wtorek, 18 lutego 2014

NIALL HORAN

Mamy już 100 post!!! :D Jestem szczęśliwa. Miałam coś dodać swojego, ale przez przypadek wyrzuciłam. Łapcie imagina z Niallem. :) Miłego czytania.
P.S - Jeśli chcesz dostać dedykacje z imaginem, napisz w komentarzu z kim. Dla anonimów: jeśli chcesz dopisz jeszcze swój jakiś podpis :)
--------------------------------------------------
Wieczór. Zachmurzone niebo, mroźny wiatr, krople deszczu spadające na twoją zapłakaną twarz. Biegłaś przez miasto głośno szlochając. Nie wiedziałaś gdzie... Byle jak najdalej od ludzi. "Oni mnie nie chcą, oni mnie nie chcą!"-powtarzałaś w myślach. Nie wiedziałaś, gdzie się schronić, dokąd pójść. Nie miałaś żadnych znajomych, a twoja rodzina uznała cię za zbędny bagaż... Zostałaś sama. Sama jak palec... Wszędzie było ciemno i zimno, nie miałaś pojęcia, co dalej. Byłaś ubrana jedynie w czarny rozpięty płaszcz, biały szeroki sweterek, krótkie niebieskie szorty i trampki. Miałaś upięte wysoko włosy, a mokre ich kosmyki opadały ci na czoło. Cała się trzęsłaś. Biegłaś jakąś ciemną, pustą ulicą. Co jakieś pięć metrów stały latarnie, lecz nie dawały one wiele światła. Poza tym łzy sprawiały, że nic nie widziałaś... Nagle mocno w coś uderzyłaś. Nie do końca wiedziałaś, w co. Chciałaś to ominąć i biec dalej, ale to coś, a raczej ten ktoś mocno cię złapał i przytulił do siebie:
-Cicho... Nie płacz... Już dobrze.-odezwał się przyjemny męski głos.
Nie miałaś pojęcia kto to. Przecież nikogo tu nie znałaś. Ale było ci tak dobrze. Brakowało ci tej czułości, jaką on cię otoczył. Poczułaś słodki swąd jego perfum. Boski zapach... Wtuliłaś mokrą twarz we wgłębienie w jego szyi. Chwilę tak staliście. Chłopak odsuną się od ciebie powoli, ujął twoją twarz w dłonie i powiedział:
-Chodź, zabiorę cię stąd.
Swoim kciukiem wytarł ci łzy spływające po policzkach i obejmując cię ramieniem ruszyliście w stronę czarnego samochodu stojącego za rogiem najbliższego budynku. Chłopak niczym prawdziwy dżentelmen otworzył ci drzwi, a ty posłusznie weszłaś do środka. Poczułaś, jak ciepło przyjemnie wpływa na twoje skostniałe dłonie i stopy. Nieznajomy usiadł za kierownicą; miał na głowie kaptur, a na nosie okulary przeciwsłoneczne. "Po co komuś okulary przeciwsłoneczne w taką pogodę?"-zdziwiłaś się. Nagle chłopak złapał cię za dłoń:
-Jezu, jesteś taka lodowata... Huh, przypomniała mi się scena ze "Zmierzchu", tylko że tym razem ty jesteś moim wampirem.-zachichotał cicho.
W odpowiedzi uśmiechnęłaś się pod nosem. Nie miałaś nastroju do żartów. Obcy zaczął rozmowę:
-Wiesz, jeszcze nawet się sobie nie przedstawiliśmy...
-Emm... Miło mi. Jestem (T.I.).
-Wzajemnie. Jestem..-zdjął kaptur i okulary.-... Jestem Niall. Z One Direction.
Zamarłaś. Niall? Horan?! Na kilka chwil zapomniałaś o oddychaniu. Wszystko, co dosłownie sekundę temu było dla ciebie przytłaczające, ulotniło się gdzieś wraz z tlenem. Ujrzałaś przed sobą prawdziwego anioła, twój ideał! Patrzyłaś na niego z wytrzeszczonymi oczami. On uśmiechnął się szeroko i zapytał:
-Fanka, prawda?
Ty tylko pokiwałaś głową. Nie mogłaś wydobyć z siebie ani słowa.
-To nie wiem... Chcesz zdjęcie, autograf, płytę... popiszczeć?-mówiąc to ostatnie, odsunął się od ciebie na bezpieczną odległość.
-Nie...-całe ciśnienie z ciebie zeszło.-J.. Ja chciałabym ci podziękować... Naprawdę, dziękuję. Z całego serca...
-Emm... Ale ja jeszcze nic nie zrobiłem.-zdziwiony uniósł brew.
-Uwierz, zrobiłeś...
-Nie bardzo rozumiem.
-Może to dlatego, że uwielbiam wasz zespół, nie wiem. Ale wy... Ty i chłopaki... Wy jesteście moim jedynym źródłem szczęścia... Samo to, że wpadliśmy na siebie... Boże, jestem w takiej beznadziejnej sytuacji i nagle pojawiasz się ty. Przez te kilka minut byłeś moim największym szczęściem... Rozumiesz? Ale czas już wracać do tej chorej rzeczywistości... Będę się zbierać...
-Zostań!-chwycił cię mocno za nadgarstek.-Czyli, że nie chcesz żadnych gadżetów, podpisów i tym podobne?!-zmarszczył brwi.
-Nie, niczego od ciebie nie chcę.-uśmiechnęłaś się do niego.
-Dokąd biegłaś? Podwiozę cię tam... Proszę, chociaż to... To co powiedziałaś... Jej, to było piękne! Muszę zrobić coś dla ciebie...
-... Biegłam... Biegłam przed siebie. Po prostu, bez celu...
-Po prostu?-uniósł brew i na jego twarzy pojawił się uśmieszek.-A te łzy, które sam wycierałem? One też były tak po prostu?-całe jego ciało obróciło się w twoją stronę.-(T.I.), nie wstydź się. Opowiedz mi o wszystkim. To zostanie między nami... To gdzie cię zawieść?-wyprostował się na miejscu i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Do twoich oczu napłynęły łzy. Niall od razu to zauważył i przytulił cię mocno.
-Hej, co się stało?
-Niall, ja nie mam dokąd pójść.-cicho załkałaś w jego ramię.
-Co?-chwycił cię za ramiona i niepewnie odsunął cię od siebie.-Jak to nie masz dokąd pójść?
-Moja matka... Ona kazała mi się wyprowadzić...
-Żartujesz, prawda? A znajomi? Nie masz nikogo?
-Nie... Przeprowadziliśmy się tu niedawno. Nie wiem, nie wiem co ze sobą zrobić...
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Pomogę ci.-jego źrenice automatycznie się powiększyły.-Boże... Jakie ty masz piękne oczy...
-Dziękuję.-poczułaś, że twoją twarz oblał rumieniec, dlatego szybko spuściłaś wzrok.-Daj spokój, poradzę sobie.. Nie chcę się narzucać.
-O czym ty w ogóle mówisz? Jak chcesz sobie poradzić?
-Jakoś to będzie..
-Myślisz, że zostawię cię samą? Na ulicy?!
-Niall, przestań... Przez ciebie czuje się jak jakiś wyrzutek... Ech, którym jestem... Zabawne, prawda? Boże, kogo ja w ogóle próbuję oszukać?
-(T.I.), to ty przestań. Nie mów tak o sobie... Jedziesz ze mną, rozumiesz? Nie ma mowy, żebym nie zareagował!
-Gdzie mam z tobą jechać?
-Muszę ci coś pokazać.
