam nad wszystkim, co się dzieje. Patrzę z góry, a każdy twój uśmiech to nieskończona radość w moim sercu... Tylko proszę cię o jedno...
- O co? - spytałam, napawając się jego bliskością ostatni raz.
- Nie zapominaj o mnie. Spraw, bym żył w twoim sercu, w twojej duszy na zawsze. Dopóki będę w twojej pamięci, dopóty będę żył. Ja zawsze będę twój i tylko twój. Będę w twoim głosie, we wszystkim, co robisz. Każdy podmuch wiatru skierowany w twoją stronę, będzie moim oddechem. Każdy promień słoneczny padający na twoją twarz, będzie moim pocałunkiem. A w chwilach zwątpienia, kiedy nie będziesz wiedziała, co zrobić - zwróć się do mnie. Ja będę czuwał. - Zayn przybliżył się na minimalną odległość i złączył nasze usta w czułym, ciepłym pocałunku. Uniosłam się delikatnie w górę, odpłynęłam... Ta chwila trwała wieczność, choć tak na prawdę były to tylko krótkie sekundy... To był ostatni pocałunek z moim ukochanym.
- Kocham cię, Zayn. - powiedziałam, kiedy rozłączyliśmy się.
- Ja ciebie też, [T.I.]. Nie zapominaj o mnie i nie rób głupstw. Nie odbieraj sobie życia... Proszę cię tylko o to. - chłopak przytulił mnie mocno, po czym odsunął się powoli. Pomachał mi delikatnie, po czym zaczął odchodzić. Wolnym krokiem odchodził w stronę światła, jego sylwetka zaczęła znikać daleko za horyzontem.
Nagle poczułam jak spadam, nie mogę się zatrzymać. Lecę w dół, nie będąc w stanie złapać się niczego.
Otwieram oczy. Moje powieki powoli podnoszą się. Wokół panuje niesamowita jasność. Leżę na niewygodnym, twardym łóżku, w białym, bardzo czystym pokoju. Obok znajduje się kroplówka. Dopiero po chwili dostrzegam niewysoką, szczupłą pielęgniarkę znajdującą się w kącie.
- Dzień dobry, pani [T.N.]. - powiedziała delikatnie.
- Dzień dobry... Dlaczego jestem w szpitalu? - spytałam cicho.
- Zasłabła pani na pogrzebie pana Malika. Na szczęście było to tylko niegroźne omdlenie spowodowane ogromnym stresem, który pani towarzyszył. Niedługo będzie pani mogła opuścić szpital.
- Dziękuję... - odpowiedziałam, a kobieta bez słowa wyszła z pomieszczenia. Po chwili usłyszałam cichutkie stukanie w okno. Spojrzałam w tamtą stronę - mały ptaszek dzióbkiem pukał w szybę. Ciepłe promienie słoneczne, wpadające przez okno, ogrzały moją twarz... I wtedy poczułam jego.
Jego miłość.
Jego bliskość.
Zayn'a.
Uśmiechnęłam się delikatnie i ponownie zamknęłam oczy.
Moje ciało przeszył przyjemny, ciepły dreszcz. Po prostu czułam, że mimo wszystko, gdzieś tam, daleko stąd, jest mój ukochany Malik, który się mną opiekuje. I mnie kocha.
Wiem, że kiedyś znów go zobaczę. Bo nadzieja umiera ostatnia...

wtorek, 24 września 2013

#69 Harry Styles +18

Dzisiaj jest.... 69 post. Z tej okazji musiałam wyszukać coś związanego z Harrym i oczywiście coś +18. Jest dość długie. Nie do mnie pretensje tylko do tej osoby, która pisała. ;)
-------------------------------------------------------------
 Siedziałaś właśnie w salonie ze swoją przyjaciółką. Miłe wspólne popołudnie. Harry jak zwykle był na próbach, a tobie nudziło się samej, więc zaprosiłaś ją by pogadać i pooglądać ckliwe filmy.
- Co jest ? - zapytała twoja przyjaciółka, ale ty nie usłyszałaś, byłaś głęboko zamyślona i zapatrzona w punkt nad telewizorem.
- Hej ! Co ci jest ? Coś nie tak ? - poklepała cię lekko po ramieniu, co wyrwało cię z otępienia.
- Yyym... nic, zamyśliłam się tylko... wszystko w porządku - posłałaś jej uspokajający uśmiech.
- Taa, jasne. Znam cię. Nie ściemniaj. O co chodzi ? Mów. - przekręciła się na sofie tak, że teraz jej ciało zwrócone było w twoją stronę.
- Na prawdę nic się nie dzieje. Po prostu ... się zamyśliłam... Ciekawy ten film, no nie ? - starałaś się zmienić temat.
- Okej, nie chcesz, to nie mów. Ale wiedz, że ja ci zawsze mówię wszystko ! - powiedziała z wyrzutem i sięgnęła na stolik po miskę z chipsami.
- Nie. To nie tak, że nie chcę ci powiedzieć, tylko... to trochę... hmm... krępujące...
- Bardziej krępujące, niż to,  jak ostatnio kochałam się z Mattem i puściłam bąka ? - powiedziała z pełnymi ustami. Przypomniała ci się ta historia i wybuchnęłaś śmiechem. - No widzisz ! No to mów o co chodzi ...
- No bo... widzisz... od jakiegoś czasu nie układa nam się z Harrym. - powiedziałaś cicho i niepewnie.
- Jak to ? Wydawało mi się, że między wami wszystko gra. Wyglądacie na szczęśliwych.
- No bo jesteśmy... chyba. Ale ... chodzi bardziej o życie intymne. Wiesz... - zaczerwieniłaś się - Bo widzisz, od jakichś dwóch miesięcy nasz seks nie wygląda już tak, jak kiedyś. - urwałaś i zaczęłaś nerwowo bawić się palcami.
- Co masz na myśli ? Nie uprawiacie seksu ? Przecież to niemożliwe, przecież jesteś ... - zapytała wyraźnie zaciekawiona.
- Nie. Kochamy się, ale to już nie wygląda tak jak kiedyś... Jakaś rutyna, czy coś... Nie sprawia mi to już przyjemności. - przerwałaś jej.
- No to moja droga... jedynym rozwiązaniem jest pogadać z Harrym. Ja ci w tym nie pomogę - zachichotała.
- Jasne ! Co mam mu powiedzieć ? "Hej Harreh, słuchaj, mam taką sprawę, od dwóch miesięcy mnie nie zaspokajasz, a każdy orgazm udawałam!" ?
- Może nie tak bezpośrednio, ale musisz.... - nagle urwała.
- Cześć - usłyszałaś znajomy, przeciągły głos i dźwięk zamykających się drzwi. Gwałtownie odwróciłaś się na kanapie. To był Harry.
- O cześć skarbie ! - powiedziałaś głośno. Za głośno. To zdradziło twoje zdenerwowanie.
- Hej Harreh - zawtórowała ci twoja koleżanka i posłała przyjazny uśmiech chłopakowi.
- Co tam robicie dziewczyny ? - zapytał rzucając swoje klucze na ławę, a czarną torbę na fotel.
- A tam... wiesz... nic takiego... oglądamy filmy i takie tam.... kobiecie pierdoły - odpowiedziałaś, nerwowo się uśmiechając.
- Serio ? - uniósł brwi, jakby coś przeczuwał, jakby chciał cię złapać na kłamstwie.
- Serio, serio ! - odpowiedziałaś znowu nieco głośniej, niż było potrzeba. On tylko popatrzył na ciebie i przygryzł wewnętrzną stronę policzka.
- Och, zasiedziałam się chyba troszkę moi drodzy... - powiedziała twoja przyjaciółka i podniosła się z kanapy.
- Nie... zostań ! - powiedziałaś szybko...
- Zostań, przecież nie dokończyłyście jeszcze oglądać tego filmu. - Powiedział Harry podnosząc ze stołu opakowanie filmu  DVD.
- Dokończymy innym razem. Na prawdę muszę spadać... - powiedziała zmierzając ku drzwiom.
- Czekaj, odprowadzę cię. - podążyłaś za nią szybkim krokiem.
- Mam nadzieję, że nie słyszał - szepnęła cmokając mnie na pożegnanie.
- Chyba nie... wszedł wtedy już skończyłam to mówić... - odpowiedziałaś, również szeptem podając jej torebkę.
- Oby. Dobra. Zadzwoń do mnie ! Pa dziewczyno, powodzenia ! - powiedziała z ciepłym uśmiechem.- Pa Herreh ! - krzyknęła jeszcze na odchodne w głąb salonu...
- Do zobaczenia - dobiegł was głos chłopaka.
- Pa - posłałaś jej ostatni uśmiech i zamknęłaś za nią drzwi. Oparłaś się na sekundę o nie plecami, by uporządkować myśli. Odpychając się od drewnianej powłoki wzięłaś głęboki oddech i ruszyłaś do salonu. Siedział na kanapie. Rozłożył ręce na oparciu, a nogi wyprostował przed sobą. Zajmował całą kanapę, więc postanowiłaś usiąść mu na kolanach, jak to miałaś w zwyczaju. Nie zareagował.
- Co jest kochanie ? Coś na próbach nie tak ? - spojrzałaś z nutką strachu w oczach. Nie mówił nic, tylko przeniósł powoli swój wzrok na ciebie. Dostrzegłaś coś dziwnego w jego oczach. Złość...
- Nie zgrywaj głupiej. Wiesz o co chodzi. - powiedział przez zaciśnięte zęby. Nie wiedziałaś jak zareagować, więc zignorowałaś go i zmieniłaś temat.
- Muszę pozmywać... - powiedziałaś i cmoknęłaś go w koniec nosa. - Zaraz wracam. - podniosłaś się i zebrałaś talerze ze stolika, po czym ruszyłaś do kuchni.
Z twoich ust wysmyknęło się głębokie westchnięcie, gdy już włożyłaś naczynia do zlewozmywaka. Puściłaś wodę i stałaś tak przez moment. W twojej głowie kłębiło się tysiąc myśli. Nagle poczułaś silne dłonie na twojej talii, które gwałtownie odwróciły cię od zlewu. Odetchnęłaś głośno i ulokowałaś swój pytający wzrok na twarzy chłopaka. Nie mówił nic. Miał zaciśniętą szczękę. Oddychał głośno i szybko.
- Nie jestem wystarczająco dobry w łóżku, tak ? Wszystko udawałaś ? - wysyczał niskim głosem, a ty tylko głośno przełknęłaś ślinę. - Jak długo to trwa ? Od początku ? - przechylił swoją głowę lekko w bok i zmarszczył brwi, nadal trzymając cię ciasno za biodra.
- Harry... to nie tak... ja... - zaczęłaś się tłumaczyć, ale pocałował cię brutalnie, wciskając swój język w twoje usta. Starałaś się to przerwać, ale nie mogłaś. Wygrywał. Podniósł cię i posadził na kuchennym blacie, wciąż mocno całując. Nagle przerwał odsuwając się od blatu.
- Pamiętasz jak mocno cię tu pieprzyłem ? Dokładnie na tym blacie ! Pierwszego dnia jak się tu przeprowadziliśmy. Pamiętasz ?! - krzyknął. Przygryzłaś dolną wargę, czułaś wstyd i ogromne podniecenie.
- T...tak... - odpowiedziałaś po krótkiej chwili i spuściłaś swój wzrok na ziemię.
- Patrz na mnie. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu Harry. Nie zareagowałaś. Złapał cię za podbródek i podniósł twoją głowę. - Wtedy też udawałaś ? - krzyknął.
- Nie. - spojrzałaś mu prosto w oczy, które kiedyś były zielone. Teraz zasnuła je ciemna mgła, jednak nadal lśniły gniewem i pożądaniem.
- Trzy razy.
- C..Co trzy razy, Harry ?
- Trzy. Razy. Dzisiaj. Dojdziesz. - powiedział cedząc każde słowo przez zęby,po czym uśmiechnął się z wyższością. To nie był przyjazny uśmiech. Głośno przełknęłaś ślinę, a twoje serce zaczęło bić mocniej. Kurwa, trzy razy ? Znowu cię pocałował, masując swoim językiem twój. Poczułaś jego dłonie wyżej w okolicy piersi. Za chwilę usłyszałaś dźwięk rozdzieranego materiału. Guziki od bluzki posypały się na posadzkę, wydając głuchy łoskot. Przeniósł usta na szyję, nie przestawał całować cię agresywnie, jakby zaznaczał swój teren, mokrymi pocałunkami i ugryzieniami.
- Aaaarghhh... - jęknęłaś, a ugryzł cię mocniej. - Ałć ! - krzyknęłaś z bólu, ale podobało ci się to. On nie przestawał.
- Pozwolisz, że przedstawię ci zasady dzisiejszego wieczoru. - powiedział nie odrywając ust od twojej szyi i dekoltu. - Nie jęczysz, nie dotykasz mnie, nie patrzysz na mnie, inaczej zostaniesz ukarana. Łapiesz ? - dokończył silnymi dłońmi masując twoje uda i kierując się ku górze. Skinęłaś głową, na co on znów uśmiechnął się zadowolony z siebie. Przeniósł swoje usta z twojego obojczyka w okolicę piersi. Jednym pewnym ruchem pozbył się stanika. Siedziałaś tam prawie całkiem naga. Zostały tylko majtki. Nagle odsunął się od ciebie, odwrócił się i zaczął wychodzić z kuchni. Nie wiedziałaś co masz robić.
- Długo mam czekać ? - rzucił przez ramię, gdy był już w drzwiach. Zeskoczyłaś z kuchennego blatu i podążyłaś za nim. Kiedy szliście korytarzem, próbowałaś umiejscowić swoją dłoń w jego. Nie odwzajemnił, tylko Spojrzał na ciebie.

- Nie wyraziłem się jasno ? Bez dotykania. - powiedział szybko i odwrócił głowę. Doszliście do sypialni.
- Połóż się. - rozkazał. - Nie... Nie na łóżku. - rozejrzałaś się po pokoju i namierzyłaś miękki dywan, obok twojej toaletki. Byłaś lekko zażenowana, bo Harry nigdy wcześniej, nie był aż tak obojętny. Uprawialiście już wcześniej "niegrzeczny" seks, ale nigdy nie traktował cię, aż tak bezosobowo. Umiejscowiłaś się na środku, siadając na swoich nogach. Harry odwrócił się i podszedł do nocnej szafki. Wyjął z niej czarny materiał. Podszedł i bez słowa zasłonił ci nim oczy.
- Harry... nie...
- Nie słuchasz mnie, maleńka... - powiedział nie przerywając zawiązywania ci opaski na oczach. Mało tego poczułaś, że związuje ci ręce i przymocowuje je do nóg toaletki, tak, że całkiem ogranicza ich ruch. - Bez jęczenia, gadania, patrzenia na mnie i dotykania! Wiedziałem, że będziesz sprawiała problemy, więc muszę sobie jakoś pomóc. - ostatnie zdanie powiedział szeptem, zbliżając swoje usta do płatka twojego ucha. Przeszedł cie zimny dreszcz podniecenia.
- Skarbie, proszę cię... nie drażnij się ze mną... Chociaż zdejmij mi opaskę... Proszę...- powiedziałaś błagalnym tonem.
- Jeśli się nie zamkniesz, będę musiał ci również zakneblować usta... - usłyszałaś jego głos z drugiego końca pokoju. Co on do cholery kombinuje ? Leżałaś i myślałaś o tym, co cię czeka. Byłaś mokra na samą myśl, co może z tobą zrobić.
- A teraz bądź dobrą dziewczynką i rozchyl nogi. - jego głos wyrwał cię z zamyślenia. Posłuchałaś. Poczułaś jak namiętnie masuje twoje uda i pnie się co raz wyżej. Delikatnie, prawie niewyczuwalnie przejechał ręką po twojej kobiecości. Takiego Harrego znałaś. Jednak uśmiech z twojej twarzy zniknął, gdy poczułaś ostre szarpnięcie i zdałaś sobie sprawę, że chłopak właśnie rozdarł twoje majtki.
- Hmmm... ciekawy widok... Co sprawiło, że jesteś taka mokra ? - powiedział niskim głosem. Spotkał się z ciszą. Postanowiłaś zastosować się do jego reguł. - Jak cię pytam, odpowiadasz. - wysyczał.
- Ty... - powiedziałaś z wahaniem.
- Jakim cudem ? Jeszcze cię nawet nie dotknąłem ? - powiedział ze złością. - Muszę traktować cię jak szmatę, żebyś odczuwała przyjemność ?! - kontynuował. Znowu nie odpowiedziałaś. Nagle poczułaś rozpierający ból, który mieszał się z ogromną przyjemnością.
- Aaaaghhhh... - wyjęczałaś, jednak zaraz pożałowałaś wydanego z siebie dźwięku, bo chłopak wyjął dwa palce, które przed chwilą były w tobie. Zagryzłaś dolną wargę. Po chwili znowu poczułaś, ze dotyka cię po twojej kobiecości. Dołączyły do tego jego usta. Całował wewnętrzną stronę twoich ud, kierując się co raz wyżej. Ponownie wprowadził swoje palce w ciebie i poruszał nimi, jakby czegoś szukał. Wiedziałaś czego. Gdy jego usta wpiły się w łechtaczkę, twoje plecy bezwiednie wygięły się w łuk. Mruknął cicho, wprawiając ją w dodatkowe drganie i powodując delikatne wibracje.
- Ooooooooh.... - Krzyknęłaś, gdy znalazł to czego szukał. Nie widziałaś jego twarzy, ale byłaś pewna, że się uśmiecha. Teraz, gdy już odkrył twój punkt G, nic nie mogło go zatrzymać. Przyspieszył ruchy dłoni i zwiększył siłę ssania. Nie trzeba było długo czekać. Zaczęłaś jęczeć. Nie mogłaś sie powstrzymać. Próbowałaś przestać, ale twoje ciało reagowało samo. Cała drżałaś, a on nie przestawał. Drugą rękę podniósł do twoich ust i umieścił w nich swoje palce, by cię uciszyć. Przygryzłaś je delikatnie. Gdy puściłaś swoje soki, Harry wyjął palce i usłyszałaś jak mlaskając spija z nich twoje płyny.
- Mmmm... dobrze smakujesz. - wymruczał. - Chcesz trochę ? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Zamieniając rękę, dał ci skosztować tego co przed chwilą z ciebie wypłynęło.



- Kochanie... wiesz, ze nie mogę... - powiedział niewinnym głosem. - Nie umiem sprawić ci przyjemności samym sobą, więc muszę sobie pomóc. Albo... może ty masz jakieś wskazówki ? Powiedz mi co mam robić. - powiedział pewniejszy siebie, ale jego głos znowu był gdzieś daleko.
- Chcę żebyś po prostu we mnie wszedł... - wyjęczałaś najbardziej namiętnie jak umiałaś, mając nadzieję, że go złamiesz. Marzyłaś, żeby znowu zaczął cię dotykać. Zrobiłabyś to sama, ale nie mogłaś ruszyć rękami.
-  Yy-yy  - westchnął i pokiwał przecząco głową. - Kocham cie nad życie i chcę żebyś była zadowolona z naszego seksu. Dlatego... mam tu coś, co może ci w tym pomóc. Do twoich uszu dobiegł dziwny dźwięk. Coś brzęczało. Wibrator ? Skąd on, kurwa, wytrzasnął wibrator ?! Przystawił go do twojej łechtaczki i zwiększył obroty. Zadrżałaś. Gdy poruszał nim po twoich zewnętrznych narządach, jego język wpijał się w twoją ścisłość. Wkładał go i wysuwał.
- Lepiej ? - zapytał przerywając na chwilę.
- Yhym... - westchnęłaś cicho.
- A może znowu udajesz ? - zapytał zimnym tonem.
- Nie...eeee - jęknęłaś przerywając, gdy wsadził w ciebie wibrującą zabawkę. Mimo mocnych drgań, on jeszcze poruszał nim obrotowym ruchem w tobie. Poczułaś jak siada z twojej prawej strony. Wolną ręką masując twoje piersi, jedna po drugiej. Za chwilę dołączył do nich jego język. Ssał i przygryzał twoje sutki wprawiając twoje ciało w drżenie. Czułaś kolejną falę zbliżającą się z zawrotną prędkością.
- Harreh... ja.... Aaaaghhhhh.... - krzyknęłaś i obezwładniający skurcz opanował twoje ciało.
- Co się dzieje maleńka ? - zapytał i znów wyczułaś, ze się uśmiecha. - Coś nie tak ? Wyglądasz na rozpaloną... To pewnie przeziębienie, bo przecież ja nie umiem sprawić ci przyjemności. - powiedział cicho z udawanym poczuciem winy w głosie. Wyłączył wibrator i odłożył go na toaletkę.
- Rozwiąż mnie, proszę. - powiedziałaś, jednak nie doczekałaś się reakcji. - Słyszysz ? Rozwiąż... - nie skończyłaś, bo poczułaś, ze uwalnia twoją lewą rękę, następnie prawą. Podniosłaś się i zsunęłaś opaskę z oczu. Potrzebowałaś chwili, by twój wzrok przyzwyczaił się do półmroku panującego w pokoju. Wreszcie zobaczyłaś go jak siedzi, oparty plecami o komodę i patrzy na ciebie. Nic nie mówił, na jego twarzy nie było żadnego znajomego ci wyrazu. Podsunęłaś się bliżej i pocałowałaś go niepewnie w ramię. Odwrócił głowę w twoją stronę.
- Jest jeszcze coś co mogę dla ciebie zrobić ? - zapytał.
- Jest jeszcze coś co możemy zrobić dla siebie nawzajem. Trzy razy. Pamiętasz ? - odparłaś, zaczynając zwiedzać językiem obszar jego szyi. Delikatnie przesunęłaś jego podbródek bliżej twojej twarzy. Zaczęłaś muskać językiem najpierw dolną, potem górną wargę chłopaka. Był bez koszulki w samych jeansach. Gładko zrobiłaś sobie miejsce między jego nogami, siadając na kolanach. On nadal siedział oparty o szafkę. Powoli odpięłaś pasek i rozsunęłaś rozporek. Poczułaś znajomą wypukłość, co sprawiło, że się uśmiechnęłaś.
- Mogę ? - spojrzałaś najpierw w dół, na jego męskość, potem na Harryego. W odpowiedzi tylko cię pocałował. Mocno i zachłannie, po czym wstał i podał ci rękę, byś znalazła się na jego wysokości. Zsunęłaś spodnie i bokserki. Oboje byliście już teraz nadzy. Popchnęłaś go lekko na łóżko. Podniósł swój tors, tak że opierał się na łokciach. Ty ponownie zajęłaś miejsce pomiędzy jego udami. Zaczęłaś delikatnymi, ale pewnymi ruchami masować jego męskość, która i tak już była twarda i gotowa, by odwiedzić miejsce za którym tak tęsknił tego dnia. Po chwili do rąk dołączyły usta. Najpierw delikatnie muskałaś główkę i okrężnymi ruchami zwilżałaś końcówkę, by po chwili wciąć całą jego długość do ust.
- Aaaaaaaaghhhh... - westchnął głośno, padając na łóżko i umieszczając swoje dłonie w twoich włosach. Ssałaś go jeszcze chwilę w akompaniamencie gardłowych jęków wydawanych przez Harryego.
- Chodź bliżej... - powiedział po chwili niskim, ochrypłym głosem. Zgodnie ze wskazówką przesunęłaś swoje pocałunki na brzuch, nie przerywając masowania jego penisa. - Wyżej... - zaśmiał się chłopak. - Tym razem pocałunkami obdarzałaś jego sutki i wgłębienie w szyi. Podciągnął cię na wysokość swojej twarzy i wasze oczy znowu się spotkały. Pocałował cię namiętnie. Usiadłaś na nim okrakiem i umiejscowiłaś jego członka przy swoim wejściu.
- Aaaaaaghhhhh... - jęknęłaś cicho... - Boże... jak ja za tym tęskniłam - wysapałaś między głębokimi oddechami. Poruszałaś się powoli, wprawiając swoje biodra w okrężny ruch. Po chwili poczułaś ręce Harryego na biodrach. Obrócił cię zwinnym ruchem, tak, że teraz leżałaś pod nim. Ani na moment nie wyszedł z ciebie. Zaczął delikatnie i powoli poruszać się w tobie, tak jakby nie chciał pominąć ani milimetra twojego wnętrza. Tak też to czułaś. Czułaś go całego, dokładnie cię  wypełniającego

- Harry... jesteś cudowny... - wysapałaś i przyciągnęłaś jego głowę, by go pocałować.
- Powiedz, jak mnie czujesz ? - poprosił, wchodząc głębiej i przy każdym dotknięciu waszych bioder zatrzymując się na moment, powodując dreszcze u was obojga.
- Yyymmm.... Czuję cię całego... Jesteś taki duży i twardy... yyyyyyymmm. - z trudem wypowiadałaś słowa.
- Powiedz mi jak mam cię doprowadzić do orgazmu. - wysapał do ucha.
- Po prostu nie przestawaj... Aaaaaaghhhh... - coraz trudniej było ci mówić. Czułaś, że orgazm jest coraz bliżej. On też to widział.
- Otwórz oczy. Patrz na mnie. - powiedział stanowczo. - Chcę żebyś patrzyła cały czas. - dodał. W powietrzu unosił się zapach waszych gorących ciał i w głowie wirowały ci jęki Harrego. Jego oddech był coraz szybszy i cięższy. Bardzo cie to podniecało. Leżał na tobie, milimetry dzieliły wasze twarze. Od czasu do czasu wasze usta się łączyły w niemal zwierzęcym pocałunku. Wchodził w ciebie głębiej niż kiedykolwiek.
- Kochanie... nigdy jeszcze .... oooohh.... nigdy jeszcze nie czułam cię tak dokładnie... - wymruczałaś mu w otwarte usta.
- Ja też wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, jaka jesteś ciasna. - mówił z trudem niskim głosem. Wiedziałaś, ze jest blisko, ale cieszyło cię to, bo ty też juz byłaś na skraju.
- Harry... mocniej... - szepnęłaś. Zaczął wbijać się w ciebie szybciej. Drżał przy każdym pchnięciu.
- Aaaaaaaghhhhh... Nie wytrzymam dłużej... - jęczałaś.
- Dojdź.... dojdź dla mnie, mała... - mruczał całując twoją szyję. Twoje plecy wygięły się w łuk, zmieniając kąt pod którym w ciebie wchodził.
- Aaaah... idealnie.... hmmmmm.... - sapał i nie przestawał do póki nie poczuł jak zwężasz się na jego długości, co również przyprawiło go o orgazm. Byliście całkiem mokrzy. Otwarł oczy i spojrzał na ciebie. Nie mówiliście nic. Wyraz waszych twarzy wystarczył. Pocałował cię delikatnie w czoło i położył się na tobie. Odnalazłaś opuszkami palców jego czoło i odsunęłaś z niego, jego mokre od potu włosy...
- Kocham cię, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo... - powiedziałaś i mocno oplotłaś go ramionami.
- Nie kochasz mnie nawet w połowie, tak mocno, jak ja kocham ciebie. - podniósł głowę i uśmiechnął się łobuzersko. - I proszę cię kochanie, jeśli następnym razem, będzie coś nie tak, powiedz mi o tym od razu. - wyszedł z ciebie i położył się obok.
- Obiecuję. - pocałowałaś go namiętnie i uśmiechnęłaś się. - A dzisiaj, muszę przyznać, byłeś nieziemski.
- Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej - zaśmiał się - W końcu włożyłem w to nie lada wysiłku. - Usiadłaś na łóżku i chwilę się zamyśliłaś.
- Wiesz, Harry... chyba jest jednak jeszcze coś co powinnam ci powiedzieć... - znowu zaczęłaś nerwowo bawić się swoimi palcami. Chłopak nieco skonsternowany usiadł po turecku obok ciebie.
- Co się stało ? - patrzył na ciebie przestraszonym wzrokiem spodziewając się najgorszego.
- Nie... nie musisz się martwić, to nic takiego, to znaczy.... hmm... nie jestem pewna, ale...
- Mów wreszcie, przez to denerwuję się jeszcze bardziej. Co sie stało ? Coś z twoim zdrowiem ? Jesteś chora ? - pytał nie pozwalając ci dojść do słowa.
- Nie, Harry. To znaczy ... tak jakby... coś się we mnie zmienia... chyba... Ostatnio nie czułam się najlepiej jak wiesz.
- Wiem. Do rzeczy...
- Chyba jestem w ciąży. - powiedziałaś nagle i szybko z nadzieją, że nie usłyszał. Nie patrzyłaś na niego. Obawiałaś się jego reakcji. To nie  był najlepszy moment... Wiedziałaś o tym, ale nie mogłaś cofnąć czasu. Czekałaś, aż coś powie. Ta cisza wydawała ci się trwać wieki.
- Kochanie... ja.... nie spodziewałem się ... - wyjąkał powoli. Odwrócił twoją głowę w swoją stronę. - "Chyba", czyli nie jesteś pewna ? Byłaś u lekarza ? - zapytał opanowując drżenie głosu.
- Nie, tylko... spóźnia mi się miesiączka, od jakiegoś czasu mam poranne mdłości i ... dzisiaj Sarah przyniosła mi ten test... - powiedziałaś cicho.
- I ?
- I wyszedł pozytywny. - dokończyłaś.
- Nie ma na co czekać. Ubieraj się. Jedziemy do lekarza. - powiedział Harry. Nie wiedziałaś co zamierza.
- Ale... po co ? - zapytałaś.
- Jak to "po co" ? Będziemy mięli dziecko, skarbie ! - zaśmiał się i jego twarz się rozświetliła, co dało ci ogromne poczucie bezpieczeństwa. - Chcę wiedzieć wszystko ! Chcę je zobaczyć i ... i w ogóle !
- Kochanie... jeśli to się potwierdzi, to na razie nasze dziecko jest wielkości ziarenka fasoli. - zaśmiałaś się z wyraźną ulgą. Oplótł twoją twarz swoimi dużymi dłońmi i pocałował cię czule.
- Ubieraj się. I tak jedziemy do lekarza. Nie wiem, czy nie zrobiłem mu dzisiaj krzywdy. - spuścił głowę i zagryzł dolną wargę w poczuciu winy.
- Na pewno nie zrobiłeś mu krzywdy, kochany.... na pewno. Poza tym, jaki lekarz przyjmuje o tej porze ? Zobacz... prawie 23.  - uśmiechnęłaś się i przytuliłaś do niego. - Załatwimy to jutro.
- Kochanie ? Wiesz kim ja jestem ? - zaśmiał się - Nazywam się Harry Styles! Jaki lekarz nie przyjmie narzeczonej Harryego Stylesa?! Musiałby być niespełna rozumu !
- Tak, tak... Harry... Jak chcesz... - odpowiedziałaś uśmiechem i wstałaś z łóżka.


Odwróciłaś się i posłałaś mu buziaka, wyszłaś do łazienki, by wziąć prysznic. Harry siedział nadal na łóżku. Gdy zniknęłaś za drzwiami, wziął z szafki twoją komórkę. Znalazł numer Sarah i zaczął pisać wiadomość : "Musisz wpadać częściej. Dziękuję :) - Harold." Po chwili ekran znowu się zaświecił. "Cała przyjemność po mojej stronie... Tatusiu... :)". Przeczytał i opadł na łóżko z ogromnym uśmiechem na twarzy.

sobota, 21 września 2013

#68 Liam Payne

Specjalnie dla CrazyMofos *-* Ja chyba się domyślam kto to jest ;)
Do imagina najcudowniejszy pod słońcem *-*
----------------------------------------------------------------
Obudziłam się z dziwnym  niepokojem. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się chwilę w sufit. Czułam wilgotne włosy Liama obok swojego policzka. Podniosłam delikatnie głowę, by spojrzeć na niego. Jego oddech był ciężki. Co jakiś czas słyszałam cichutkie chrapanie.
Przypomniały mi się słowa mojej babci: Miłość jest wtedy, gdy chcesz spać,a on chrapie wniebogłosy, ale Ty po prostu się cieszysz że możesz go słuchać.
W powietrzu było czuć  zapach jego perfum. Jego mięśnie współgrały z oddechem.
Opuszkami palców przejechałam po jego spoconej twarzy. Miał rozpalone czoło.
-Liam, skarbie. Obudź się-powiedziałam do niego.
 Otworzył powoli oczy i zaczął głośno kaszleć. Ręką dotknęłam jego torsu. Przesunęłam dłoń w stronę serca. Biło w przyspieszonym tempie. Tak jakby miało obudzić za chwilę całe miasto.
-Co się stało? -spytał ochrypniętym i lekko zaspanym głosem.
-Kochanie, jesteś chory. Chyba masz gorączkę-wyjaśniłam.
-Przecież ja nigdy nie choruje-powiedział stanowczo, po czym głośno kichnął i zakaszlnął. Zachichotałam.
-Jesteś chory mimo tego, czy ci się to podoba, czy nie - roześmiała mnie moja stanowczość.
-Nie chce być chory.  Nie lubię tego. To jest niesprawiedliwe- jęknął.
 On tak ma, że często marudzi jak małe dziecko, ale robi to tak uroczo...
-Nie długo wyzdrowiejesz kochanie- powiedziałam.
 Liam jeszcze przez jakiś czas przekonywał mnie, że nie jest chory, ale widziałam, że nie jest z nim  najlepiej. Zaczął okropnie kaszleć.
-No dobra. Jestem chory. Zadbasz o mnie?- spytał, robiąc przy tym minę słodkiego szczeniaczka. Pocałowałam go delikatnie w policzek.
-Oczywiście,  nie mogłam spać z myślą, że jesteś przeziębiony i cierpisz. No i przepraszam, że cię obudziłam. Chciała po prostu upewnić się, że jest z tobą  wszystko w  porządku- chwycił mnie lekko za ramię i przyciągnął do siebie, tak że leżałam na jego torsie.
  Zasnął natychmiast,a ja delikatnie gładziłam czubek jego głowy. Nie obchodziło mnie, że jest gorący lub że jego spocona głowa była umieszczona na mojej klatce piersiowej. Wszystko co chciałam to dbać o chłopca, który był w tym samym łóżku, co ja. Chłopca, który spał przykryty kołdrą po uszy. Co chwilę się nią odkrywał i zakrywał.
Godzina lub dwie minęły, gdy Liam spał, a ja uznałam,że to dobry czas, aby go ponownie obudzić, musiał przecież coś zjadł. Sama też byłam głodna.

Delikatnie zdjęłam jego ciało ze swojego, tak aby go niego budzić. Postanowiłam przynieść mu śniadanie do łóżka. Zeszłam po cichu do kuchni i zrobiłam sobie tosty oraz przygotowałam gorący rosół dla Liama, wiedząc, że nie będzie miał ochoty na normalne jedzenie w takim stanie. Położyłam wszystko na tacy i ruszyłam z powrotem do sypialni.
-Gdzie byłaś skarbie? -usłyszałam jak mnie woła.
 Obejrzałam się za siebie i zauważyłam,że Liam wyglądał gorzej niż, gdy go pierwszy raz obudziłam. Umieściłam swoje jedzenie na stoliku i usiadłam obok Liama.
-Jestem tu Liam, musisz jeść, aby zachować siły. Przygotowałam ci rosół- wyjaśniłam.
 Pomogłam mu usiąść i odkryłam go  delikatnie, aby dać jego ciału trochę powietrza.
-Dziękuję kochanie, jesteś najlepsza-westchnął i spojrzał na mnie.
-Możesz mnie karmić? Nie mam siły, by ruszać rękoma- spytał, a ja zachichotałam i bez wahania przyniosłam zupę. Liam upił łyk, a po jakimś czasie kolejne.
-To było takie miłe, dziękuję.
-Nie ma problemu kotek- powiedziałam i  umieściłam miskę z powrotem na stoliku, a potem położyłam się obok Liama na łóżku. Zbliżyłam się do jego twarzy i dałam mu jeden długi,ale delikatny pocałunek. Po chwili Liam odsunął się spokojnie.
-Nie kochanie, nie chcę abyś się zaraziła!-  spojrzałam głęboko w jego piękne, brązowe oczy i zachichotałam.
-To nie ma znaczenia, warto było, po prostu cię pocałować- gdy to powiedziałam Liam miał jeszcze większy uśmiech na twarzy i pochylił się bliżej mojej twarzy.
-Dobrze, no to zróbmy to jeśli warto- nie wiedziałam, co on ma na myśli, dopóki nie poczułam, że jego ciepłe usta zmierzają przeciwko mojej szyi, westchnęłam i pociągnęłam jego twarz z powrotem do siebie. Całowałam jego delikatne usta.

piątek, 20 września 2013

#67 Ważna informacja !!!!

Jak sam tytuł nosi będzie to coś ważnego. 

1. Będę mało się udzielać. Prawdopodobnie tylko w piątki, soboty i niedziele. Nie ze względu na szkołę, ale dlatego że mam karę na komputer :p Dzisiaj mogę napisać dlatego, że mama pozwoliła. 
a) Byłyby częstsze gdyby nie @Mary Styles, która nie chciała mnie zastępować przez pewien czas, ponieważ zajmuje się swoim BLOGIEM

2. Nie mogę zrozumieć dlaczego w mojej ankiecie nikt nie zagłosował na LIAMA -,- Nie lubicie go czy co. Jest mi przykro, dlatego że nie zagłosowaliście na Liama teraz będę wam nim spamować. Chyba, że ktoś nie zdążył zagłosować :c 

3. W notatce o 1000 wyświetleń prosiłam oto abyście pokazali, że jednak jesteście i czytacie moje imginy które dla was wyszukuję. Jak nie będziecie się udzielać to ja chyba usunę tego bloga :c

4. Wcześniej to już dawałam ale daję jeszcze raz
a) Mój ask (możecie, hejtować, pytać itp.) <klik>
b) Mój twitter (obserwujcie a ja się odwdzięczę się) <klik>
c) Mój facebook (możecie zapraszać tylko wiadomości że z bloga. Okej ?) <klik>
 
5. Pod tym postem zbieram dedykacje imaginów. 
a) (Do tych co będą pisać z anonimowego) podpiszcie się jakoś np. Fajny blog :) / owocova lili. 
b) Napisałam na przykładzie, że fajny blog chociaż w rzeczywistości nie jest fajny, bo nikt nie komentuje :c c) Ale piszcie z kim chcecie imaginy :)

sobota, 14 września 2013

#66 Louis Tomlinson

Chaos.
Totalny chaos.
Nigdy nie wątpiłam w to, że na kilka minut przed ważnym wywiadem znanej osoby jest zamieszanie. No, ale ludzie… to co tutaj się dzieje jest wprost… po prostu nigdy nie myślałam, że może być aż tak źle.
Przekleństwa.
Dźwięk tłuczonego szła.
Przekleństwa.
Dzwonki telefonów, które ciągle dzwonią.
Przekleństwa.
Jeszcze w życiu nie słyszałam tyle wulgarnych słów. Nawet nie wiedziałam, że można być aż tak oryginalnym w rzucaniu wyzwisk. Jednym słowem: CHAOS.
Za jakieś 30 minut najbardziej rozchwytywany boysband na świecie(jeśli się jeszcze ktoś nie zorientował to chodzi mi o One Direction ;D) ma udzielić wywiadu na żywo „The Ellen DeGeneres Show” i ma być to jakiś ważny wywiad, strasznie poważny. Przynajmniej tak mówi Paul, który od wczoraj chodzi i wydzwania gdzie tylko się da. Dobra.. zostawmy Paula i jego nerwy.
Zajmijmy się piątką sławnych chłopaków, którzy za 10 minut muszą być gotowi by wyruszyć na ten wywiad po to by na niego zdążyć, a ich…. Po prostu nie ma.
Chłopaki powinni siedzieć tu od godziny i szykować się by jako tako wyglądać, kiedy pokażą się ogromnej liczbie ludzi u Ellen, ale nie.. gdzie tam. Tak to się kończy imprezowanie do późna na dzień przed ważnym wywiadem. Już dostałam burę za to, że nie dopilnowałam ich wczorajszego wieczoru. No przepraszam bardzo, ale ja nie kazałam im upić się do nieprzytomności. Ba.. o wpół do drugiej (kiedy to postanowiłam opuścić lokal, po stwierdzeniu, że praca jednak dla mnie jest ważniejsza) sama przypomniałam im o dzisiejszym wywiadzie i ostrzegłam ich o tym, by się nie spóźnili. Co miałam więcej zrobić ? Przecież nie wezmę ich i nie zaprowadzę siłą do domu. Są dorośli.
- (T.I)! – uniosłam głowę, a mój wzrok spoczął na Lou, która z niewyobrażalną siłą posadziła Harrego na krześle. O.. czyli panowie w końcu zaszczycili nas swoją obecnością. Przed oczami mignął mi Zayn, który w biegu zapinał koszulę jednocześnie ściągając spodnie od dresu. Koło niego Liam starał się znaleźć drugiego buta, a Niall przegryzając kanapkę dostawał burę od Paula za ponad godzinne spóźnienie.
- (T.I)! Weź się za Louisa, a potem za Nialla. SZYBKO, BO NIE MA CZASU! – westchnęłam cicho i zeskoczyłam z parapetu. Podeszłam do siedzącego na krześle Louisa. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mam uczesać chłopaka, przy którym nie potrafię skleić jednego, sensownego zdania. Sięgnęłam po grzebień i lakier do włosów, a moje ręcę zaczęły się trząść jak galareta. Przymknęłam oczy, po czym odetchnęłam głęboko.
Spokojnie…
Nie ma się co denerwować.
To tylko Louis.
Twój przyjaciel Louis, który właśnie wpatruje się w ciebie tymi pięknymi, niebieskimi oczami, a na jego przystojnej twarzy pojawia się uśmiech, który tak uwielbiasz, a który przeznaczony jest tylko dla ciebie.
O matulu…
- (T.I).. wszystko w porządku ? – Jego głos przyjemnie pieścił moje uszy. Pokiwałam twierdząco głową, po czym jeszcze raz wzięłam głęboki wdech. Chłopak ponownie się uśmiechnął, a ja poczułam jak stado motyli zaczęło trzepotać tymi swoimi skrzydłami w moim brzuchu. Dlaczego z wszystkich chłopaków na całym świecie musiałam zakochać się właśnie w Louisie ? Dlaczego to nie mógł być ktoś inny ? Dajmy na to na przykład dozorcę w hotelu, gdzie na czas pobytu w Nowym Jorku zatrzymałam się z chłopakami.
Miły, przystojny, zabawny… dlaczego nie mogłam do niego poczuć to co czuję do Louisa ? W końcu Tomlinson jest moim przyjacielem. To nie fair, że niszczę naszą przyjaźń tym cholernym uczuciem.
- (T.I) ? Nie chciałbym cię pospieszać, ale nie mamy za wiele czasu… - Chłopak wyrwał mnie z zamyślenia. Fakt. To nie jest moment na zastanawianie się dlaczego pokochałam akurat jego. Później pozachwycam się jego uśmiechem, oczami, charakterem… ogólnie wszystkimi jego zaletami, które oczarowały mnie.
Zanurzyłam dłonie w jego włosach i zaczęłam układać je w dobrze fanom znany, roztrzepany sposób. Kilka kosmyków w lewo, kilka w prawo. Grzywka bardziej do góry. Gotowe. Muszę przyznać, że tak szybko jeszcze nigdy nie czesałam. Wyrobiłam się w jakieś 5 minut. Mogę śmiało powiedzieć, że pobiłam rekord.
Wstrząsnęłam butelką z lakierem do włosów, po czym położyłam dłoń na twarzy chłopaka zakrywając mu oczy. Starałam się ignorować przyjemny dreszcz jaki wstrząsnął moim ciałem po dotknięciu naszych ciał. Zawsze reaguję tak na jakikolwiek kontakt z ciałem Brytyjczyka. Nawet jeśli jest to takie zwyczajne zakrycie mu oczu w celu Ochojnu przed lakierem do włosów.
Rozpyliłam lakier po włosach utrwalając jego fryzurę, po czym posłałam mu delikatny uśmiech.
- Koniec. Jesteś wolny…
- Dziękuję. – Louis posłał mi ten swój zniewalający uśmiech, a moje nogi momentalnie zrobiły się jak z waty. Ludzie… muszę się jakoś wyleczyć z tej chorej miłości. Przecież my nigdy nie będziemy razem. On jest sławny, przystojny. Może mieć mnóstwo dziewczyn. W życiu nie zwróci uwagi na taką zwykłą pomocnicę stylistki jaką byłam ja. Westchnęłam cicho i sięgnęłam po Kolejny grzebień, kiedy na fotelu usiadł Niall. Chłopak od razu prawidłowo odczytał moją minę. On jako jedyny wiedział o tym co czuję do Tomlinsona.
- Czesałaś Louisa.. prawda ? (T.I) kiedy ty w końcu powiesz mu co do niego czujesz ?
- Nigdy.
- Ale…
- Nie, Niall nie ma żadnego „ale”. Taki chłopak jak on nigdy nie zwróci uwagi na mnie. Jestem nikim, rozumiesz ? On jest uprzejmy, zabawny, przystojny, ale przede wszystkim jest sławny. Powinien być z jakąś super modelką, z którą będzie się wspaniale prezentował, a ich związek będzie uwielbiany przez miliony fanek na całym świecie, nie ze mną. To nie jest moja bajka. Nie chce niszczyć naszej przyjaźni. Jakoś się wyleczę z tego uczucia.
- Jesteś tchórzem. Powinnaś pójść i powiedzieć mu prosto w twarz, że go kochasz. Wiesz dobrze, że to rozwiązanie jest najlepsze. – przez chwilę w milczeniu zajmowałam się jego włosami. Nudziły mnie już takie rozmowy. One zawsze kończyły się tak samo. Niall namawiał mnie na wyjawienie swoich uczuć, ja odmawiałam. I tak bez końca…
- Nie farbuj włosów. Seksownie wyglądasz z tymi brązowymi końcówkami.. – posłałam mu szeroki uśmiech, a Niall parsknął śmiechem.
- Dzięki, ale nie zmieniaj tematu… to jak? Pójdziesz do niego ?
- I co mu powiem ? „Słuchaj Louis, kocham cię, ale wiem, że nie odwzajemniasz mojego uczucia, więc o tym zapomnij. Nie przejmuj się mną. Po prostu chciałam żebyś wiedział.” ? Wyjdę na idiotkę.
- Wcale nie.. – Gwałtownie odwróciłam się z grzebieniem w dłoni. Spojrzałam na Louisa, który wpatrywał się we mnie tymi swoimi niebieskimi, pełnymi niedowierzania, ale też pewności siebie oczami.
- Louis… jak długo tu stoisz ?
- Wystarczająco długo by dowiedzieć się o twoich uczuciach. (T.I) dlaczego mi nie powiedziałaś ?
Westchnęłam cicho. Czyli nadszedł czas prawdy ? Zerknęłam na Nialla, który uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Założę się, że specjalnie to ukartował bym końcu powiedziała prawdę. Słowo daję, że kiedyś zapłaci mi za to.
- Bałam się, że zniszczę tym naszą przyjaźń. I miałam rację… ale teraz już wiesz i co z tego ? Przecież i tak nie odwzajemniasz tego, a ja nie chcę….. – mój jakże beznadziejny monolog został przerwany przez usta Louisa, które nagle naparły na moje. Cholera, jak on wspaniale całuje.
Niewiele myśląc upuściłam grzebień na ziemię i odwzajemniłam jego pocałunek. Objęłam dłońmi jego kark, a on objął mnie w talii. Tak długo czekałam na ten moment, tak długo o tym marzyłam…
Po chwili – zdecydowanie za szybko według mnie – Louis oderwał się ode mnie i oparł się czołem o moje czoło.
- Nigdy nie mów tego czego nie jesteś pewna… to nie prawda, że nie odwzajemniam twojego uczucia.
- Czekaj.. co ?
- Kocham cię (T.I)… - On to naprawdę powiedział ? Właśnie wyznał mi miłość ? Nie przesłyszałam się, prawda ? Louis Tomlinson, chłopak w którym podkochuje się od kilku dobrych miesięcy właśnie wyznał mi, że czuje do mnie to samo.
O matko…
Wpiłam się w jego usta, a Louis ochoczo odwzajemnił pocałunek. Zaśmiałam się cicho, kiedy chłopak przygryzł moją dolną wargę, po czym ponownie złączyliśmy nasze usta w gorącym pocałunku. Nasze języki toczyły zażartą walkę, a ja czuję, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Nic, ani nikt, nie może teraz mi zepsuć humoru.
- Ekhm… - a jednak myliłam się. – Nie chce wam przeszkadzać gołąbeczki, ale nie mam zamiaru patrzeć jak się klonujecie. I pragnę przypomnieć, że wywiad jest za 10 minut, a ja nadal jestem w rozsypce.
Oderwałam się od Louisa, a swój wzrok przeniosłam na Niallera, który szczerząc się wpatrywał się w naszą dwójkę. Oj grabisz sobie Horan, grabisz. Poczułam jak usta Louisa muskają mój policzek, a jego dłonie puszczają mnie.
- Racja. Musimy się pospieszyć. Jak skończysz, to porozmawiam sobie z nim o tym, że nie przeszkadza się dwójce zakochanym, którzy są sobą zajęci.
Zarumieniłam się na jego słowa, a Nialler jedynie machnął lekceważąco dłonią. Tomlinson jeszcze raz cmoknął mnie w usta, po czym ruszył na pomoc Harremu, który zaplątał się w koszuli nakładając ją. Odwróciłam się w stronę Irlandczyka, a ten uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Dziękuję Niall.

- Do usług, od tego są przyjaciele.

piątek, 13 września 2013

#65 Niall Horan

Bardzo ciekawy i smutny...
Dzisiejszy dzień jest taki smutny ;c kto mnie pocieszy ???
A jak przeczytamy to wchodzimy do @ Marta Jankowska i wchodzimy na jej bloga klik.
P.S @ Marta Jankowska może to być zamiast dedykacji, bo nie odpowiedziałaś z kim chcesz :)
---------------------------------------------------------
Noc. Ciemna, głucha noc. Szłam lekko oświetloną drogą przez park. W pewnym momencie usłyszałam za sobą kroki, które były coraz bliżej. Sparaliżował mnie strach.
- Amy! - Ktoś zawołał.
Kamień spadł mi z serca. "Spokojnie, spokojnie to tylko Chris" - Uspokajałam się w duchu.
Odwróciłam się do niego. Miał na sobie zieloną bluzę z zapinanym kapturem.
- Nie strasz ludzi. - Rzuciłam do niego.
- Sorry, ale zapomniałaś czegoś. - Podał mi Ipod'a.
- Przecież mogłeś przynieść mi go jutro do szkoły.
- No wiem, ale chciałem cię jeszcze zobaczyć. - Złapał mnie za rękę, którą od razu uwolniłam z jego uścisku.
- Chris wiesz przecież, że mam chłopaka i go kocham. Do ciebie nic nie czuję, tylko i wyłącznie przyjaźń.
- Tak, rozumiem. - Odwrócił się i odszedł. Zrobiłam to samo.

* Dzień później*

- Hej kochanie. - Przytulił mnie od tyłu.
- Hej. - Odwróciłam się twarzą do Nialla.
- Co dzisiaj robisz?
- Jeszcze nie mam planów. A co?
- A mogę cię porwać?
- Ty zawsze. - Pocałowałam go.
Niall złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Szliśmy w zdłuż korytarza. Obserwowałam wszystkie twarze dziewczyn, które miały zazdrość w oczach. No tak, przecież w pełni można zrozumieć ich zachowanie. Niall to jeden z największych ciach w szkole. Każda z dziewczyn do niego zarywała. Oczywiście uroda, urodą, ale też jest ważne dobre serce, prawda? Niall to ma. Dla mnie to chłopak idealny.
Pierwsza lekcja...nuda, druga lekcja...nuda, trzecia lekcja...nuda, czwarta, piąta, szósta, siódma...to samo.
- Na reszcie koniec! - Krzyknęłam, gdy wyszłam na dziedziniec przed szkołą.
Doszła do mnie moja przyjaciółka Emily i jej o 2 lata młodsza siostra Sophie.
- Hej bbe. - Smile od Emily
- Hej. - Przytuliłyśmy się. - Hej, Soph.
- Hej.
- Masz dzisiaj czas? - Zapytała się Emi.
- Nie, już coś Niall zaplanował.
- Szkoda, ale fajnie. - Pocałowała mnie w policzek i odeszły.
Tylko patrzyłam na plecy Emily. Nie widziałam u niej nigdy takiego zachowania.
- Hej, już jestem. Możemy jechać. - Niall pociągnął mnie za rękę w stronę parkingu. (Każdy dziewiętnastolatek ma tu auto. Tak tyle mam lat) Ja się w ogóle nie ruszałam. Byłam w coś zapatrzona. Nie w coś, a raczej w kogoś. Chris siedział na ławce na przeciwko nas. Jego oczy były wpatrzone wprost we mnie. Zrobiło mi się przykro. Patrzyliśmy się na siebie jeszcze przez chwilę, ale powiedziałam tylko bezgłośnie "Przepraszam" i odwróciłam się do Nialla.
- Możemy iść. - Rzuciłam krótko, wymuszając uśmiech, ale starałam się aby wyglądał jak najbardziej na szczery.
- Wszystko w porządku? - Zmierzaliśmy do jego czarnego mustanga.
- Jak w najlepszym. - Wsiadłam pośpiesznie na miejsce pasażera.
On wsiadł na miejsce kierowcy i już odpalał silnik. Wyjechaliśmy z parkingu. Droga przeminęła w jak największej ciszy. Starałam się jak najmniej odzywać. Niall zatrzymał pojazd przed moim domem.
- Będę po ciebie o 7 PM, pasuje kocie?
- Jak najbardziej. - Musnęłam jego usta.
Wysiadłam, trzaskając drzwiami. Spojrzałam przez ramię. Na jego twarzy zagościło zdziwienie. Odwróciłam głowę z powrotem. Nie zważając na nic pobiegłam do domu. Akurat drzwi frontowe zamknęłam cicho i delikatnie, aby nie obudzić mojej malutkiej siostrzyczki.
- Mamo? - Weszłam do kuchni.
Moja rodzicielka gotowała obiad. Ona to typowa kobieta biznesu, ale też normalna matka. Ma pracę w dużej firmie na stanowisku dyrektora. Tylko, że gdy przychodzi do domu gotuje obiady, kolacje, wychowuje nas. Jest moim wzorem, a ojciec? Ojca nie ma tygodniami, miesiącami, bo jest stylistą gwiazd.
- Witaj córeczko. Za 15 minut będzie obiad.
- Dobrze. - Podeszłam do niej i cmoknęłam w policzek.
Wyszłam z pomieszczenia. Udałam się po schodach do góry i do pokoju. Torbę rzuciłam w kąt, z biurka zabrałam laptopa. Usiadłam na łóżku i go włączyłam. Weszłam na Facebooka, Twittera i Youtuba. Posiedziałam jeszcze trochę i musiałam zejść na dół. Siedzieliśmy już przy stole, zaczęliśmy swoją wspólną obiado-kolację.
- Amy, masz jakieś plany na później? - Zapytał tata.
- No kurczę, wszyscy o to pytają. Mam, Niall mnie gdzieś zabiera.
- Spokojnie, tylko kochanie pytam. - Zaśmiał się lekko.
- Ja też chcę już chłopaka. - Wypaliła Ashley.
Ash to moja "ukochana" siostrzyczka. Ma 14 lat, no ale przecież ją kocham.
- Masz jeszcze czas. - Wystawiłam język w jej stronę.
- Ale...
- Ashley, nie zaczynaj... - Upomniała ją mama.
Reszta posiłku minęła w całkowitym spokoju.
- Kath jeszcze śpi? - Spytałam.
- Tak, czyli mam noc z głowy.
- Może nie będzie, aż tak źle. - Uśmiechnęłam się na samą myśl o mojej ukochanej rocznej siostrzyczce.
Po skończonym posiłku powiedziałam ładnie "Dziękuję", talerz włożyłam do zmywarki i poszłam do pokoju. Zegarek wskazywał 05.50 PM. Gdy już byłam w mojej komnacie przeszłam do własnej łazienki, aby wziąźć relaksujący prysznic.
Po czynności wciągnęłam na siebie bieliznę. Wróciłam do pokoju i z szafy wyciągnęłam czarne rurki, białą bokserkę i niebieski sweterek. Włożyłam to na siebie. Telefon wsunęłam do kieszeni razem z kluczami. Zbiegłam na dół, uważając żeby nie wywalić się na schodach. W salonie siedzieli wszyscy i mała Kath też. Na dworze padało. Spojrzałam na zegarek...06.56 PM. Jeszcze 4 minuty do mojej randki, a tam leje jak z cebra.
Usłyszałam klakson.
- Niall już jest.
Pocałowałam wszystkich w policzek, a Kath w czółko. W holu jeszcze tylko założyłam czarne trampki.
- Pa! - Krzyknęłam, a w odpowiedzi otrzymałam to samo, po czym wyszłam.

* Niall*

Podjechałem pod jej dom i zatrąbiłem. Krople deszczu uderzały o dach, a wycieraczki nie nadążały. Ale mam nadzieję, że mój plan wypali. Już wiem, że to ta jedyna. W nikim innym się tak nie kochałem jak w Amy. Ona to słodka, urocza, inteligentna dziewczyna. Gdy wsiadła do mojego auta od razu ją pocałowałem i ruszyłem.
- Co się kochanie stało? - Widziałem, że coś ją gryzie od rana.
- A nic takiego. - Uśmiechnęła się.
- No, ok. - Nie będę przecież siłą tego z niej wyciągał.
Jechaliśmy już od jakiegoś czasu. Położyłem rękę na jej udzie, a ona zamknęła ją w swojej małej dłoni. Po krótkiej ciszy Amy krzyknęła "Uważaj", a ja patrząc w dal zobaczyłem światła. Jechaliśmy 90 km/h, a rozpędzona ciężarówka prosto na nas. Gwałtownie skręciłem kierownicą, po czym uderzyliśmy w drzewo. Ja uderzyłem głową w kierownicę i przez chwilę straciłem kontakt z rzeczywistością. Po czasie odzyskałem przytomność...O BOŻE!! Amy!
Na szczęście żyła, ale z nosa leciała jej krew, miała też rozciętą rękę, a w ranie wbity kawałek szkła z przedniej szyby.
- Amy, kochanie! - Spojrzała na mnie tępym wzrokiem.
- N-Niall, kocham Cię. - Powiedziała ledwie słyszalnie.
- Ja też Cię kocham, ale się trzymaj. Nie zamykaj oczu! - Udało mi się jakoś wyciągnąć komórkę i zadzwoniłem po pogotowie.
Zacząłem płakać, płakać jak małe dziecko. Amy pluła krwią. Stawała się coraz słabsza.
- Nie opuszczaj mnie proszę!
- N-Niall...
Z ledwością się zbliżyła i mnie pocałowała, więc ja przycisnąłem swoje usta do niej. Czułem smak czerwonego płyny, ale chciałem też na zawsze poczuć jej usta na moich. Łzy spływały po moich policzkach. Pocałowałem ją jeszcze mocniej, po czym się odsunąłem. Dławiła się krwią.
- To wszystko moja wina. - Powiedziałem.
- To jest niczyja wina. Bóg tak chciał. - Udało jej się wykrztusić.
- Ale ja nie chce, żeby mi ciebie zabierał! Zostaw ją w spokoju!
Z uszu zaczęła płynąć jej ta sama wydzielina.
- Przepraszam. - Szeptnąłem.
Ona pokiwała tylko głową na "nie" i spojrzała na mnie. W jej oczach wygasały już iskierki życia.
- Trzymaj się kochanie!
Ale ona zamknęła oczy. Nic już nie mówiła, nie reagowała...nie oddychała...odeszła...na zawsze.
Usłyszałem wyjące syreny. Reszty nie pamiętam, kolejny raz straciłem przytomność...

*Tydzień później*

Jej już niema. Mojej kochanej Amy już niema. Siedzę przy jej grobie. Jestem sam, sam jak palec. Czy będę jeszcze mógł kogoś pokochać tak samo? Wątpię. Czy będę mógł jeszcze normalnie żyć? Nie sądzię. Brakuje mi jej, tak cholernie brakuje. Nikt nie wspomina tego co się wydarzyło, nikt o niej nie wspomina przy mnie. Żałuję, że to nie byłem ja...żałuję... Wszyscy mnie tylko pocieszają, jej rodzina też. Dlaczego oni nie mówią, że zabiłem im córkę? Dlaczego?! Wszyscy mówią "Bóg tak chciał" Tak! Zabrał mi Amy!! Wpatruję się tylko w jej zdjęcia jak debil z nadzieją, że to się nie wydarzyło, że to tylko koszmar, z którego się zaraz obudzę...marne nadzieje...
Na grobie obok kwiatów połżyłem czerwone pudełeczko.
- Amy czy zostaniesz ze mną na zawsze? - Powiedziałem patrząc na jej zdjęcie na nagrobku.
Wydawało mi się tak gdyby się uśmiechnęła, a wiatr unosił słowo "Oczywiście". Moje kąciki ust w jednym momencie uniosły się ku górze. Z kieszeni wyciągnąłem jeszcze jedną rzecz. Żyletkę. Pociądnąłem nią 3 razy po prawej ręce, a później po lewej. Usłyszałem głos Amy:
- Nie rób tego.
Był to kolejny raz, cichy szept unoszący przez wiaterek. Dało się odczuć, że uchodzi ze mnie życie.
- W imię miłości i będziemy kochanie na zawsze razem.
Wypowiedziałem cicho słowa, po czym zmknąlem oczy na zawsze...dla Amy.

czwartek, 12 września 2013

#64 Coś z okazji 1000 wyświetleń + kawałek mojego opowiadania

Wow. Jest 1000 wyświetleń na blogu. Ale nikt nie daje znaku życia ;_; Dajcie chociaż jakiś jeden malutki komentarz. To i tak dla mnie dużo znaczy, bo wiem że mam dla kogo szukać ciekawych imaginów :) 
Teraz coś dla mojej kochanej @Mary Styles, która zmusiła mnie abym dodała kawałek mojego niedokończonego opowiadania ;_; Będę tego żałowała do końca życia ;_; 
--------------------------------------------------------------------------
 
[***] Opowiedziałam Liamowi całą historię. W jego oczach widziałam żal i współczucie. Zaproponował mi abym u jego i chłopaków została na noc, a jutro pójdą ze mną po resztę moich rzeczy.
- Ale gdzie ja będę mieszkać ? Przecież jeszcze się uczę ! Nie stać mnie na wynajem mieszkania.
- Jak to gdzie będziesz mieszkać !? U nas. Będziesz tu mogła mieszkać do kiedy będziesz chciała. [***]

środa, 11 września 2013

#63 One Direction jako...

Dzisiaj znalazłam 1D jako... Jest tego 18, ale są mega boskie i śmieszne :>
-----------------------------------------------------------
One Direction jako...

#1
Plakaty
Liam: Ona się rozbiera! Nie będę patrzeć! 
Zayn: Laska przesuń się, lustra nie widze! 
Harry: Dawaj mała! Jeszcze stanik!

#2
Sprzedawcy 
Liam: O nie, ! nie będę ci mógł wydać grosika reszty! przepraszam! pójdę do więzienia ! Wybacz mi!

#3  
Uczniowie 
Harry: Proszę Pani , czy wstawiłaby mi pani 6?
Nauczycielka: A za co Haroldzie?!
Harry: Za moją Dupencję! Ładna?
Liam: *ściąga na teście* Proszę pani, ja ściągam! Przepraszam, nie powinienem! Niech mi pani wybaczy, jestem okropny!

#3
Dostawcy pizzy : 
Harry: A w środku mój nr tel 
Niall: Należą się dwa kawałki za dostawę
Liam: O, zapomniałem o sosie. To na koszt firmy

#4
Ochroniarze:
Niall:. Daj chipsy to cię wpuszczę.
Zayn: wyglądasz lepiej ode mnie. Nie wpuszcze. Żart, nikt nie wygląda lepiej ode mnie.

#5
Psycholodzy.
Harry: A więc jaki masz problem.
Ty: To ty jesteś moim problemem.
Hazz: Podobno z problemami najlepiej się przespać...

#6
Super bohaterzy
Louis: Superman is here
Liam: Spokojnie opuszczamy budynek
Zayn: Tą laskę trzeba uratować!
Niall: JEDZENIE SIĘ SPALIŁO

#7
*Koniec Świata*
Liam: Tak, łyżki się skończą!
Zayn: UMRĘ ZE ŚWIETNĄ FRYZURĄ
Niall: Tyle jedzenia jeszcze zostało

#8
*Fabryka czekoladek*
Louis: Niall przestań tyle jeść
Harry: Czy tylko mi te czekoladki coś kształtem przypominają? 

#9
*W Twoim domu*
Niall: Mogę dokładkę obiadu?
Harry: Ale masz wspaniałą i seksowną mamę
Zayn: Świetnie wyglądam z Twoją rodziną.
Liam: Rozlałem zupę! Przepraszam, zaraz wypiorę obrus i odkupię Ci nowy, wybacz!
Louis: Ale masz Kevinów za oknem!

#10
Mężowie.
Zayn: Wyglądam w tym lepiej.
Harry: Sex ?
Liam: Może dać ci kocyk ?
Niall: Żarcie przynieś!

#11
*spowiedź w kościele*
Liam: Zapomniałem umyć się wczoraj, kiedy Zayn kichnął to nie powiedziałem na zdrowie.

#12
Dietetycy
Harry: Zdejmij bluzkę *klientka zdejmuje* już wiem co cię pogrubia! Stanik! Stanik zdejmij i będzie ok!

#13
Rodzice... *znalezli narkotyki*
Liam: Jak mogłeś coś takiego zrobić! Ale prosze nie płacz! przepraszam! !

#14
Dziennikarze
Niall: Och, a tu wstawimy przepis na golonkę, tutaj na spaghetti, a tu na jakąś karkówkę

#15
Policjanci
Liam: Dowód i prawo jazdy poprosze
Ty: Ale ja zapomnialam (płaczesz)
Liam: Ojej nie płacz możesz jechać dalej

#16
Fanki 1D
Liam: omg on znowu zrobił tc aaaa...
Louis: Larry is real i chuj
Zayn: RT jeśli uważasz że Zayn jest boski

#17
Nauczyciele.
Harry: Na semestr masz 3.
Ktoś: Ale moja babcia mówi, że jest pan seksowny!
Harry: A widzisz, jednak 5.

#18
Ojcowie
Niall: Zobacz jedz tak jak tatuś
Harry: Kochanie nie bój się tego kotka pogłaszcz go
Zayn: Będziesz miał taką samą fryzurę jak tata

wtorek, 10 września 2013

#62 Zayn Malik

Wow *-* Cudowne, a zarazem straszne *-* Chyba dostanę zawału serca :3 Po przeczytaniu wchodzimy Tutaj
--------------------------------------
Czułam, że ręce faceta są wszędzie. Moje oczy zalewały się łzami, a widok Zayn'a tylko pogarszał sprawę. Moja bluzka była w strzępach, spróbowałam się wyrwać. Udało mi się, lecz po chwili mocno oberwałam w twarz. Mężczyzna złapał mnie za ramiona, odchyliłam się do tyłu, by uciec przed tymi lepkimi łapami. Niestety, zrobiłam to tak nieudolnie, że jego paznokcie wbiły się w moje ręce. Po chwili ściekała po nich krew. Kolejne uderzenie i ból, którego nie da się opisać. To nie był zwykłe uderzenie, ale dopiero po kilku sekundach doszłam do tego, co się stało. Zauważyłam gwóźdź w dłoni mężczyzny, a po moim policzku płynęło coś ciepłego i lepkiego.
- Nie! - usłyszałam krzyk Zayn'a. - Wykrwawi się!
Mój oprawca zaśmiał się diabolicznie i uniósł głowę do góry. To był odpowiedni moment na ucieczkę i najprawdopodobniej jedyny. Spojrzałam ze smutkiem na mulata i spróbowałam wstać. Dobrze widziałam, jak przysunął się do monitora i z przerażeniem pokręcił głową. Udało mi się podsunąć po ścianie. Było mi słabo, ale nie zwracałam na to uwagi. Kopnęłam mężczyznę z całej siły w krocze. Zdusił śmiech i zgiął się w pół.
- Ty dziwko. - wydusił.
Nie było mi go żal, pobiegłam przed siebie i wbiegłam po schodach. Wybiegłam na dwór i rozejrzałam się dookoła. Budynek, w którym się znajdowałam był jakąś opuszczoną fabryką, otoczoną polami. Nie miałam dokąd uciec. Spojrzałam na samochód i podbiegłam do niego. Jak poprowadzę ze związanymi rękami? Zwróciłam głowę w kierunku budynku i zauważyłam kawałek ostrego metalu wystającego z muru. Musiał być kiedyś rynną. Bez zastanowienia ruszyłam w tą stronę i odwróciłam się tyłem. Tylko się nie przetnij, tylko się nie przetnij, to było wszystko o czym myślałam. Przyłożyłam nadgarstki do zardzewiałego metalu. Delikatnie potarłam sznurem o ostrą krawędź i po chwili byłam wolna. Znów stanęłam przy samochodzie i szarpnęłam drzwi. Otworzyły się z ogromnym trzaskiem, a ja szybko znalazłam się w środku. Zaczęłam tracić nadzieję, ale kluczyk był w stacyjce. Zaśmiałam się z głupoty mężczyzny, który właśnie wychodził na zewnątrz. W jego tkwił pistolet, który wycelował prosto we mnie. Ruszyłam z piskiem opon, ale było z późno. Mężczyzna wybił przednią szybę. Uchyliłam głowę przed ułamkami szkła, ale jeden z nich smagnął mnie po policzku, wbijając się w ranę, którą już miałam. Syknąłam z bólu, ale jechałam dalej. Padały kolejne strzały i tylna szyba tez została wybita. Jeszcze jeden wystrzał i byłam wystarczająco daleko, by nie mógł trafić. Zaczęłam cieszyć się jak głupia i rytmicznie uderzać w kierownicę. Poczułam prąd przechodzący przez moje ramię i szybko na nie spojrzałam. Krew, wszystko co widziałam, to czerwona od krwi bluzka. Dostałam, postrzelił mnie.
Polna droga wydawała się nie mieć końca, a ból z każdą chwilą się wzmagał. Policzek piekł mnie niemiłosiernie, a prowadzenie jedną ręką zdecydowanie mi nie wychodziło. Wreszcie zobaczyłam w oddali drogę i jadące po niej samochody. Wjechałam na ruchliwą ulicę i przycisnęłam pedał gazu. Do domu, do Zayn'a. Najszybciej jak się da.

Dojechałam do Londynu, ale gdzie dalej? Nie znałam drogi do domu, bo kiedy tam jechałam miałam zawiązne oczy. Odwróciłam głowę i zawyłam z bólu. Na nowo otwarłam ranę na poliku i pocieknęła świerza krew. Myślałam, że to koniec, ale coś zamajaczyło mi na fotelu obok, a był to telefon. Tak durnego człowieka jeszcze nie poznałam, Zaśmiałam się. Zatrzymałam pojazd na parkingu i nic nie robiłam sbie z krzyków przechodniów. Wybrałam numer, a odpowiedział mi wściekły głos Zayn'a.
- Gdzie ona jest!
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, tylko dlatego, że usłyszałam jego głos.
- Właśnie z nią rozmawiasz. - powiedziałam cicho.
- Britnej? Gdzie jesteś? - zapytał z troską w głosie.
- Na parkingu przy jakiejś kawiarni, poznasz po samochodzie z wybitą przednią i tylną szybą.- mój głos załamał się i cicho jęknęłam z bólu.
- Nie rozłączaj się, słyszysz? Zaraz będę.
Czekałam i czekałam, aż w końcu zobaczyłam znajomy samochód. Czy nie za długo im to zajęło?
- Impossible! - usłyszałam Niall'a.
- Spokojnie nic mi nie jest. - uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili moją twarz wykrzywił grymas bólu.
Liam otworzył drzwi i razem z Lou wyciągnęli mnie z wraku, bo to nie był już samochód.
Stanęłam na własnych nogach i powoli ruszyłam w stronę ich wozu, chcieli mnie zanieść, ale im nie pozwiliłam.
- Dam radę sama! - uniosłam się.
Zayn patrzył na wszystko z boku, był oszołomiony.
- Zadziora. - szepnął Lou.
Poczyłam się urażona i trzepnęłam go w ramię i to tą postrzeloną ręką, przez co skrzywiłam się lekko.
- Jesteś cała we krwi, straciłaś jej tak dużo, a masz siłę stać? - zapytał Niall.
- W końcu jestem zadziora. - zaśmiałam się.
Otworzyłam drzwi i powoli usiadłam na tylnym siedzeniu.
- Zawieziecie mnie do szpitala, czy nie?
Po chwili ruszyliśmy z głośnym piskiem. W samochodzie poczułam się gorzej.
- Niall, chyba ze mną źle. - szepnęłam, a chwilę później przed oczami miałam tylko ciemność.

Obudziłu mnie ciche popiskiwania maszyny. Dotknęłam swojego policzka, by zerwać coś co było do niego przymocowane.
- Nawet. O. Tym. Nie. Myśl. - warknięcie Zayn'a sprawiło, że otworzyłam oczy.
To nie był szpital, tylko czyiś dom.
- Gdzie jestem?
- To dom mojego kolegi, który jest lekarzem. Nie mogliśmy zabrać cię do szpitala, wezwaliby policje, bo masz ranę postrzałową. Teraz się obudziłaś i będziemy mogli zabrać cię do domu. - w jego oczach widziałam łzy, a gdy wyciągnęłam do niego rękę, ujął ją z miłością. Dotykał moich palców, a z każdą chwilą pragnęłam byś już w domu. Tylko z nim.
Do pokoju wszedł nieznany mi mężczyzna. Uśmiechnął się na mój widok.
- Obudziła się księżniczka. - powiedział miłym głosem. - Więc możecie jechać. Pamiętaj co musisz kupić, a opatrunki trzeba będzie zmieniać codziennie.
Mulat kiwnął głową i pomógł mi wstać. Chciałam iść sama, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Padłam prosto w ramiona chłopaka, ale spróbowałam znowu. Tym razem poszło mi lepiej.
- Silna z ciebie dziewczyna, nigdy nie widziałem tak poważnych ran, praktycznie śmiertelnych. Przeżyłaś, co graniczyło z cudem, a jeszcze udało ci się uciec. - zaśmiał się nieznajomy.
- I przy okazji zdążyłam go porządnie kopnąć. - uśmiechnęłam się lekko, a na twarzy mężczyzny pojawił się szczery podziw.
Doszłam do drzwi, ale Zayn nie pozwolił mi dalej iść. Wziął mnie na ręce z taką łatwością, jakbym nic nie ważyła. Położyłam ręce na jego karku i wtuliłam się w jego tors. Cicho zaprotestowałam, kiedy chciał mnie usadzić z tyłu i wypuścić.
- Ja prowadzę. - dobiegł mnie głos Liam'a.
Przez całą drogę siedziałam na kolanach chłopaka, którego bezgranicznie pokochałam.

-Obódź się kochanie, trzeba zmienić opatrunek. - usłyszałam cudowny głos.
Podniosłam głowe i popatrzyłam prosto w piękne brązowe oczy. Podniosłam się i usiadłam na łożku.
- Która godzina? - zapytałam.
- Dokładnie 16.
- To spałam zaledwie kilka godzin. - uśmiechnęłam się.
- Raczej ponad dzień. - szepnął chłopak i także usiadł na łóżku.
- Trzeba zmenić ci opatrunki. - dodał glośniej.
Wstałam i pomaszerowałam do łazienki, czując na sobie wzrok Zayn'a
Wyszłam ubrana tylko w ręcznik i czrwona jak buraczek.

Oczami Zayn'a:

Britney stanęła w drzwiach do łazienki, a mi odjęło mowę. Jej zarumienione policzki i przygryziona warga doprowadzały mnie do szaleństwa. Podeszła i usiadła tyłem do mnie. Opuściła ręcznik, a moim oczom ukazały się jej nagie plecy. Drżącymi rękami zdjąłem stary opatrunek i zacząłem wcierac maść w jej rozgrzane ramię. Delikatnie muskałem opuszkami jej bark, a gdy odwróciła się przodem, zamarłem.Chwilę zajęło m dojście do siebie, a gdy znów zobaczyłem cudowny rumieniec, coś ścisnęło mnie za serce. Przecież ona mogła umrzeć, a tego bym nie wytrzymał. Zdjąłem plaster na jej policzku i nałożyłem maść. Betany przymknąła oczy i westchnęła. Zakładanie opatrunku poszło już o wiele łatwiej.
Potrzebowałem zimnego prysznica, teraz, natychmiast. Stanąłem pod strumieniem wody w kabinie i nie zwracałem uwagi na to, że byłem ubrany. Tylko zimna woda mogla mi pomóc w opanowaniu myśli i oderwaniu ich od wspomnienia nagiegi ciała dziewczyny, którą zostawiłem samą w pokoju. Nie wiem co mogła sobie pomyśleć, ale musiałem ochłonąć.

Oczami Betany:

Wstałam z łóżka, ubrałam się w dresy i wyszłam z pokoju. Na korytarzu natknęłam się, nie wpadłam na Zayn'a. Opierałam swoje ręce na jego nagim torsie, a jego oddech ogrzewał moją szyję. Ciało miał nadal wilgotne, przejechałam rękami po jego brzuchu i zatrzymałam się na jego karku. Spojrzałam prosto w jego pociemniałe z pragnienia oczy. Bez wahania wpiłam się w jego usta, a nasze języki złączyły się w cudownym tańcu. Pociągłam go w kieruknku sypialni, na co cicho jęknął.
- Britney.
- Zamknij się debilu. - powiedziałam i znów wpiłam się w jego usta. Chłopak podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami.

#61 Liam Payne

To jest takie smutne :c. Łzy leciały mi strumieniami jak to czytałam :c
Włączcie sobie do czytania Perfect - Hedley :c
---------------------------------------------------------------


Tamte chwile życia wspominam bardzo często. Wspominając często płacze. Dlaczego? Bo to są te najważniejsze w całej mojej egzystencji. Życie jest takie niesprawiedliwe. Trzeba żyć dalej. Świat, który uważam za idealny istnieje tylko w mojej głowie.

***
-Liaaaaaaam! Zaczekaj! Ja już nie mogę biec! – wołała mnie ośmioletnia dziewczynka, która jest moją przyjaciółką. Ja jednak nie miałem zamiaru się zatrzymywać. Chciałem, aby nasza zabawa trwała i trwała – No weź! Nigdy mnie nie słuchasz! To że jesteś o rok odemnie starszy, to nie znaczy, że masz mnie w zupełności olewać! – krzyczała, już zdyszana [T. im.] –Nie to nie! Ja już cię nie gonię! – musiałem się już zatrzymać, bo by się obraziła na wieczność. Odwróciłem się ona stała dziesięć metrów dalej. Stała tyłem do mnie. Zauważyłem, że głowę ma lekko uniesioną do góry, a ręce skrzyżowane na piersi. Jej długie, kręcone, kasztanowe włosy delikatnie się poruszały pod wpływem powietrza. Podeszłem do niej i zacząłem ją przepraszać:
- [T. im.] nie obrażaj się już, przepraszam cię – mówiłem skruszony, dziewczynka się do mnie odwróciła.
-Ale Liam ty nigdy się mnie nie słuchasz, nawet nie chcesz słuchać co do ciebie mówię i jak tu mamy się przyjaźnić? Myślisz, że dzień w dzień będę cię ganiała po całym mieście, aby chwilę z tobą porozmawiać? Nie Liaś tak się nie robi.
-Masz rację. Przyjaciele powinni rozmawiać. Przepraszam, wybaczysz? – pytałem z nadzieją.
- Wybaczam

***

-[T. im.] chodź już i tak będziesz tam najpiękniejsza – wołałem od dzisiaj czternastoletnią przyjaciółkę. Mamy iść na plażę, ale jak zwykle [T. im.] nie może się wyszykować. 
-Chwilka, daj mi jeszcze pięć minut! – wołała z góry. Ja nadal czekałem na dole przy schodach nie miałem wyboru.
-Ile mam ci tłumaczyć, że i tak jesteś piękna, a jakiekolwiek dodatki są ci zbędne, więc chodź już, bo zanim dotrzemy na plażę to noc nas zastanie.
-Już schodzę – po chwili usłyszałem kroki na schodach. Wreszcie już zacząłem się niecierpliwić. Podniosłem głowę i ujrzałem ją. Tak jak wcześniej mówiłem ślicznie wygląda, ale weź tu jej mów, jak ona uważa, że tak nie jest. Ale nic. Stanęła przedemną, wzniosła się na placach i złożyła pocałunek na moich ustach. 
-A to za co? – pytałem nieco zdziwiony.
-Za to, że musiałeś tyle na mnie czekać, ale chodź już. Idziemy na plaże, na plaże…

*

-Musisz wyjeżdżać? – pytała mnie [T. im.]
- Niestety, zrozum to jest dla mnie szansa na lepsze życie – mówiłem z lekką ekstytacją.
-Teraz będę sama – mówiła nieco głośniej niż wcześniej. Zmieniło coś się w niej. Nie było tego błysku w jej oczach. Tej radości z każdej małej rzeczy. Może to było spowodowane moim wyjazdem? Ale nie musiała się z tym pogodzić, sama mi mówiła, abym podążał za marzeniami.
-Nie będziesz! Przecież będę cię odwiedzał, będziemy rozmawiać przez telefon, ciągle wysyłać sobie sms’y. Przecież wiesz, że cię kocham i jesteś jedną z najważniejszych dla mnie osób.Ale zrozum to dla mnie szansa na spełnienie marzeń. Masz szesnaście lat powinnaś to zrozumieć.
-Tak rozumiem – spuściła wzrok, łzy zaczęły jej płynąć strumieniami – chciałam ci coś powiedzieć, ale teraz to już nie ważne – odwróciła się i chciała odejść. Nie pozwoliłem jej na to, złapałem ją za łokieć –czego jeszcze ode mnie chcesz? – mówiła drżącym głosem. Ja tylko zbliżyłem się do niej i chciałem pocałować ją w usta, ale [T. im] zorientowała się szybko co chcę zrobić i szybko odwróciła głowę. Tak, że wycelowałem tylko w policzek. Nie rozumiałem jej zachowania. 

*

-Liam! –wołał mnie Zayn – jakiś list do ciebie, podajże od twojej przyjaciółki – od kogo? Z [T im] pokóciłem się tuż przed wyjazdem. Nie gadaliśmy okrągły rok, więc jaki miałaby cel. Pogodzić się? Odebrałem list od przyjaciela i podziękowałem mu. Usiadłem wygodnie na kanapie.Otworzyłem kopertę i zacząłem powoli czytać:

„Drogi Liam!

Przepraszam cię za wszystko. Tak dziwnie się zaczynam list, ale cóż. Przepraszam cię, że przy ostatnim spotkaniu zachowywałam się jak egoistka. Nie chciałam, abyś wyjeżdżał, gdyż miałam powód. Moje przeprosiny odnoszą się także do tych w sumie szesnastu lat znarnowanych ze mną, bo wiesz znamy się od urodzenia. Mam nadzieję, że nie odczuwasz do mnie złości, nienawiści? Bo mi na tym naprawdę zależy. Zanim dojedzie do ciebie ten list, mnie już nie będzie. Nie nigdzie nie wyjeżdżam. Tak, chodzi o to drugie. Tą ważną rzeczą jaką chciałam ci przekazać w dniu twojego wyjazdu było to, że chciałam ci powiedzieć. Nie.. ciężko mi to nawet pisać. Ale musisz się dowiedzieć, że mam raka. Wtedy miało mi zostać tylko kilka miesięcy, góra rok. Chciałam, aby mój najbliższy przyjaciel był przy mnie w tych trudnych chwilach. Chciałam ci także powiedzieć jakim uczuciem cię darzę. Miłość. To jest to, kocham cię. Nigdy tego ci nie mówiłam najwidoczniej czas najwyższy. Dla mnie te szesnaście lat spędzonych z tobą to te najlepsze. Dziękuję. Więcej się już nie spotkamy. Chyba, że tam na górze. Przepraszam za wszystkie stworzone przykrości. I proszę nie płacz po mnie. Nie jestem tego warta. Kocham cię i przepraszam. Do zobaczenia.

[T. im.]”

Ostatnie zadania ledwo co przeczytałem, bo łzy wszystko mi zasłoniały. Dlaczego ona? Boże jaki ja byłem głupi. Jak ja mogłem tego nie zauważyć, że coś jest nie tak. Teraz łzy leciały mi strumieniami. 
-Co się stało, Liam? – pytał się mnie Louis.
-Ona umarła! – wykrzyczałem to, nic więcej dodać nie mogłem. Zamknąłem oczy. Poczułem jak chłopaki mnie przytulili. Najgorszy moment w moim życiu.

***
Teraz mam dwadzieścia lat. Tak te momenty życia są najważniejsze. Nasze bezsensowne kłótnie, które zajmowały nasz cenny czas. Który mogliśmy wykorzystać wspólnie spędzonymi chwilami. Od jej śmierci minęło dwa lata. Pogodziłem się z tym. Ale nadal czuję pustkę. Jak mi jej brakuje. Pozostały mi tylko wspomnienia. Te najważniejsze w moim życiu.  




niedziela, 8 września 2013

#60 Zayn Malik

Do czytania włączcie sobie Taylor Swift - Red :>
Ja chcę tak ładnie pisać...
-----------------------------------------------------
Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi - myślałam zawsze gdy patrzyłam na mojego chłopaka. Zayn jest cudowny, ale od pewnego czasu coś zaczyna się między nami psuć. Malik staje się bardzo podejrzany. Chodził w ciemnych bluzach, zakrywał ręce, nogi i twarz, tak jakby się czegoś wstydził. Nic nie podejrzewałam, do czasu, aż z naszego konta zaczęły ubywać pieniądze. Za każdym razem gdy chciałam o tym porozmawiać on po prostu uciekał. Znikał na wiele godzin, często wracał późno w nocy, pijany. Nie mogłam też z nim rozmawiać, bo zaraz na mnie naskakiwał, martwiłam się o niego. Sądziłam, że ma kochankę. Zdradza mnie pewnie z jakimś plasticzkiem, po to mu te zasrane pieniądze, na jej zachcianki! Pewnego dnia to wszystko wymknęło się spod mojej kontroli. Zayn kolejny raz ubrał się na czarno, założył kaptur na głowę i bez słowa wyszedł z mieszkania. Postanowiłam go śledzić. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, bo wierzyłam mu na słowo. Bałam się troszkę, że mnie zauważy, ale nie oglądał się za siebie. Doprowadził mnie do starych, opuszczonych fortów na obrzeżach miasta. Wszedł do jednego pomieszczenia, w ścianie była wielka dziura, przykucnęłam tak, żeby nie było mnie widać, i żebym miała dobry podgląd sytuacji. Zayn podszedł do jakiś dwóch osiłków, jeden z nich siedział na kamieniu i coś jadł, a drugi kręcił się po pomieszczeniu. Malik stanął przed nim, rzucił na ziemię paczkę i chciał odejść.
- Dokąd to, Malik? - zapytał jeden podchodząc do niego. - Zapomniałeś o czymś? Ile tu jest tej kasy, co?
- 30 tysięcy, tyle ile miało być, dasz mi teraz spokój?
- Hahaha, śmieszny jesteś Malik - zaczął okrążać mojego chłopaka, a mi zmroziła się krew. - Chyba nie chcesz, żeby ta twoja dziunia się o tym dowiedziała?
- Julii w to nie mieszaj, Brad! To są nasze sprawy!
- Właśnie, Zayn, nasze. Po co chciałeś, żeby moja laska cię zadowoliła?! - krzyknął i uderzył mojego chłopaka w brzuch, a on się zwinął. Czyli jednak on mnie zdradził. Chciałam mu to wszystko wygarnąć, ale nie mogłam.
- Uspokój się. Nic między nami nie zaszło! Zapytaj się Jess, ona to potwierdzi!
- Nie wierzę ci! - położył go na ziemi i zaczął kopać, po chwili przestał, bo usłyszał telefon w kieszeni.
- Halo, Jess? Co? Tak, tak, zaraz będę, tylko coś dokończę, też cię kocham, pa - powiedział rozłączają się. Kucnął obok Zayna, chwycił jego głowę i podniósł tak, żeby patrzył mu w oczy.
- Masz szczęście Malik, teraz pozwolę ci odejść. Zmykaj, liczę do 3.
Zayn szybko wstał i zaczął iść w kierunku wyjścia z pomieszczenia, ja schowałam głowę, żeby mnie nie zauważył, nagle usłyszałam huk pistoletu. Podniosłam głowę i zobaczyłam, Zayna. Leżał na ziemi w kałuży krwi, a Brada i jego znajomego już nie było. Szybko wybiegłam zza ściany i poleciałam do mojego ukochanego. Chwyciłam jego głowę i położyłam sobie na kolanach.
- Zayn, Zayn, błagam nie umieraj, błagam nie opuszczaj mnie! - mówiłam ze łzami w oczach, patrząc jak mój chłopak robi się coraz bledszy i cięższy.
- Julio... przepraszam. Nie chciałem cię w to mieszać. Między mną i  Jess nic nie doszło, uwierz mi, proszę.
- Wierzę ci, zawsze ci wierzyłam, ale zaczęłam się martwić i to chyba dobrze.
- Dobrze... kochanie, wybacz mi. Muszę to zrobić, muszę teraz odejść, żebyś była szczęśliwa z kimś innym, rozumiesz to?
- Zayn nie! Nie mów tak, ja jestem szczęśliwa tylko z tobą, słyszysz?! Tylko z tobą! Nie wytrzymam bez ciebie!
- Będę z tobą, tutaj - powiedział wskazując na serce, po czym zamknął swoje brązowe oczy. Odszedł, czułam to. Mój ukochany odszedł. Zaczęłam płakać, położyłam jego głowę na ziemi i położyłam się obok niego, głowę miałam na jego torsie. Leżeliśmy teraz tak jak co noc w naszym łóżku, wtuleni w siebie i szczęśliwi, tylko teraz nikt nie był szczęśliwy. Po chwili usłyszałam sygnał policji i karetki. Potem zamknęłam oczy i nic więcej z tamtego dnia nie pamiętam.

Minęło 9 miesięcy. Dzień po śmierci Zayna, źle się poczułam i zrobiłam sobie test ciążowy, wyszedł pozytywnie. Byłam w ciąży z moim nie żyjącym już chłopakiem. Teraz miałam dla kogo żyć. Kilka miesięcy później, znaleziono Brada i jego kolegę Chasa, okazało się, że zabili nie tylko Zayna. Byłam jako świadek na rozprawie, widać było mi już brzuch. Po rozprawie podeszła do mnie wtedy już żona Brada, Jess.
- Julia tak? Chciałam ci tylko powiedzieć, że między mną a Zaynem nic nie zaszło.
- Wiem - powiedziałam ze łzami w oczach. - Powiedział mi to przed śmiercią.
- Przykro mi, na prawdę. To jego dziecko? - spytała patrząc na brzuch. Kiwnęłam głową. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz. Jeszcze raz przepraszam, bo to przeze mnie Zayn nie żyje, wybacz.
Potem odeszłam i wróciłam do domu.

Gdy byłam już gotowa, czyli w 9 miesiącu ciąży, przyszedł czas, aby moje dziecko opuściło brzuszek. Pojechałam do szpitala z Jess, z którą się zaprzyjaźniłam. Po kilku godzinach męczarni urodziłam synka. Dałam mu na imię Liam, czyli wojownik. Będzie waleczny jak ojciec. Po porodzie leżałam na sali, przynieśli mi Liamka. Pielęgniarka położyła mi go na rękach i nagle okno się otworzyło z hukiem. Zaświeciło słońce, co było dziwne, bo od około tygodnia padał ciągle deszcz. Promienie słońca padły prosto na mnie i na dziecko, wtedy usłyszałam cichy głos 'Jest piękny jak ty, Julio. Kocham was'. Wiedziałam kto to mówi. To był Zayn, z nieba. Od tamtej pory wiem, że czuwa nade mną i nad Liamem. Jesteśmy bezpieczni.

#59 Marcel Styles cz.3/3

Przepraszam, że wcześniej nie wkleiłam 3 części, ale nie miałam czasu ;_;. Ale kończy się cudownie... Aż się prawie popłakałam :')
--------------------------------------------
Od razu po przekroczeniu progów budynku szkoły poczułam skupienie wszystkich par oczu na mojej osobie. Nic sobie z tego nie robiąc szłam dalej w kierunku sali, gdzie miały odbyć się zajęcia. Z daleka zobaczyłam roześmiane twarze moich przyjaciół.
- Hej! - Powiedziałam na przywitanie.  Oni nie zareagowali, tylko dalej rozmawiali sobie w najlepsze ignorując moją osobę. - Hallo? Stało się coś?  -Spytałam zdezorętowana.
- Nie zawracjaj nam głowy i idź lepiej do swojego Marcelka. - Powiedział Mark.
- Co? O co wam chodzi?
- To już się nie pamięta z kim się umawiało? - Spytał z ironią Filip.
- Spotkałam się z Marcelem owszem, a macie z tym jakiś problem? - Odpowiedziałam chamsko.
- Tak, mamy. Jak wolisz tego lamera od nas to proszę.  - Powiedział i odszedł ode mnie a za nim reszta naszej paczki.
- Co im odwalilo? - Powiedziałam sama do siebie. I co najważniejsze skąd oni wiedzą o moim spotkaniu z Styles' em? Nie długo było dane mi się nad tym zastanawiać,  gdyż w całej szkole zabrzmiał dzwonek. Wszyscy weszli do sali, zaczęłam kierować się w stronę ławki, którą dzieliłam z (i.t.p.). Już chciałam usiąść na krześle,  gdy usłyszałam jej głos.
- To miejsce jest zajęte. - Powiedziała do mnie oschle.
- Tak? - Zdziwiłam się.  - A to przez kogo? - Zapytałam zdziwiona.
- A to już nie twoja sprawa. - Warknęła. Zdziwiona tą całą chorą sytuacją odwróciłam się za poszukiwaniem jakiegoś wolnego miejsca. Niestety prawie wszystkie są zajęte.  Oprócz ostatniej ławki w, której zawsze siedzi Marcel. Za raz za, raz to go nie ma dzisiaj w szkole? To dziwine nigdy nie opuszcza zajęć.
- Panno (t.n.) proszę siadać!  - Zdenerwowana Pani od biologi zmierzała mnie wzrokiem.
- Tak, proszę Pani. - Odpowiedziałam grzecznie. Siadłam w ostatniej ławce, obok miejsca Marcela. Z nadzieją,  że się pojawi. I w tym oto momencie do sali wszedł Marcel. Jest podobnie ubrany jak na naszej randce. Tylko, że towarzyszą mu te jego wielkie okulary.
- Przepraszam Panią za spóźnienie.  - Powiedział i wszyscy z zdziwieniem mu się przyglądają. Pewnie dostali szoku z resztą co się dziwić? Chłopak podszedł do ławki i zdziwieniem wymalowanym na twarzy wyciągnął podręczniki na ławkę.
- Co się stało,  że ze mną siedzisz? - Spytał po chwili.
- Szkoda gadać. - Powiedziałam i zaczęłam się wsłuchiwać w głos pani profesor.

Jak zawsze po rozbrzmieniu dzwonka, wszyscy wybiegli z sali. A ja wraz z nimi. Zawsze czas przerwy spędzałam z moją paczką ale teraz jak się od mnie odwrócili to muszę teraz jakoś inaczej zagospodarować ten czas. Marcel. To dobry pomysł. Ruszyłam w poszukiwaniu chłopaka, lecz nigdzie nie mogłam go znaleść.  Gdy nagle zabrzmiał dzwonek na lekcje. Teraz wychowanie fizyczne żeńskiej części klasy.

Przez cały dzień nie mogłam nigdzie znaleść Marcela. A jak już był zasięgu mojego wzroku to odwracał się w inną stronę. Czy on mnie unika? Ta myśli dreczyła mnie cały dzień.  Najpierw moja przyjaciółka i przyjaciele się ode mnie odwrócili a teraz Marcel.  Czy wszystko musi mi się walić? Zawsze ja? Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek chwyciłam swoją torbę i wyszłam z sali a następnie z budynku szkoły. Gdy miałam już całkowicie opuścić budynek szkoły zobaczyłam Marcela idacego w kierunku wyjścia. Gdy mnie zobaczył od razu chciał zmienić kierunek w którym miał iść. Od razu podeszłam w jego stronę.
- Hej! Marcel zaczekaj! - Powiedziałam.
- Przepraszam Cię (t.i.) ale nie możemy się dalej spotykać.  - Powiedział. Widziałam, że te słowa sprawiały mu trudność.
- Co dlaczego?  - Spytałam. Po chwili poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Tak będzie lepiej dla Ciebie. - Powiedział i w jego pięknych zielonych oczach zebrały się łzy.
- Dlaczego tak uważasz? - Spytałam. Zależy mi na nim. Zależy mi na tym byś my się spotykaliśmy.  Bo........bo go kocham. Tak kocham tego mojego kochanego kujonka.
- Bo przeze mnie twoi przyjaciele nie chcą z tobą rozmawiać. To wszystko prze mnie. - Powiedział łamiącym głosem, po czym zobaczyłam jak po jego policzku spływają gorzkie łzy.
- Oni mnie nie obchodzą.  Dla mnie liczysz się tylko ty. - Powiedziałam i dałam upust emocją. Po mojej twarzy poleciały łzy.
- Kocham Cię (t.i.) i chcę dla Ciebie jak najlepiej.
- To pozwól kochać i być kochanym. - Powiedziałam i zlączyłam nasze usta w jedność.

Bo to nie szata zdobi człowieka,  lecz to co ma w środku.