niedziela, 21 lipca 2013

# 13 Niall Horan

Kochałam chłopców, ale czasami życie z nimi bywało naprawdę męczące…
- Założę bejsbolówkę – powtórzył stanowczo Zayn.
- OSZALAŁEŚ? – spytałam w głębokim szoku.
Zmrużył oczy i pokręcił przecząco głową. Doskonale znałam ten wyraz twarzy. Oznaczał w skrócie „I tak cię nie posłucham, nawet nie rób sobie nadziei”.
- Albo bejsbolówka, albo nie idę w ogóle.
Zachowywali się jak dzieci. Czasem miałam ich najzwyczajniej w świecie dość, nachodziła mnie ochota, żeby po prostu wystawić ich za drzwi i poczekać, aż się w końcu uspokoją.
- Zayn, ustalmy coś. Na rozdanie nagród nie wypada iść w bejsbolówce. Założysz czarny garnitur i białą koszulę. I bez dyskusji – dodałam szybko, widząc, że Malik jest gotowy się spierać.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu Louis, paradujący po pokoju w samych bokserkach. Zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem.
- Skoro Zayn idzie w bejsbolówce, to ja mogę iść tak? – spytał, najwidoczniej chcąc doprowadzić mnie do białej gorączki.
- ZAYN NIE IDZIE W BEJSBOLÓWCE! – wydarłam się, a Lou parsknął śmiechem.
Jak Boga kocham, w końcu któryś z nich wyleci z tego domu…
Mieszkałam z tą piątką świrów od trzech miesięcy i w ich kompleksie czułam się już jak u siebie. Chłopcy przyjęli mnie z otwartymi ramionami (zaszantażowali, że albo wprowadzę się po dobroci, albo „oni mnie wprowadzą”) i od tej pory dzień spędzony bez ich towarzystwa był dniem straconym. Fakt, bywały gorsze chwile, ale musiałam przyznać, że cała piątka była naprawdę niesamowita.
Ktoś zasłonił mi oczy od tyłu.
- Kochanie – usłyszałam przy uchu głos Nialla.
Odwróciłam się przodem do mojego chłopaka, mierząc go niecierpliwym spojrzeniem, a on z radosnym uśmiechem zaprezentował mi dwa krawaty – jeden błękitny i jeden granatowy.
- W którym wyglądam bardziej kusząco? – spytał uwodzicielskim głosem, przykładając do białej koszuli to jeden, to drugi.
No tak, zapomniałabym. Niall i ja od jakiegoś czasu byliśmy razem. Był naprawdę cudowny – dbał o mnie, rozpieszczał, ale przede wszystkim bardzo kochał. Widziałam to w jego gestach, spojrzeniach… W jego ramionach czułam się, jak gdybym była jedyną dziewczyną na całym świecie. Był… wyjątkowy. I bez wątpienia był moją największą miłością.
- Jasny – odparłam bez owijania w bawełnę i przeszłam przez salon, pozostawiając niezadowolonego Nialla sam na sam z krawatami.
Wbiegłam po schodach i stanęłam pod drzwiami do łazienki, sprawdzając na zegarku, która jest godzina. Wytrzeszczyłam oczy i w myślach zganiłam się, że nie kazałam im się szykować dwie godziny wcześniej. Powinnam była spodziewać się, że tak to będzie wyglądało. Z nimi nic nigdy nie przebiegało normalnie. A już tym bardziej, gdy było to coś ważnego.
- Harry, pośpiesz się! – krzyknęłam, tłukąc pięściami w drzwi.
- Jasne, kotku.
Wywróciłam oczami i udałam się do drugiej łazienki. Byłam już zupełnie przyzwyczajona do tego, że tak na mnie mówią. Czasem zachowywali się, jakbym była ich wspólną dziewczyną. „Kotku”, „skarbie”, „słonko” i „żabko” było w tym domu codziennością. Jedynie „kochanie” było zarezerwowane tylko i wyłącznie dla Niallera. Kiedy któryś z pozostałych ośmielił się tak do mnie zwrócić – automatycznie obrywał.
W końcu zaczęłam zajmować się sama sobą. Chłopcy powinni być już gotowi, ale ja też miałam iść na tą imprezę, więc musiałam się przygotować. Włożyłam na siebie prostą, kremową sukienkę, pokrytą czarną koronką i czarne buty na obcasach. Szybko ułożyłam włosy, zrobiłam makijaż i wyszłam, by dopilnować chłopców. Słowo daję, zajęło mi to mnie czasu niż im. A przecież to oni byli facetami!
Pierwszą osobą, która mi się nawinęła, był Harry.
- CZYŚ TY OSZALAŁ? – wydarłam się, widząc jak w samym ręczniku opuszcza łazienkę.
- Mogę chodzić bez? – spytał zdezorientowany, spuszczając wzrok na ręcznik.
- Masz pięć minut na ogarnięcie się i mam gdzieś, że będziesz ubierał się w samochodzie – ostrzegłam go i zeszłam po schodach, zostawiając go zdezorientowanego na środku korytarza.
Nie zdziwiło mnie, że nie wie, o co chodzi. Nigdy nie wiedział.
Na dole stał Zayn, przeglądając się w lustrze. Byłam z niego dumna - wyglądał naprawdę elegancko.
- Grzeczny chłopiec – uśmiechnęłam się z zadowoleniem, poprawiając mu krawat.
Zaśmiał się i nie zważając na moje protesty, przerzucił mnie sobie przez ramię i zaniósł do salonu. Tam postawił mnie i puścił w końcu, a ja szturchnęłam go zaczepnie i podbiegłam do Lou i Nialla zanim zdążył mi oddać.
- Jesteście gotowi? – spytałam, przyglądając się każdemu z nich z osobna.
Podeszłam do Louisa i obeszłam go wokoło.
- No, no, no. Odstawiłeś się – zaśmiałam się, a on uśmiechnął się z zadowoleniem. El od dwóch dni była chora, ale poprosiła mnie, żebym dopilnowała jej chłopaka. Aż boję się pomyśleć, jak wyglądałby, gdybym się nim nie zajęła. Zapewne zrobiłby to, co mnie pytał i poszedłby prawie goły.
Liam wybrał się dziś do Danielle. Mieli spędzić wspólny dzień, a do kompleksu przyjechać na ostatnią chwilę. Przyjaźniłam się od jakiegoś czasu z Danielle, więc wiedziałam, że dziewczyna bardzo cieszy się na te chwile spędzone ze swoim chłopakiem.
Spojrzałam na Nialla. Był taki przystojny… Moje serce po raz kolejny zabiło szybciej, gdy znalazłam się przy nim. Zawsze tak na mnie wpływał – hipnotyzował mnie spojrzeniem i dzień po dniu na nowo uwodził.
- Jesteś ze mnie zadowolona? – spytał niepewnie.
Rozbroił mnie tym pytaniem. Czy była zadowolona? A jak mogłabym nie być, mają przy swoim boku tak przystojnego i kochanego chłopaka?!
- Wyglądasz cudownie – odparłam, delikatnie całując go w policzek.
- Nie okazujesz tego – stwierdził kwaśno i spróbował pocałować mnie w usta, ale się odsunęłam.
Skrzywił się, wpatrując się we mnie wyczekująco. To była jego nagroda, wiedziałam o to tym. Ale tym razem musiał się obejść smakiem.
- Mam szminkę, wariacie – zaśmiałam się, ale moje wytłumaczenie wcale nie poprawiło mu humoru.
- Da się coś z tym zrobić – mruknął i zanim zdążyła zaprotestować - kciukiem starł z moich ust dopiero co nałożoną warstwę szminki, po czym wpił się w moje usta.
Nie zwracał uwagi na to, że w pokoju są inni chłopcy, oni zresztą też przestali darzyć nas jakimkolwiek zainteresowaniem. Całował mnie tak zachłannie, jakby to był nasz pierwszy i ostatni raz. W duchu przyznawałam, że był w tym naprawdę świetny.
- Niall, nie mamy czasu – wykrztusiłam, gdy w końcu pozwolił mi się od siebie oderwać.
- Mamy bardzo dużo czasu – rzekł powoli – bo rozdanie nagród ma się odbyć jutro.
Spojrzałam na niego zszokowana i usłyszałam jak reszta chłopców wybucha niepowstrzymanym śmiechem. Czy oni właśnie…?
- Ale skoro już jesteś tak ślicznie ubrana – kontynuował, ledwo powstrzymując uśmiech – to może pozwolisz zaprosić się na kolację?
Powinnam się była tego spodziewać. W końcu z nimi nigdy nic nie przebiegało normalnie.
Roześmiałam się głośno i pocałowałam go namiętnie w usta.
- Jesteście okropni – stwierdziłam, ciągle się śmiejąc – ale i tak was kocham.

piątek, 19 lipca 2013

#12 Louis Tomlinson

 Wyszłam  na mroźne powietrze, pod nosem przeklinając panującą dookoła zimę. Mróz, zimny wiatr i błota na ulicach a ja jedynie w kurtce, która wcale nie zapewniała należytego ciepła. Bez rękawiczek, szala czy czapki, bo przecież "wyszłam dosłownie na 5 minut". Ruszyłam  przed siebie, co chwila ślizgając się na chodniku.
 -Hej, [T.I]! Czekaj! - usłyszałam wołanie. Z przyjemnością się zatrzymałam i odwróciłam. - Dokąd idziesz?
 -Właśnie wracam do domu. Byłam na zakupach, musiałam kupić mały drobiazg. - odparłam. Ucieszyłam się, gdy go zabaczyłam. Był najwspanialszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek znałam. I pomyśleć, że znaliśmy się całe życie, a dopiero niedawno odkryliśmy naszą miłość. Z myśli wyrwał mnie głos bruneta.
 -Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał.
 -Przepraszam. Zamyśliłam się. Możesz powtórzyć?
 -Powiedziałem, że nawet się odpowiednio nie ubrałaś - rzekł, obrzucając mnie wzrokiem od góry do dołu - Oj, skarbie. Musisz na siebie uważać, bo jeszcze mi się rozchorujesz.
 -Z tobą mi to nie grozi - odparłam z uśmiechem i jakby na zaprzeczenie moich słów zakręciło mnie w nosie i kichnęłam.
 -No właśnie widzę. Chodź, idziemy do domu - wziął mnie za rękę.
 -Yyy ... Louis, tylko że tak jakby troszkę trudno mi chodzić - wskazałam na swoje szpilki, które niezbyt nadawały się na okres zimowy.
 -Jaki problem? Wskakuj mi na plecy.
 -Co? Mówisz poważnie?
 -Oczywiście.
 -Ok, ale ostrzegam, że możesz mieć pewne trudności w poniesieniu mojej szlachetnej osoby. - ostrzegłam chłopaka. Gdy wspięłam mu się na plecy, Tomlinson powiedział :
 -Chyba żartujesz? Jesteś leciutka jak piórko.
 Szliśmy do domu, a ja wdychałam w nozdrza zapach jego włosów, uprzednio oplótłszy rękami jego szyję. Gdy weszliśmy do mojego mieszkania, ułożył mnie na kanapie, przykrył kocem i podał kubek gorącej herbaty z cytryną.
 -Rozumiem, że dopóki nie wyzdrowieję będziesz się mną opiekował - powiedziałam.
 -Znacznie więcej. Nie odstąpię cię na krok. Dosłownie tu zamieszkam - odrzekł Lou.
 -Oj, czuję że powoli powinniśmy się przyzwyczajać do takiej sytuacji - odparłam, chowając twarz w poduszce, aby stłumić kaszel, który mnie ogarnął.

#11 Zayn Malik

Zapłakana wybiegła na ulicę. Nie zważała na przechodniów czy pędzące samochody. Biegła przed siebie by uciec jak najdalej. Zakrywając twarz rękoma, pędziła przed siebie ile tylko miała sił. Jednak w pewnym momencie wszelka energia ulotniła się. Upadła na chodnik. Resztkami sił doczołgała się do ściany i przywarła do niej mocno. Skuliła się  i poprzez łzy obiecywała sobie, że już nigdy do tego nie odpuści. Że już nigdy nie pozwoli się uderzyć. Nie mogła pogodzić się z tym, że to właśnie ją spotkała taka tragedia. Dlaczego ona? Czym zawiniła? Nie wiedziała gdzie sie podziać. Jednak była pewna, że nie wróci do domu. Miała dość ciągłego awanturowania się ojca, wyżywania się na niej i bicia.
Delikatnie polizała wargę. Poczuła słodką krew. Ten smak przyprawił ją o nieprzyjemny dreszcz. Ale zdążyła się już przyzwyczaić. Wstała, podpierając sie o mur i resztkami sił ruszyła przed siebie. Z każdym krokiem jej kolana uginały się coraz bardziej, aż znów bezsilnie upadła. Po raz kolejny do jej oczu napłynęły słone łzy. Spuściła głowę i odpłynęła...
-Co Ci się stało?- usłyszała przyjemny, męski głos. Odruchowo zasłoniła rękami swoją posiniaczoną twarz
-Nec.. Zostaw mnie!- wykrzyczała poprzez łzy. Tak bardzo bała się ludzi- Proszę.. odejdź...- poczuła na sobie ciepły dotyk
-Chodź, pomogę Ci- chłopak podniósł ją. Lecz ona wyrywała się. Chciała znów uciec, ale zabrakło jej sił. Bezwładnie opadła w ramiona przechodnia i dała upust swoim wszelkim emocjom. Rozpłakała się. Chłopak przywarł ją do siebie mocniej i uspokajał szepcząc do ucha. Doprowadził ją do samochodu i otworzył jej drzwi. Ona, nadal zakrywając twarz, posłusznie usiadła na fotelu i odwróciła się w stronę szyby. Tak bardzo bała się na niego spojrzeć. Ruszyli. Nie wiedziała kim on jest, ani gdzie ją zabiera. Lecz wiedziała, że juz większa krzywda się jej nie stanie. Całą drogę milczeli. On, zapatrzony przed siebie, rozważnie kierował pojazdem. Ona robiła wszystko by nie zauważył jej skaleczeń. Zastanawiała się, dlaczego z nim jedzie. Myślała o tym co sie teraz stanie. Jednak juz po chwili samochód zatrzymał się pod dużym domem. Chłopak pomógł jej wysiąść i zaprowadził ją do środka. Usiadła w salonie na kanapie. Nadal ukrywała swoją twarz. Chłopak podszedł do niej i delikatnie odsunął jej dłonie. Na widok potwornych skaleczeń na jej twarzy, szyi i dekolcie, wykrzywił usta. Spojrzeli na siebie, dokładnie rejestrując swoje źrenice. Przystojny brunet o ciemnej karnacji i ślicznych czekoladowych tęczówkach wpatrywał się w jej niebieskie oczy. Delikatnym ruchem ręki odgarnął jej blond grzywkę opadającą na twarz. Dla obojga czas się zatrzymał. Dzięki temu zapomniała o bólu. O tym fizycznym i psychicznym. Oboje poczuli coś dziwnego... Byli dla siebie tym, czego od zawsze szukali. Pomimo tego, że byli sobie obcy, wiedzieli, że są dla siebie kimś więcej niż tylko zwykłym przechodniem. Chłopak opuszkami palców dotknął jej rozciętej wargi. Po jej policzku popłynęła pojedyncza łza. Przybliżali się stopowo do siebie, aż w końcu dzieliły ich nieliczne centymetry. Ich usta złączyły się w delikatnym i nieśmiałym pocałunku. Doświadczyli nieziemskiego uczucia... słodki pocałunek, przełamany gorzkimi łzami.
-Nikt Cię już nie zrani...- wyszeptał ocierając kciukiem jej mokry policzek. Po raz kolejny mocno ją do siebie przytulił- nigdy...


-Babciu i co było dalej?- zapytał mały Max drapiąc się w nosek
-Ojj Max, nie przerywaj! Babcia zaraz dokończy...- Emily skarciła go poprawiając swoje warkoczyki
-Później... hmm jak to było?- starsza pani uśmiechnęła się i poprawiła swoją apaszkę- Kochanie, dokończ proszę..
-To dziadek też zna tą historię?- Emily podskoczyła zaskoczona 
-Oczywiście- starszy pan przeczesał siwe włosy- Znam ją doskonale- wytłumaczył kołysząc się w bujanym fotelu- Później delikatnie odsunął ją od siebie, wstał i zaprowadził ją do kuchni. Usiadła na krzesełku, a on wziął apteczkę i opatrzył jej rany...
-Na ale co dalej?- mały chłopczyk niecierpliwie wiercił się w miejscu- nie mógł jej tak zostawić
-Nie zostawił- odpowiedział wstając z miejsca i podchodząc do swojej żony. Delikatnie dotknął jej dłoni- później zakochali sie w sobie...- pocałował ją w policzek
-I żyli długo i szczęśliwie?!- mała Emily uśmiechnęła się na co dziadkowie skinęli
-Teraz proszę do spania- kobieta odezwała się do dzieci, które posłusznie ruszyły w stronę swoich pokoi. Odprowadziła wzrokiem wnuki i spojrzała na swojego męża
-Żyją dalej... Kocham Cię Zayn- pogładziła jego policzek
-Ja Ciebie też...

VIA - Nie pamiętam p;

czwartek, 18 lipca 2013

#10 Niall Horan

Dym unosi się w powietrzu dzięki czemu nie możesz oddychać. Pożar unosi się po całym domu. Nie było sensu krzyczeć i tak by cię nikt nie usłyszał. Zaczęłaś kaszleć jeszcze bardziej. Spróbowałaś jeszcze raz otworzyć drzwi. Nie udaje ci się. Na twoje nieszczęście nie masz w pokoju okna Pomyślałaś:,, No tak jestem w pułapce’.
  Twoja wizja nabiera szarości z braku tlenu. Opadasz na podłogę.
 -Pomocy- udało ci się powiedzieć. Wiesz , że za kilka minut czeka cię śmierć. Wszystko staje się jasne. Oczy zaczynają ci się zamykać.
 -Wszystko będzie dobrze, kochanie. Obiecuję- ktoś mówi irlandzkim akcentem. Bierze cię na ręce i wyprowadza z dala od płonącego domu. Tracisz przytomność. Kiedy się budzisz widzisz, że masz maskę tlenową i ktoś trzyma cię za rękę. Żyjesz. Nie umarłaś.
 -Wreszcie. Myśleliśmy, ze już się nie obudzisz- pielęgniarka podchodzi do schowka.
 -Jak się czujesz ,kochanie?- uśmiechnęła się słodko.
 -Hmm…dobrze- jesteś zdziwiona, że możesz już mówić.
-Kiedy przywieźli cię, byłaś cała w dymie. Gdyby nie ten młody człowiek, byś nie żyła- spojrzałaś na nią zmieszana.
 -Jaki chłopak?’- pielęgniarka pisze coś w twojej karcie pacjenta.
 -Młody człowiek ocalił cię z ognia- mówi.
 -Przychodzi tu codziennie. Dziś jeszcze nie był, więc może się dziś z nim zobaczysz- zaczyna wychodzić.
 -Czy ja długo tu byłam?- pytasz się. Zatrzymuje się i spogląda na ciebie.
 Kilka dni- mówi  wychodzi. Przez kolejne kilka godzin zastanawiasz się jak ten chłopak wyglądał, może miał ciemne, brązowe włosy i złote oczy. Nie on był zdecydowanie blondynem.
-[Twoje.Imię] masz gościa- tak jak sobie wyobraziłaś jest blondynem z niebieskimi, niewyobrażalnie pięknymi oczami. Podchodzi do ciebie. W ręku trzyma piękny bukiet.
-W końcu się obudziłaś- mówi irlandzkim akcentem. To on… ! Uśmiechasz się do niego.
-A to wszystko dzięki tobie- nalewa wody do wazonu i wkłada do niego kwiaty . Postawił je na twoim stoliku.
 -Skąd wiedziałeś że tam jestem?- pytasz. Prosisz żeby podszedł. Siada na krześle obok łóżka.
 -Nie jestem dokładnie pewien. Po prostu sprawdzałem czy nie ma żadnych osób w tym domu, a potem zobaczyłem ciebie- jesteś zdziwiona.
 -Jak masz na imię?- pytasz się go, chcąc się dowiedzieć o nim więcej.
-Niall- uśmiecha się jeszcze bardziej.
 Przez następne kilka godzin rozmawiałaś z nim on wszystkim. Był bardzo słodki, a poza tym wspaniały i dzielny. Przede wszystkim był dla ciebie kimś więcej niż chłopakiem, który uratował ci życie. On też do czuł do ciebie coś więcej niż przyjaźń . To była miłość. Patrząc wstecz na dzień, w którym się poznaliście jesteś dumna, że będziesz mogła opowiadać swoim dzieciom ,że ich ojciec cię uratował. Gdyby nie Niall ,nie byłoby cię na tym świecie. Jesteś jego dłużniczką. Jednak teraz możesz mu się choć trochę odwdzięczyć. Szczęściem i miłością.♥

VIA - Nie pamiętam p;

#9 Louis Tomlinson

Dyskoteka. Niby nic takiego, ale to pierwsza impreza z moim ukochanym. Jesteśmy ze sobą 5 tygodni, ale Louis dużo koncertuje, więc nie mamy zbyt dużo czasu, aby się spotykać. Lecz dzisiaj mamy dla siebie cały wieczór. Właśnie wchodzimy do klubu.
 -Tam są wszyscy - Lou wskazał na stolik, przy którym siedziało 4/5 One Direction i Danielle z Perrie.
 -Myślałam, że będę Cię miała dla siebie na całą noc - powiedziałam, kierując kroki w stronę znajomych.
 -Noc jest długa. W każdej chwili możemy się stąd zmyć - odparł chłopak, mocno obejmując mnie ramieniem.
 -Bardzo kusząca propozycja - szepnęłam, żeby nie usłyszeli inni, co byłoby trudne, bo nasze słowa zagłuszała głośna muzyka. Poszliśmy do stolika, na którym były już zamówione wcześniej różnego rodzaju alkohole.
-Widzę, że nie próżnujecie - omiotłam wszystkich spojrzeniem.        
 -Może tak "dobry wieczór" na początek? - zaśmiał się Zayn.
 -Czy dobry to się jeszcze okaże - mówiąc to wypiłam pierwszy kieliszek wódki. Z czasem, gdy impreza się rozkręcała przy stole było nas coraz mniej : wszyscy szli na parkiet.
 -Loui, chodź zatańczyć - powiedziałam. Gdy wstałam, zachwiałam się i wpadłam w ramiona chłopaka.
 -Zaraz idziemy do domu. Masz już dosyć na dzisiaj - odparł Tomlinson.
 -Oj, daj spokój. Ja chcę się bawić.
 Tańczyliśmy przez chwilę, a potem Louis poszedł do toalety. Zostałam na parkiecie i kołysałam się w rytm muzyki, gdy po jakimś czasie poczułam na biodrach czyjeś dłonie. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to był. Przyciągnął mnie do siebie jedną ręką i już po chwili poczułam drugą na kręgosłupie. Kończyna chłopaka schodziła niżej i niżej.
 -Louis - powiedziałam stanowczo - Nie teraz. Nie tutaj.
 Na chwilę jego ręce znieruchomiały, lecz w chwilę po tym znów stały się zbyt nachalne.
 -Louis, przestań - zachowałam trzeźwość umysłu. Odwróciłam się, ale przede mną nie stał Lou.
 -Harry?! - zawołałam z przerażeniem. Odskoczyłam od niego i złapałam się za głowę.


"Jeśli to był Harry, to gdzie jest..."

-Lou - dokończyłam cicho swe rozmyślania, bo właśnie wtedy go zobaczyłam. Popatrzył na mnie i swojego kumpla z niesmakiem, a potem ruszył do wyjścia. Niewiele myśląc pobiegłam za nim.
 -Louis? Louis? Czekaj! - krzyczałam, ale chłopak mnie nie słuchał. Szedł przed siebie coraz szybszym krokiem, ale w końcu go dogoniłam.
 -Lou, przepraszam. Proszę cię, porozmawiaj ze mną - błagałam go. -Zostaw mnie! Nie chcę cię znać! Co ty sobie wyobrażasz?! Na moich oczach i z moim przyjacielem! - krzyczał wściekły.
 -Loui, ja nawet nie wiedziałam, że to był on. Stałam do niego tyłem. Myślałam, że to byłeś ty, a poza tym za dużo wypiłam i nie wiedziałam, co robię.
 -I myślisz, że to cię tłumaczy?
 -Ja nie ...
 -Nie, nic już nie mów. Po prostu mnie zostaw. Daj mi spokój, [T.I] - odparł smutno chłopak po czym odszedł. Usiadłam na krawężniku, zaczął padać deszcz. Moje słone łzy zlewały się z kroplami wody. Chciałam coś zrobić, pobiec za nim, ale nagle wszystko zniknęło. Już nie znajdowałam się w pustej, ciemnej ulicy tylko w miękkiej flanelowej pościeli, w ciepłym łóżku w czerwonej sypialni. Poderwałam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam dookoła. Obok mnie spał ... Louis Tomlinson.
 -Lou - wyszeptałam oniemiała. I nagle mnie olśniło. To był tylko sen! Ta dyskoteka, obściskiwanie się z Hazzą i rozstanie z Louisem. To był tylko zły sen! Opadłam z powrotem na poduszki czym obudziłam chłopaka.
 -Co się dzieje? - spytał zaspany.
 -Louis, to naprawdę ty! Nie odszedłeś ode mnie! - zawołałam szczęśliwa.
 -Co ty za bzdury wygadujesz? Nigdy cię nie zostawię - zapewnił mnie Lou.
 -Miałam koszmarny sen. Śniło mi się, że cię zdradziłam z Harry'm.
 -Tak? To nie mogę pozwolić, abyś zasnęła i żeby znowu śniły ci się takie głupoty - odparł chłopak i zaczął mnie namiętnie całować.

VIA - Nie pamiętam p;

#8 Liam Payne

Słońce właśnie wstało a ja nie mogłam spac.. Ptaki zaczeły śpiewać, a białe ściany zaczynały robić sie jeszcze bielsze pod wpływem promieni słonecznych. Wszystko sie budziło oprócz mnie.. ja nie mogłam zasnąć w nocy, noga mnie bolała a żeber nie czułam.. było źle.. bardzo źle. Jakiś tydzień temu miałam wypadek mój chłopak jechał ze mną motocyklem.. on zmarł na miejscu.. a ja przeżyłam choć lekarze twierdzą ze to cud.. dawali mi mały procent szans tego że przezyje.. złamana noga i ręka.. połamane żebra dwa wbiły mi się w płuco, wstrząs mózgu od upadku na asfalt i dodatkowo pęknięta śledziona. niemożliwe że żyje? zaskocze was.. jednak zyje .. ale jak..
wczoraj wieczorem przywieziono tu jakiegoś chłopaka podobno spadł z roweru i złamał noge, leżał obok mojego łóżka. Nie rozmawiałam z nim..
-cześć kochanie -mama weszłą na sale jak zwykle z mnóstwem jedzenia.
-mamo ale ja tego nie zjem.. na serio nie..
-nic nie mów.. wszystko to co najlepsze dla mojej ...
-myszki -chłopak leżący obok przerwał mojej mamie w pół zdania
-tak.. myszki .. dziękuje chłopcze że dokończyłęś - mama uśmiechneła się przyjaźnie do chłopaka obok ale zaraz zaczeła znów..
-przyniosłam ci saczek.. batoniki, jakies owocki.. a tata był wczoraj w aptece i kupił ci fajne witaminki..
-aham.. super.. juhu.. -powiedziałam .. delikatnie sie usmiechnełam bo widziałam jak dbała o mnie mama, ale na mysl o tym ze jestem w takim stanie jakim jestem i tym ze Louis nie zyje .. było mi tak strasznie przykro.. niewyobrażalnie.
-jestem Liam.. -powiedział chłopak, rzucając urokliwe spojrzenie w moją strone, chciał wstać.. więc moja mama po prostu mu pomogła.. usiadł a potem powoli o kulach dotoczył sie do mojego łóżka, usiadł na krzesełku obok i ponownie się przedstawił.
-Liam.. -podał mi dłoń.. nie mogłam mu podać swojej ponieważ była zabandażowana.. a druga zagipsowana -wybacz nie zauważyłem że nie możesz mi podac ręki..
-spoko, a ja jestem Miranda- chciałam wydusić z siebie coś jeszcze ale nie umiałam.. zaschło mi w gardle..
-chcesz się napić? -spytała mama.. pokiwałam tylko głową a ona podała mi kubeczek ze słomką..
chłopak.. ups.. Liam siedział przy mnie i mamie ok 30 minut.. a mama opowiedziała mu co mi się stało i co nie co o mnie.
-wybacz skarbie musze leciec.. praca czeka, przyjde gdzies tak pod wieczór.. trzymaj sie.. -mama wstała pocałowała mnie w czoło a ja delikatnie jęknełam wciąż bolała mnie głowa.. pomachała mi tylko na pożegnanie i wyszła a ja zostałam sama z nim w sali.
Rozmawialiśmy długo.. Powiedział mi między innymi jak to się stało ze tu jest, ile tu zostanie i okazało się że jest z mojego miasta i jest tylko o rok starszy ode mnie..
czułam zę to będzie dobra znajomośc.. bo choć miałam wielu przyjaciół to z żadnym nie rozmawiało mi sie tak dobrze i lekko jak z nim.

***

mineło już kilka dni.. a mi wkoncu ściągneli gips z jednej ręki i z nogi, także noga była tylko na szynie a jedną ręke miałam sprawną.. mogłam już siedzieć i powoli zaczynałam chodzić..
-przegrywasz.. -powiedział rzucając kostką..
-nie prawda spójrz ty masz plansze do góry nogami..
-ah no fakt.. to ja przegrywam..
-haha.. nie umiem w to grac jesteś pewien że w chińczyka gra się aż trzema kostkami i kartami?
-nie wiem sam.. znalazłem to na świetlicy.. w pudełku był taki zestaw xd..
-byc moze.. -opadłam bezsilnie na łóżko.. byłam zmęczona..
-coś ci jest? -spytał - źle sie czujesz? zawołam lekarza co?
-nie, nie.. nie trzeba.. wybacz.. ale głowa znów mnie boli.. jak widac morfina już nie pomaga a tylko sie od niej uzależniłam.. stałam sie odporna.. leże tu już ponad dwa tygodnie.. a tobie podobno jutro ściągają gips prawda?
-nie.. jutro zakładają mi dodatkowo szyne.. tylko troche krótszą niż twoja..
-ah.. no tak.. gips za tydzień.. wszystko mi sie miesza..
-to nic.. jest ok.. -usiadł obok mojego łóżka

***

Obudziłam się rano.. popatrzyłam w strone jego łóżka.. było starannie pościelone, zawołałam pielęgniarke aby spytać jej gdzie on jest..
-siostro? gdzie jest ten chłopak który tu leżał obok? jeszcze wczoraj tu był..
-Liam? tak? przenieśliśmy go na drugie piętro na sale z lekkimi urazami już z nim troche lepiej..ty musisz tu zostać - i wyszła.. jednak za chwilkę się wróciła - nie martw się.. jest z nim dobrze powiem mu aby do ciebie przyszedł. -pusciła mi oczko i poszła dalej..
Byłam załamana.. z kim ja teraz będe rozmawiać wieczorami i nocami? z kim?! co za pech .. teraz moj pobyt tu byl jeszcze gorszy.. przywiązałam się do niego..
Nagle do sali wszedł on. O kulach ale już bez gipsu.. przywitał się ze mną i powoli usiadł na moim łóżku pomagając mi na nim (że na łóżku żeby nie było) usiąść.. oparłam się o poduszke i spytałam dlaczego go przenieśli, wszystko mi wyjasnił i obiecał że będzie tu do mnie jak najczęsciej zaglądał o ile będzie mógł..
Przychodził do mnie codziennie.. po kilka razy i siedział bardzo długo.. fajnie się dogadywaliśmy.. na jego byłym miejscu w sali nie pojawił się nikt nowy więc czasem on na nim zasiadał.. ja czułam się coraz lepiej.. zdjeli mi drugi gips z ręki i mogłam już chodzić o dwóch kulach samodzielnie.. jeszcze tylko zebra troche bolały ale to kropeczka w porównaniu z ta plamą po tamtym wypadku..

***

Dziś do mnie nie przyszedł.. zawsze przychodził. poczekałam jeszcze chwile .. ale nie wytrzymałam i poprosiłam pielęgniarke aby zabrała mnie na drugie piętro, obraził się może.. albo coś..
-słoneczko, ale Liam dziś został wypisany ze szpitala. -powiedziała recepcjonistka którą spytałam o niego gdy nie zastałam go w jego sali.
-jak to? - powiedziałam a źrenice powiększyły mi sie az do skraju wytrzymałości.. chyba zawalił mi się świat.. jedyna nadzieja w tym że jest z mojego miasta.. ale raczej nie prędko stąd wyjde.. nawet przez myśl mi nie przesżło aby przez te 3 tygodnie zapytać go o jego numer telefonu, gg czy fb. co za paranoja.. poczułam się słabo więc pielęgniarka odwiozła mnie do mojej sali..
rozkleiłam się i łzy poleciały po moim rozgrzanym policzku.. najgorsze bło to ze myslałam ze on tez sie do mnie przywiązał ale gdyby tak było to by się chociaż pożegnał.. szkoda..

***

-Mamo.. spakowałaś już wszystko?
-tak, tak chyba tak.. sama już nie wiem.. -mama jedną ręko złapała się za głowa i szukała po sali rzeczy które nalezały do mnie aby mnie spakowac.
no tak juz dziś wychodze ze szpitala.. fajnie co? nie wiem.. nie widziałam się z nim już 2 tygodnie.. mama twierdzi ze na miescie tez nigdzie go nie widziała.. trudno.. straciłam chłopaka.. a teraz jego.. nie dobrze jest być wrazliwa.. to okropna kara.
-dobrze.. zamówiłam taksówke zaraz powinna sie pojawić..
-puk, puk.. moge? -powiedział głos mężczyzny który już znałam bardzo dobrze.. w drzwiach pojawił się on.. już bez gipsu, bez szyny.. bez kul.. i innych takich.. z jednej strony byłam mega szczesliwa ze go znow widze.. ale z drugiej miałam do niego żal.. ogromny..
podszedł do mojej mamy i pomogl jej z moimi rzeczami..
-dziekuje chłopcze -powiedziała uśmiechając się..
-gdzie masz kule? -spytałam ale to było takie pytanie ktore mi sie wyrwało.. przynajmniej sie nie usmiechnełam bo nie miałam takiej ochoty..
-już ich nie potrzebuje. -złapał mnie za przedramię i pomógł mi wstac.. =przepraszam, ze się wtedy nie pozegnałem.. ale wypisali mnie o 6 .. tak słodko spałas nie chciałem cię budzić.. a potem tata zabrał mnie do babci na wieś abym tam wydobrzał i odpoczął z ta noga.. wczoraj wrociłem i chciałem cię odwiedzić ale było już późno wiec jestem dziś.. dobrze ze nie poszedłem jutro bo bym cie juz nie zastał.. -uśmiechnął się a mi ulżyło zdecydowanie byłam szcześliwsza..

***

Liam odwiedział mnie w domu praktycznie codziennie.. zabierał mnie na krótkie spacery.. wszystko o co go poprosiłam miałam na miejscu był bardzo opiekunczy i troskliwy.. uwazałam go za mojego najlepszego przyjaciela.. jak juz mowilam dogadywałam sie z nim swietnie.. nie było miedzy nami sporów i przekomarzania.. było na serio ok.. az do pewnego momentu kiedy zauwazyłam a raczej zorientowałam sie że między mną a nim nie ma tylko przyjaźni a jest coś więcej.. chciałam mu o tym powiedzieć.. ale on mnie wyprzedził..
-em.. Miranda?..
-tak. ? co jest?
-żabciuu.. -tak mnie nazywał - bo..
-hmm..?
-ile my się już znamy?
-nie wiem Liaś.. jakieś 2 miesiące może 2,5 .. gdzies tak.. a co?
-nie, nie nic.. to chyba troche za wcześnie.. - zamyślił się a potem podrapał po głowie robiąc przy tym dziwną mine .. jakby myślał nad czym bardzo intensywnie..
-za wczesnie na co?
-nie już chyba nic..
-na to żeby mi powiedzieć ze mnie kochasz, że ci sie podobam? -spytałam.. ale nie chciałam tego mówić.. to mi sie po prostu wyrwało.. nagle pusciłam buraka, złapałam kule i wyszłam czym predzej do ogrodu.. aby sie przed nim schować.. nie udało mi się bo on dogonił mnie złapał za ramię przyciągnął do siebie, kula upadła mi na ziemie a druga zahaczyła o jego kurtke.. choć zrobił to ostrożnie aby mnie nie uderzyć niechcący.. odwrociłam sie w jego strone, popatrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami, uśmiechnął sie .. i powiedział..
-nigdy więcej nie uciekaj tak szybko póki nie ściągną ci szyny.. pamiętaj dobrze.. -pokiwałam głową
-yhym..
-ii pamiętaj ze zawsze będziesz moją najlepszą przyjaciółką ok?
-tylko przyjaciółką?
-tylko? chyba aż, -powiedział do po czym dodał- żabko..
-yhym.. szkoda.. -westchnełam..
-ja też cie bardzo kocham tak jak ty mnie wiesz o tym?
-no wiem.. teraz już wiem..
-ale nic z tego nie będzie.. bo być może nie wiesz.. ale..
-ale?
-bo ja chce być z kimś kto odwzajemnia moje uczucia tak bardzo jak jak.. -uśmiechnął sie..
-oh liam.. przecież wiesz że tak jest..
-hahah wiem..żabiuu.. 


VIA - Fb ( Polska zaprasza One Direction *.*)

#7 Niall Horan

1 sierpnia 2012 r.
Drogi pamiętniku... O ile tak we współczesnych czasach zaczyna się notatki z życia. Od dziś będę zapisywać wszystkie ważne wydarzenia w moim marnym istnieniu.
Jestem [T.I.]. Mam 19 lat. rzuciłam szkołę, czego bardzo teraz żałuję. Zaczynam wszystko od początku, skąd pomysł o pisaniu pamiętnika. We wrześniu idę do 2 licealnej. Wszystko dzięki [I.T.P]. Ona pomogła mi się podnieść po tym wszystkim. A poza tymi smętami o szkole i życiowej porażce jestem wielką fanką Nialla Horana z One Direction. Jutro [I.T.P] ma urodziny. Szykuje się niezła impreza. Zaszalejemy, oj zaszalejemy.

4 sierpnia 2012 r.
Jak przypuszczałam zaszaleliśmy. Aż za bardzo. Zapomniałam dodać, że [I.T.P] ma brata, Louisa, który należy do 1D.
Więc on i jego kumple ( w tym Niall ) też tam byli. Nie powiem, wypiło się kilka piw - i nie tylko -. W końcu [I.T.P] zaproponowała grę w butelkę, na prawdę i zadanie. Ja wybrałam prawdę. Liam kazał mi powiedzieć, który z obecnych chłopaków mnie najbardziej pociąga. A ja, wyjawiając moją tajemnicę, odparłam, że Niall. Horan również powiedział, że się we mnie zakochał. Co dziwne, był trzeźwy. Zaprosił mnie na spacer, na jutro. Czuję się jak w filmie. A więc mam randkę z gwiazdą !!!

7 października 2012 r.
Przepraszam, że Cię zaniedbałam, Pamiętniku. Jestem z Niallem już ponad 2 miesiące. Czuję się spełniona. Chodzę do szkoły ( w moim przypadku to bardzo dziwne ), a Nialluś koncertuje. Chociaż rzadko się widujemy, wierzę w nas.

***

16 lutego 2013 r.
Aaa, jak się cieszę ! Po pół roku znajomości, Niall mi się oświadczył. Słyszysz ? Niall Horan mi się oświadczył ! Dokładnie w moje 20 urodziny, 14 lutego. Kocham go.
+ w szkole idzie coraz lepiej - zasługa mojego skarba, który we mnie wierzy.

***

15 września 2015 r.
Od dwóch dni jestem szczęśliwą mężatką. Chcemy mieć dwójkę dzieci, najlepiej chłopca i dziewczynkę. Jesteśmy tak zaabsorbowani, że nawet wymyśliliśmy imiona : Tom i Emilie. Wiem, że Niall będzie dobrym ojcem. Dla mnie odszedł z zespołu. Nie wiem, czy mnie byłoby stać na takie wyrzeczenie. Wracając do ślubu. Ceremonia była fenomenalna. Wypuściliśmy gołębie - symbol miłości. Oczywiście przyrzekliśmy sobie miłość aż po grób. Niall powiedział, że nawet śmierć nas nie rozłączy. Mam taką nadzieję ...

25 grudnia 2015 r.
Święta ... Mam dla Niallerka prezent. Test, a na nim dwie kreski. Jestem w ciązy ! 3 miesiąc. Jestem najszczęśliwszą mężatką i przyszłą mamą na świecie ! Już wyobrażam sobie nasza trójkę. Niall, ja i maleństwo. Ah, aż chce się żyć !

***

01.06.2016 r.
Mała ma już prawie miesiąc. Urodziła się jako wcześniak, 11 maja. Drżeliśmy o jego zdrówko, ale jest wszystko w porządku. Niall był przy mnie. Tak bardzo się bałam, ale jego dotyk potrafi zdziałać cuda ...

***

13 września 2025 r.
Mija 10 rocznica ślubu. Emilie ma 9 lat, ale .. No właśnie. Nie mam dla Nialla zbyt udanego prezentu urodzinowego. Wyrok : rak piersi z przerzutami. Ja nie chcę umierać w wieku 32 lat ! Chcę zobaczyć jak Emie dorasta ! Chcę żyć !

22 kwietnia 2026 r.
Jestem w szpitalu. Ręka mi się okropnie trzęsie. Umieram, powoli, jest mnie coraz mniej. Już się z tym pogodziłam. Mam 33 lata i czekam na śmierć. Boże, dziękuję Ci, że na mojej drodze postawiłeś GO. ON uchylił mi nieba, dzięki niemu czułam się jak w raju. Teraz już nie może mi mi pomóc, chociaż robi wszystko, co w jego mocy.

Emilie, jeśli to czytasz, to znaczy, że już mnie nie ma. Spoglądam na Ciebie z tamtego świata, gdzie kiedyś się spotkamy. Jak mniemam masz już 16 lat i dorosłe życie przed sobą. Nie zmarnuj tego, ucz się i dąż do celu. Mam nadzieję, że Bóg postawił Ci albo dopiero postawi na drodze tak wspaniałych ludzi jak mnie... Zostawiam cos dla Ciebie. Kocham Cię i bardzo tęsk


Tu zapiski się urwały. Strony notatnika były mokre. Mokre od łez. Emilie nie mogła powstrzymać emocji. Płakała, obracając w rękach pierścionek - prezent od matki. Ojciec objął ją ramieniem.
- Mama chciała, żebyś była szczęśliwa. Dostała ten pierścionek ode mnie na naszej pierwszej randce, ponad 20 lat temu - mówiąc to, z lazurowych oczu Nialla popłynęły łzy. - Byłas dla niej wszystkim, pamiętaj.
Przez te 6 lat był dla Emie ojcem i matką. Dawał radę. Nie znałazł innej kobiety, bo przecież przysięgał, że : "nawet śmierć ich nie rozłączy".

VIA - Fb (Stwierdzam zgon bo związek z Liamem Paynem)

#6 Harry Styles

,,Trzeba było uciec.'' - myślisz. Nie możesz już wytrzymać w domu.  Wydaje ci się , że wszystko co musisz słuchać to wrzaski i  rzeczy rzucane o ścianę i podłogę.  Bliscy cie  nie obchodzili. Siedzisz  w swoim pokoju i próbujesz słuchając muzykę.  Gdy słyszysz krzyki i wrzaski pełne argumentów.  Skuliłaś się w kłębek w rogu pokoju, przerażona, w płaczu , chcesz, aby twój chłopak cię stąd zabrał. Harry jest w trasie i wróci dopiero za dwa tygodnie. Przy nim zawsze czujesz się bezpieczna. Twój ojciec nie lubi Harry'ego ... zawsze myśli ,ze jest niedojrzały i nie kocha cię, kiedy twoi rodzice sprawiają ci większy ból. Patrzysz na zegar . Jest dwudziesta druga. O tej godzinie ma dzwonić Harry na Skype.  
,,Dryn, dryn , dryn.''- słyszysz z głośników. To Harry. Bierzesz laptopa i idziesz do łazienki, tak by Harry nie mógł usłyszeć krzyków rodziców.Nie powiedziałaś Harremu o rodzicach. Nie chcesz , żeby się niepotrzebnie stresował. Niech się cieszy trasą.  Przetarłaś oczy od łez i odbierasz . Uśmiech Harrego  jest piękny.
-Hej, piękna.  Tęsknie za tobą kochanie. Co dziś robiłaś?-pyta. Słysząc jego głos, praktycznie doprowadził cię do łez, ale powstrzymujesz je . 
-Hej Hazza... Ja za tobą też. Uhm, naprawdę nic ciekawego nie robiłam. Właśnie się uczę.  Jak tam trasa idzie?- próbujesz się uśmiechnąć. 
-Świetnie ! Chłopcy i ja mamy niesamowicie dobry czas.  Chciałbym,żebyś tu była.  - uśmiecha się. 
-Szkoda, że nie mogę ...- mruczysz pod nosem.
-WYNOŚ SIĘ ! NIE POTRZEBUJĘ CIĘ ! ZOSTAW !- słychać krzyki twojej mamy i rozbijanego szkła. Oczy Harry'ego się rozszerzają.
- Co to ​​do cholery było? Czy to twoi rodzice?  Co się dzieje? -Łzy spływają po  twarzy. Wszystko, co możesz  zrobić, to potrząsnąć głową. Nie można mówić. Nie chcesz mu powiedzieć.
-Ja ...nie wie..wiem ,co się tam dzieje. - wydusiłaś przez łzy. Zakrywasz twarz rękoma i  kołyszesz się w tył i przód. 
-[Twoje.Imię] kochanie, już jadę. Nie pozwolę cię krzywdzić. Będę tam  wkrótce. -Widzisz jak Harry pakuje już swoje walizki. 
 -Harry ... Nie. Co ... co z trasą? -pytasz.
-Nie mam zamiaru siedzieć i patrzeć jak cierpisz. Jedziesz ze mną. Chłopcy i fani zrozumieją. Ty jesteś dużo ważniejsza. -oznajmia.  Widocznie tata nie opuścił domu, bo oni ciągle wrzeszczą.W pewnym momencie ,nawet  słyszałaś jak  mama krzyczy z bólu. Czekałaś , płaczesz . Oni zapomnieli o tobie. Trzy długie, głośne, nędzne godziny mijają i słyszysz  pukanie do drzwi sypialni. Patrzysz  przez dziurkę od klucza, żeby upewnić się, że to nie  twój pijany ojciec. 
-[Twoje.Imię], jestem tu . Otwórz kochanie.. -Słychać głęboki,miły głos  Harry'ego i odetchnęłaś  z ulgą. Otwierasz  drzwi. On widzi, że tam stoisz z łzami w oczach .Ty pociągasz  nosem, a oczy wypełniają  smutek. Bierze  i przytula cię mocno, z ręką na głowie, szlochasz  w jego ramię. -
-Cicho, kochanie, jestem tu i teraz.- uspokaja cię. Łapie twoją walizkę i chwyta twoją rękę. Rodzice nie słyszą jak schodzicie po schodach. Cały dom, w którym spędziłaś dzieciństwo był zdemolowany. Patrzysz na nich przerażonym wzrokiem.Harry bierze cie w pasie.
-Powinniście się wstydzić. [Twoje.Imię] nie zasługuje  na takie gówno!- krzyczy do nich, a oni nadal się kłócą. -Chodź skarbie.  
Prowadzi cię do samochodu i jedziecie do rodzinnego domu Harry'ego. Jego mama  Anna przywitała cię i przytuliła. 
-Kochanie chciałaby ,żebyś wiedziała, że jesteś tu mile widziana .Harry cię kocha i dla nas też jesteś ważna. Nie będziesz już miała do czynienia z żadnymi strasznymi rzeczami. Teraz my jesteśmy twoją rodziną. - ona masuje ci plecy.Bierze cię na gorę do sypialni Harry'ego , gdzie będziesz przebywać. Wychodzi zrobić ci herbatę. Kładziesz się na piersi Harry'ego . Zaczynacie rozmowę. On potrafi cię rozśmieszyć. Jak można znaleźć tak niesamowitego chłopaka ?
-Dziękuje Harry za zabranie mnie z stamtąd. Kocham cię.-szepczesz, a on uśmiecha się do ciebie. Całuje cię w czoło i owija ręce wokół ciebie. 
-Ja też cię kocham. 
Nigdy nie czułaś  się tak szczęśliwa w swoim życiu. 

VIA - Nie pamiętam p;

środa, 17 lipca 2013

#5 Liam Payne

Liam przyjeżdża po ciebie.
-Hej ślicznotko.- mówi radośnie gdy wysiada z samochodu. 
-Cześć kochanie. - mówisz z uśmiechem. Właściwie to zawsze się przy nim uśmiechasz.  Jest idealny. Nadal pamiętasz jeszcze dzień , gdy spotkałeś go po raz pierwszy , kilka lat temu. 
-Gotowa? Pamiętaj , że dzisiaj jest moja kolej na wybranie gdzie dziś jedziemy.- oznajmia.
-To gdzie mnie dziś zabierasz panie Payne?- pytasz żartobliwie- Znów nad jezioro?
Tak naprawdę mam nadzieję, że nie jest to jezioro. Ostatnim  raz pchnął cię i skończyło się pływaniem  z owadami i kijanki.
-Nie,  nie. Zdecydowanie nie.- mówi spoglądając na ciebie , pamiętając, co się stało. -Czas ten spędzimy  inaczej. Wsiadasz  do samochodu i odjeżdżacie .
 -Czy lubisz meksykańskie jedzenie?- nagle pyta.
-Uh, tak. A Dlaczego?-
-Nic , nic tak tylko się zastanawiam.- mówi i mruga do ciebie. Znasz go od 4 lat , a ze sobą jesteście od 3. Nadal go kochasz, jak po raz pierwszy, ale coraz  więcej codziennie i wciąż nie wiesz , dlaczego on cię kocha, ale jesteś szczęśliwa z nim.  W końcu dotarliście na plażę. On bierze cię za rękę do miejsca, gdzie będziesz musiał być  kolacja. Możesz  zauważyć duży koc na podłodze z meksykańskimi półmiskami . Uśmiechasz się na ten widok. 
-Bardzo dziękuję, kochanie! Tak ładnie to wygląda. - mówisz i całujesz go w usta. Jesz meksykańskie dania ze swoim chłopakiem. On wybrał idealny czas, aby obejrzeć zachód słońca, który kochasz. Nagle zaczyna się dziwnie zachowywać, jak gdyby był zdenerwowany. Chcesz zapytać go, co się dzieje, ale wygląda tak słodko, że nic nie mówisz i  go obserwujesz. Po zakończeniu jedzenia idziecie na spacer trzymając się za ręce, a on jest wciąż zdenerwowany. Nagle zatrzymuje się  bez słowa i  wręcza Ci list. Patrzysz na niego , ale on pozostaje spokojny, patrzy się  na ciebie . Otwierasz go  i czytasz :
Kochanie,
to już prawie 3 lata odkąd jesteśmy razem. Wielu uważa, że nie jest to dużo, ale jest. Zajęło mi to mniej niż 1 godzinę, aby uświadomić sobie, jak wiele dla mnie znaczysz i od tego momentu zauważyłem,że  jesteś moim GPS'em. Obok Ciebie jestem najszczęśliwszym człowiekiem jakim  żyje. Każdy uścisk, pocałunek , za każdym razem kiedy  spojrzę na ciebie czuje się jak po raz pierwszy i modlę się codziennie, żebyśmy byli razem, aż po grób . Nie ma nikogo na tym świecie, że będzie mi przestać cię kochać. Więc od teraz chcę spędzić resztę  mojego życia , obok kobiety, którą kocham.  Chce ci coś powiedzieć.
To cały list. Twoje oczy są mokre. Patrzysz na niego. On patrzy na ciebie z małym  Czerwonym pudełeczkiem  w dłoniach.
-Wyjdziesz za mnie?- pyta cię. Łza spływa ci po  policzku. Ty  zbliżyć  się do niego, nie można w to uwierzyć. Śmiejesz się. 
-Czy to znaczy , że tak?- pyta.
-Tak .-wydusiłaś w końcu. Przytulił cię , a potem pocałował. 
-Kocham cię, kocham cię tak bardzo Liam. 
-Ja też cię kocham. 

VIA - http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/2012/08/liam-payne.html

#4 Zayn Malik

Razem z przyjaciółkami zorganizowałyście ,,babski wieczór''. Wybieracie się na kręgielni. Przez całą drogę śmiejecie się i wygłupiacie. Idziecie do recepcji , a następnie w stronę torów. Obok was są dwa puste pasy, co wydaje się wam dziwne w sobotnią noc. Wybrałaś sobie kule ,sugerując się ulubionym kolorem Zayna Malika z One Direction.  On ci się podoba. Wasze nazwy zostały wpisane do tabeli wyników jako pani Horan, pani Tommlinson i pani Malik. dy rozpoczynacie grę twoja koleżanka włącza na telefonie album Up All Night . I zaczynacie w tanecznych krokach zbijać kręgle. Nagle zauważasz,że ekran ,przy torze obok zaczyna się wyświetlać. Zignorowałaś to , gdyż ,,pani Horan'' zbiła wszystkie kręgle i zaczęłyście jej gratulować. Przerwał wam jakiś śmiech. Patrzysz w stronę skąd pochodzi i widzisz, że to Niall Horan.  Spojrzałaś obok i widzisz,że jest tam też inni chłopcy z One Direction. 
- Ale dlaczego nie Liam ? Ja mam żonę? - zapytał Harry z uśmiechem.
-Która z was to moja żona?- pyta Louis z entuzjazmem.Wskazałaś na przyjaciółkę.  Zayn podszedł do ciebie i się przywitał.
-Coś ze mną nie w porządku? zapytał.
-Nie, po prostu jesteś jeszcze ładniejszy niż na plakatach .- mówisz. Uśmiechnął się do ciebie.  Zauważasz jak Luois przytula swoją ,,żonę''. Tym czasem Niall rozmawia ,śmiejąc się  z ,,panią Horan''. Zayn przysuwa ci krzesło i ucinacie sobie pogawędkę. 
-To jak masz na imię, kochanie?-nie możesz uwierzyć ,że Zayn Malik mówi do ciebie ,,kochanie'' .
-[Twoje.Imię].- odpowiadasz.
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny. - oznajmia. Rumienisz się. 
-Więc co się zmusiło do nazwy ,,pani Malik''?- zaśmiał się.
-Cóż, szczerze mówiąc, myślę, że jesteś  naprawdę fajny . Ja ... to znaczy ... Jesteś po prostu naprawdę ... -Zayn zaśmiał się ,a ty  zaczerwieniłaś się jeszcze bardziej.
-Chcecie grać z nami? To znaczy na jednym torze? Ja, Niall i nasze żony przed nami. - Luois skacze z podniecenia.Mieliście 3 tory, więc każda para miała swój.  Graliście bardzo konkurencyjnie do samego końca. Ostatnie, zwycięskie punkty zdobył Zayn. Aby uczcić wygraną , podbiegł do ciebie i cie przytulił. Nagle się potknął i wylądował na twoich ustach.  Twoje oczy się rozszerzyły. Odsunęłaś  się i zaczęłaś  mamrotać,że przepraszasz. 
-Ja... Przepraszam. Tak mi przykro. - tłumaczysz się. 
-Nic się nie stało.- mówi i znów cię całuje.

VIA - maginy-one-direction-polska.blogspot.sg/search?updated-max=2012-09-25T17:48:00%2B02:00&max-results=35&reverse-paginate=true&start=12&by-date=false

niedziela, 14 lipca 2013

#3 Harry Styles

Otworzyłam drzwi. Stał tam oparty o framugę, przygryzając dolną wargę ze spuszczonymi oczami.
Podniósł na mnie wzrok, gdy zmierzyłam go niechętnym spojrzeniem.
- Co ty tu robisz? – mruknęłam, nawet nie wpuszczając go do środka.
- Naginam moje ego – odparł i uśmiechnął się mimowolnie.
- Więc idź naginać je gdzieś indziej.
Już miałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale zablokował je tak, że ani drgnęły.
- [T.I.], proszę. Porozmawiajmy – spojrzał na mnie tymi swoimi nieziemsko zielonymi oczami, sprawiając, że moje serce oszalało.
To było zdecydowanie nie fair, że tak na mnie wpływał. Ja mogłam próbować tego godzinami, dniami, tygodniami, ale i tak nie działałabym na niego w ten sposób. Zganiłam się w myśli i ściągnęłam brwi. Nie czas na zachwycanie się nim. Widziałam, jak patrzył na tamtą kobietę i widziałam, że dała mu swój numer, a on go wziął! Jednym „przepraszam” tego nie naprawi i jednym „proszę” mnie nie przekona.
- Mamy o czym?! – spytałam z jadowitą ironią.
Westchnął i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale żadne słowo się z nich nie wydobyło.
- No właśnie – mruknęłam, bezskutecznie szarpiąc drzwiami.
- Wpuść mnie, proszę – szepnął błagalnym głosem.
- Jeśli cię wpuszczę, to powiesz mi o wszystkim?! Powiesz mi, kim była ta kobieta, która dała ci swój numer? Powiesz mi, czego brakuje ci w naszym związku?! Powiesz mi, dlaczego chcesz umawiać się z innymi?!
Mój głos był zimny jak lód – dokładnie tak, jak tego chciałam. Odrobinę bolało mnie, że sprawiałam mu taką przykrość, ale… Próbowałam patrzeć mu prosto w oczy, żeby zobaczył, jaka zła jestem.
Wysłuchał mnie do końca i znowu przygryzł wargę.
- Wpuść mnie, [T.I.] – wydusił tylko.
- Więc nie mamy o czym rozmawiać – warknęłam, zatrzaskując drzwi.
Pozwolił mi na to, ale wiedziałam, że nadal stał w tym samym miejscu. Zamknęłam drzwi na zamek i naparłam na nie plecami.
- Chcesz rozmawiać ze mną w ten sposób? – usłyszałam jego stłumiony głos.
- Nie chcę rozmawiać z tobą w ogóle – odparłam, choć to nie była prawda.
Zapadła cisza i zaczęłam zastanawiać się już, czy czasem nie odszedł, ale średnio w to wierzyłam. Nie zostawiłby tak tego. Wiedziałam, że nasz związek był dla niego tak ważny, jak dla mnie. Usiadłam więc, nadal oparta o drzwi i kreśliłam bliżej nieokreślone kształty na podłodze.
Nie dam się tak traktować. Nie dam sobą manipulować i nie dam zrobić z siebie kretynki. Nie wybaczę mu, dopóki nie powie mi, co jest grane. W przeciwnym razie nie będziemy mogli być razem. Na samą myśl o tym, przeszły mnie ciarki. Miałabym żyć bez niego? Umiałabym?
Harry był dla mnie wszystkim. Był całym moim światem. Każdego dnia, budząc się, myślałam o jego cudownym uśmiechu, który pojawiał się za każdym razem, gdy się spotykaliśmy, jego wiecznie rozczochranych włosach, zaraźliwym śmiechu, pięknych oczach. Już od jakiegoś czasu byłam od niego uzależniona, stał się moim powietrzem. Teraz miałabym powiedzieć mu "Nie" i odejść? Obawiałam się, że nie byłabym w stanie tego zrobić.
- [T.I.], czy nie możesz choć raz mi zaufać? – jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
A więc nadal tam był. I dałabym głowę, że siedział już na progu, zdecydowany, by jeszcze dziś mi to wszystko wyjaśnić.
- Powtarzasz mi to od momentu, w którym się poznaliśmy. Ufam ci, ale chcę żebyś ty też mi zaufał – rzekłam w końcu.
Nie odpowiedział. Usłyszałam tylko ciche westchnięcie.
- Widzisz?! To nie takie proste, prawda? – mruknęłam z sarkazmem.
- Więc chcesz wiedzieć, kim była tamta kobieta, tak?
- W końcu zaczynasz rozumieć.
Kolejne westchnięcie.
- [T.I.], nie będę rozmawiał z tobą przez drzwi! Wpuść mnie do środka, to pogadamy.
- Odpowiesz mi na wszystkie moje pytania? – spytałam cicho.
- Tak.
- Obiecujesz? – może nie było to potrzebne, ale wolałam mieć pewność.
- Obiecuję – odparł.
Wstałam i zawahałam się na moment, trzymając w ręku klucz. Co jeśli to nas zniszczy?
Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi.
Spojrzał na niego. Klęczał. A w wyciągniętej dłoni trzymał… czerwone pudełeczko z pierścionkiem?!
- Wiem, że nie jestem idealny. Wiem, że bywam egoistą. Że często nie liczę się z twoim zdaniem. Że jestem uparty i bezczelny. Ale zrobiłbym dla ciebie wszystko, bo cię kocham. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi i wyjdziesz za mnie?
Co?!
- Harry… - zaczęłam, ale zamiast dokończyć, po prostu się rozpłakałam.
Chłopak wstał i spojrzał mi w oczy.
- Kocham cię. Wiem, że to nie czyni mnie idealnym, ale…
- Kocham cię – szepnęłam, kryjąc twarz w jego ramionach. – I tak, wyjdę za ciebie.
W przypływie radości pocałował mnie namiętnie i przytulił.
- Mogę zadać ci pytanie? – spytałam cicho, patrząc mu w oczy, gdy łzy przestały płynąć po moich policzkach, a on spojrzał na mnie z radosnym uśmiechem.
- Oczywiście, skarbie.
- Kim była tamta kobieta?
Roześmiał się i zmierzwił mi włosy.
- Właścicielka sklepu jubilerskiego. Pomagała mi wybrać to – pocałował mnie jeszcze raz, wkładając na mój palec srebrny pierścionek.

VIA - http://onedirectionpolskieimaginy.blogspot.com/2012/08/2-harry_9.html

#2 Louis Tomlinson

- Zawsze musisz mieć wszystko zaplanowane?

 Zdziwiło mnie to pytanie. Nie pamiętałam, żebym ostatnio coś planowała, a już na pewno nie mówiłam o tym Louisowi. Co miał na myśli?

 Z Lou przyjaźniłam się już dosyć długo. Będąc Directionerką, spotkałam go pewnego dnia na ulicy, zagadałam i okazało się, że mamy ze sobą więcej wspólnego, niż ktokolwiek by się tego spodziewał. Zaczęliśmy ze sobą pisać, widywaliśmy się coraz częściej, aż w końcu staliśmy się przyjaciółmi. Miałam niesamowite szczęście, wiem. Istniał jednak pewien problem. Przyjaźń z Louisem mi nie wystarczała.

- Nie przypominam sobie, żebym w nieodległej przeszłości dzieliła się z tobą moimi planami – odparłam po prostu.

Zamyślił się. Patrzyłam przez chwilę na niego, jak bawił się swoimi palcami, szukając w jego zachowaniu odpowiedzi na moje niewypowiedziane pytanie. Przygryzł wargę, wbijając wzrok w swoje ręce i odpływając na moment.

Po jakimś czasie zrezygnowałam ze swoich bezowocnych obserwacji i wróciłam do przeglądania dzisiejszej gazety.

Lou był tego dnia jakiś nieobecny. Rzadko widywałam go takiego – skupiony, zamyślony, poważny. To do niego niepodobne. Nawet Zayn, widząc go rano, stwierdził, że coś jest z nim nie tak. Kto jak kto, ale chłopcy znali go najlepiej, więc mogłam wnioskować, że jego stan był naprawdę poważny.

- Więc zwykle improwizujesz? – zapytał nagle, po raz kolejny wyrywając mnie z lektury.

Przyjrzałam mu się. Dokąd dążyła ta dyskusja?

- Skąd to pytanie?

- Skądkolwiek by się ono nie wzięło, chciałbym usłyszeć odpowiedź – uśmiechnął się. – Zresztą, nie odpowiada się pytaniem na pytanie. To niegrzeczne.

- Nie wiem… Nie. Trudne pytanie – odparłam w zamyśleniu.

Szczerze? Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej. Planowanie rzadko mi wychodziło, bo z natury nie byłam zbyt cierpliwa, ale jeśli w grę wchodziło coś ważnego, wolałam najpierw dwa razy się zastanowić, zanim podjęłam jakąś decyzję.

Pokiwał głową i wlepił wzrok w blat stołu.

- A jak jest z tobą? – spytałam, przewracając kolejną kartkę.

- Różnie. Myślałem, że bycie spontanicznym jest niezawodne.

To akurat mnie nie zdziwiło. Takie myślenie było do niego bardzo podobne…

- A potem? – zachęciłam go, widząc, że nie chce mówić dalej.

- A potem spotkałem ciebie – uśmiechnął się z sarkazmem.

Zaśmiałam się, odłożyłam na bok gazetę i oparłam głowę na splecionym dłoniach. Coraz bardziej zaczęło mnie to interesować.

- Co konkretnego masz na myśli? – zapytałam, wpatrując się w niego.

- To, że cię kocham, ale nie mam zielonego pojęcia, jak ci to powiedzieć – odparł, patrząc mi prosto w oczy.

Zamarłam. Naprawdę to powiedział? Jeśli to był sen, to nie chciałam się obudzić.

- Cóż – zaczęłam, po krótkim namyśle – czy gdybym powiedziała ci, że ja też cię kocham i też nie mam pojęcia jak ci to powiedzieć, ułatwiłoby to cokolwiek?

- Chyba tak. Wtedy mógłbym zrobić to.

Wstał, podszedł do mnie i zanim zorientowałam się, co zamierza zrobić, pocałował mnie namiętnie. Serce niemal wyskoczyło mi z piersi, kiedy poczułam jego ciepłe usta na moich własnych. Objęłam go, jeszcze bardziej zmniejszając odległość między nami.

Oderwaliśmy się od siebie i zmierzyliśmy się wzrokiem.

- Czysto hipotetycznie, rzecz jasna – dodał, uśmiechając się łobuzersko.

Roześmiałam się radośnie i wtuliłam się w jego ramiona.

VIA - Fb (Imaginy o One Direction)

wtorek, 2 lipca 2013

#1 Niall Horan

"Jeśli mężczyzna na Ciebie gwiżdże, nie obracaj się, zignoruj go. Jesteś kobietą, a nie psem." - Niall Horan

Pamiętam jak mieliśmy koncert i przyszedł czas na pytania od fanów . 
' Jaka jest twój ideał dziewczyny ? ' - spytała jedna Directioner . Wtedy odpowiedziałem jej ' Najważniejsze by była sobą, by nikogo nie udawała i kochała mnie takim jakim jestem ' . 
Zawsze jednak miałem słabość do wysokich dziewczyn z długimi nogami, ciemno brązowymi włosami i oczami .

Idę przez miasto, za 2 godziny mamy lot do USA więc nie zostało mi za dużo czasu ... 
Stoję przed jezdnią, rozglądam się we wszystkie strony by jak najszybciej przedostać się na drugą stronę ulicy, nagle moim oczom ukazuję się dziewczyna, była idealna, nie ma słów by ją opisać, brunetka z szerokim uśmiechem na twarzy ciesząca się każdą sekundą swojego życia, nagle słyszę, że ktoś gwiżdże, byli to chłopacy siedzący na pobliskiej ławce z ust dziewczyny momentalnie przestał gościć uśmiech .
- Myślisz, że jak na nią zagwizdasz to będzie twoja ? - spytałem oburzony podchodząc do ławki . - nie otrzymałem jednak odpowiedzi, wszyscy zaczeli się śmiać, a ja szybkim krokiem podążyłem za dziewczyną z ciemnymi włosami .
- Nie przejmuj się, nie ma czym .. - mruknąłem cicho idąc koło niej .
- Taa .. Przepraszam, ale nie mam czasu - powiedziała oschle dziewczyna i odeszła w przeciwną stronę .
Cztery godziny później byliśmy na miejscu, przed hotelem czekało na nas mnustwo fanek, widząc nas spełniały się ich marzenia to takie cudowne uczucie, kiedy wiesz, że dzięki tobie kilka set dziewczyn jest teraz szczęśliwych bo cię ujrzało chodź raz w swoim życiu .
Kiedy zostawiliśmy swoje walizki odrazu musieliśmy pojechać na stadion na którym jutro ma odbyć się nasz koncert ...
Wyszedłem z chłopakami na scenę, a Paul powiedział, że zaraz przyjdzie do nas kierownik i powie nam jak będzie wygląd układ sceny . 
Popatrzyłem przed siebie i wtedy ujrzałem ją, dziewczynę którą poznałem dziś w mieście ... 
Nie mogłem w to uwierzyć, szybko jednak znikła z mojego pola widzenia .
- To jak wam się tu podoba ? - spytał jakiś damski głos, odwróciłem głowę i znów ujrzałem brunetkę .
- Ty jesteś tu kierownikiem ? - spytałem zdziwiony .
- Niall nie zadawaj głupich pytać . - powiedział Liam, na co dziewczyna zaśmiała się lekko .
- Ja zaraz do was wrócę - mruknęła cicho dziewczyna, nie czekając ani chwili podbiegłem do niej .
- Pamiętasz mnie ? Spotkaliśmy się dzisiaj w Londynie .- powiedziałem z uśmiechem, na twarzy .
- Ymm tak - odpowiedziała śmiejąc się lekko .
- Mi się wydaje, że to przeznaczenie . - mruknąłem, a brunetka zaśmiała się głośno - To co dasz zaprosić się na kawę ? - spytałem z nadzieją w głosie .
- Z całą przyjemnością - powiedziała kobieta posyłając mi ciepłe spojrzenie .

VIA -  Fb (Imaginy o piątce moich mężów, czyli One Direction)