Jechaliście tak w ciszy. Nie wiedziałaś, o czym z nim rozmawiać, myślami byłaś gdzieś indziej... A przynajmniej starałaś się. Obecność obiektu twoich westchnień nieco cię dekoncentrowała... Jego ciepła dłoń cały czas trzymała twoją. Nawet jak zmieniał bieg, to robił to twoją ręką. Zatrzymaliście się pod London Eye. Chciałaś wysiąść z samochodu sama, ale Niall ci na to nie pozwolił. Otworzył ci drzwi i złapał cię za rękę po czym pociągnął w stronę wielkiego koła. Oczywiście kłóciłaś się z nim chwilę, bo on chciał zapłacić za ciebie. I tak postawił na swoim. W kapsule byliście sami. Najpierw było słychać tylko ciche uderzanie kropel deszczu o ścianki, a później zaczęliście rozmawiać. Siedzieliście na podłodze i oglądaliście miasto w deszczu. Kiedy byliście już na szczycie, Nialler wstał i pomógł ci się podnieść poprzez chwycenie cię za dłonie:
-Tak właściwie, to po co tu jesteśmy?-zapytałaś przerywając ciszę panującą już dłuższy czas.
-Kiedyś nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia... Lecz pewnego razu poprzysiągłem sobie, że jeśli mnie takowa spotka, to swojej wybrance wyznam to tu.-spojrzał ci głęboko w oczy, a twoje serce prawie wyrwało się z klatki piersiowej.-(T.I.), zakochałem się w tobie. Jestem tego pewien jak nigdy przedtem. Zakochałem się, słyszysz? Wszyscy słyszycie?! Zakochałem!! Zakochałem się w (T.I)!!!-krzyczał obracając się dookoła własnej osi , jakby chciał, żeby cały Londyn o tym usłyszał!
Chwyciłaś jego ramiona tak, aby stanął przed twoją sylwetką. Musiało wyglądać to przekomicznie; taka drobna, niska dziewczyna jak ty próbuje uspokoić... Albo skupić na sobie uwagę wysokiego, dobrze zbudowanego Nialla. Patrzyłaś na niego z lekkim zaskoczeniem. Blondyn uśmiechnął się ciepło, pewnie otulił całą twoją talię swoimi długimi rękami i patrząc na ciebie tymi intensywnie niebieskimi oczami, wyszeptał:
-Zakochałem się w tobie, (T.I.)...
Kąciki twoich ust powoli uniosły się w górę. Chyba dopiero wtedy zaczęły docierać do ciebie jego słowa. Chciałaś podnieść się na palcach, żeby w końcu poczuć smak jego idealnych, malinowych warg, które co jakiś czas tak kusząco przygryzał. Lecz kiedy tylko twoje pięty oderwały się od ziemi poczułaś, że w ogóle nie czujesz gruntu pod stopami. To Niall... Szybko oplotłaś nogami jego biodra i oboje zaśmialiście się cicho. Przełożyłaś ręce, które wcześniej kurczowo ściskały materiał jego czarnej, skórzanej kurtki, przez jego ramiona i splotłaś swoje palce na jego karku:
-Nawet nie wyobrażasz sobie, jak pięknie wyglądasz, kiedy się uśmiechasz. Błagam, rób to częściej...-poczułaś jego ciepły, miętowy oddech, który momentalnie owiał całą twoją twarz i zawładnął twoim umysłem.
Odruchowo spełniłaś jego życzenie, po czym przysunęłaś jego twarz bliżej i delikatnie musnęłaś jego usta. Spotkało się to z cichym mruknięciem Irlandczyka. Spojrzałaś w jego oczy i zauważyłaś, że jeden krótki pocałunek sprawiał mu niedosyt. Ponownie obdarowałaś go czułym uśmiechem i po raz kolejny wpiłaś się w jego różowe wargi. Zrobiłaś to jednak tak intensywnie, że chłopak stracił panowanie nad swoim ciałem, zachwiał się na nogach i oboje wylądowaliście na podłodze!
-W takich warunkach mogę się wypierniczać codziennie..-zaśmiał się, a ty od razu mu zawtórowałaś.

VIA - http://one-direction-sen-czy-jawa.bloog.pl/

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

4 komentarze: