piątek, 19 lipca 2013

#12 Louis Tomlinson

 Wyszłam  na mroźne powietrze, pod nosem przeklinając panującą dookoła zimę. Mróz, zimny wiatr i błota na ulicach a ja jedynie w kurtce, która wcale nie zapewniała należytego ciepła. Bez rękawiczek, szala czy czapki, bo przecież "wyszłam dosłownie na 5 minut". Ruszyłam  przed siebie, co chwila ślizgając się na chodniku.
 -Hej, [T.I]! Czekaj! - usłyszałam wołanie. Z przyjemnością się zatrzymałam i odwróciłam. - Dokąd idziesz?
 -Właśnie wracam do domu. Byłam na zakupach, musiałam kupić mały drobiazg. - odparłam. Ucieszyłam się, gdy go zabaczyłam. Był najwspanialszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek znałam. I pomyśleć, że znaliśmy się całe życie, a dopiero niedawno odkryliśmy naszą miłość. Z myśli wyrwał mnie głos bruneta.
 -Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał.
 -Przepraszam. Zamyśliłam się. Możesz powtórzyć?
 -Powiedziałem, że nawet się odpowiednio nie ubrałaś - rzekł, obrzucając mnie wzrokiem od góry do dołu - Oj, skarbie. Musisz na siebie uważać, bo jeszcze mi się rozchorujesz.
 -Z tobą mi to nie grozi - odparłam z uśmiechem i jakby na zaprzeczenie moich słów zakręciło mnie w nosie i kichnęłam.
 -No właśnie widzę. Chodź, idziemy do domu - wziął mnie za rękę.
 -Yyy ... Louis, tylko że tak jakby troszkę trudno mi chodzić - wskazałam na swoje szpilki, które niezbyt nadawały się na okres zimowy.
 -Jaki problem? Wskakuj mi na plecy.
 -Co? Mówisz poważnie?
 -Oczywiście.
 -Ok, ale ostrzegam, że możesz mieć pewne trudności w poniesieniu mojej szlachetnej osoby. - ostrzegłam chłopaka. Gdy wspięłam mu się na plecy, Tomlinson powiedział :
 -Chyba żartujesz? Jesteś leciutka jak piórko.
 Szliśmy do domu, a ja wdychałam w nozdrza zapach jego włosów, uprzednio oplótłszy rękami jego szyję. Gdy weszliśmy do mojego mieszkania, ułożył mnie na kanapie, przykrył kocem i podał kubek gorącej herbaty z cytryną.
 -Rozumiem, że dopóki nie wyzdrowieję będziesz się mną opiekował - powiedziałam.
 -Znacznie więcej. Nie odstąpię cię na krok. Dosłownie tu zamieszkam - odrzekł Lou.
 -Oj, czuję że powoli powinniśmy się przyzwyczajać do takiej sytuacji - odparłam, chowając twarz w poduszce, aby stłumić kaszel, który mnie ogarnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz