czwartek, 18 lipca 2013

#8 Liam Payne

Słońce właśnie wstało a ja nie mogłam spac.. Ptaki zaczeły śpiewać, a białe ściany zaczynały robić sie jeszcze bielsze pod wpływem promieni słonecznych. Wszystko sie budziło oprócz mnie.. ja nie mogłam zasnąć w nocy, noga mnie bolała a żeber nie czułam.. było źle.. bardzo źle. Jakiś tydzień temu miałam wypadek mój chłopak jechał ze mną motocyklem.. on zmarł na miejscu.. a ja przeżyłam choć lekarze twierdzą ze to cud.. dawali mi mały procent szans tego że przezyje.. złamana noga i ręka.. połamane żebra dwa wbiły mi się w płuco, wstrząs mózgu od upadku na asfalt i dodatkowo pęknięta śledziona. niemożliwe że żyje? zaskocze was.. jednak zyje .. ale jak..
wczoraj wieczorem przywieziono tu jakiegoś chłopaka podobno spadł z roweru i złamał noge, leżał obok mojego łóżka. Nie rozmawiałam z nim..
-cześć kochanie -mama weszłą na sale jak zwykle z mnóstwem jedzenia.
-mamo ale ja tego nie zjem.. na serio nie..
-nic nie mów.. wszystko to co najlepsze dla mojej ...
-myszki -chłopak leżący obok przerwał mojej mamie w pół zdania
-tak.. myszki .. dziękuje chłopcze że dokończyłęś - mama uśmiechneła się przyjaźnie do chłopaka obok ale zaraz zaczeła znów..
-przyniosłam ci saczek.. batoniki, jakies owocki.. a tata był wczoraj w aptece i kupił ci fajne witaminki..
-aham.. super.. juhu.. -powiedziałam .. delikatnie sie usmiechnełam bo widziałam jak dbała o mnie mama, ale na mysl o tym ze jestem w takim stanie jakim jestem i tym ze Louis nie zyje .. było mi tak strasznie przykro.. niewyobrażalnie.
-jestem Liam.. -powiedział chłopak, rzucając urokliwe spojrzenie w moją strone, chciał wstać.. więc moja mama po prostu mu pomogła.. usiadł a potem powoli o kulach dotoczył sie do mojego łóżka, usiadł na krzesełku obok i ponownie się przedstawił.
-Liam.. -podał mi dłoń.. nie mogłam mu podać swojej ponieważ była zabandażowana.. a druga zagipsowana -wybacz nie zauważyłem że nie możesz mi podac ręki..
-spoko, a ja jestem Miranda- chciałam wydusić z siebie coś jeszcze ale nie umiałam.. zaschło mi w gardle..
-chcesz się napić? -spytała mama.. pokiwałam tylko głową a ona podała mi kubeczek ze słomką..
chłopak.. ups.. Liam siedział przy mnie i mamie ok 30 minut.. a mama opowiedziała mu co mi się stało i co nie co o mnie.
-wybacz skarbie musze leciec.. praca czeka, przyjde gdzies tak pod wieczór.. trzymaj sie.. -mama wstała pocałowała mnie w czoło a ja delikatnie jęknełam wciąż bolała mnie głowa.. pomachała mi tylko na pożegnanie i wyszła a ja zostałam sama z nim w sali.
Rozmawialiśmy długo.. Powiedział mi między innymi jak to się stało ze tu jest, ile tu zostanie i okazało się że jest z mojego miasta i jest tylko o rok starszy ode mnie..
czułam zę to będzie dobra znajomośc.. bo choć miałam wielu przyjaciół to z żadnym nie rozmawiało mi sie tak dobrze i lekko jak z nim.

***

mineło już kilka dni.. a mi wkoncu ściągneli gips z jednej ręki i z nogi, także noga była tylko na szynie a jedną ręke miałam sprawną.. mogłam już siedzieć i powoli zaczynałam chodzić..
-przegrywasz.. -powiedział rzucając kostką..
-nie prawda spójrz ty masz plansze do góry nogami..
-ah no fakt.. to ja przegrywam..
-haha.. nie umiem w to grac jesteś pewien że w chińczyka gra się aż trzema kostkami i kartami?
-nie wiem sam.. znalazłem to na świetlicy.. w pudełku był taki zestaw xd..
-byc moze.. -opadłam bezsilnie na łóżko.. byłam zmęczona..
-coś ci jest? -spytał - źle sie czujesz? zawołam lekarza co?
-nie, nie.. nie trzeba.. wybacz.. ale głowa znów mnie boli.. jak widac morfina już nie pomaga a tylko sie od niej uzależniłam.. stałam sie odporna.. leże tu już ponad dwa tygodnie.. a tobie podobno jutro ściągają gips prawda?
-nie.. jutro zakładają mi dodatkowo szyne.. tylko troche krótszą niż twoja..
-ah.. no tak.. gips za tydzień.. wszystko mi sie miesza..
-to nic.. jest ok.. -usiadł obok mojego łóżka

***

Obudziłam się rano.. popatrzyłam w strone jego łóżka.. było starannie pościelone, zawołałam pielęgniarke aby spytać jej gdzie on jest..
-siostro? gdzie jest ten chłopak który tu leżał obok? jeszcze wczoraj tu był..
-Liam? tak? przenieśliśmy go na drugie piętro na sale z lekkimi urazami już z nim troche lepiej..ty musisz tu zostać - i wyszła.. jednak za chwilkę się wróciła - nie martw się.. jest z nim dobrze powiem mu aby do ciebie przyszedł. -pusciła mi oczko i poszła dalej..
Byłam załamana.. z kim ja teraz będe rozmawiać wieczorami i nocami? z kim?! co za pech .. teraz moj pobyt tu byl jeszcze gorszy.. przywiązałam się do niego..
Nagle do sali wszedł on. O kulach ale już bez gipsu.. przywitał się ze mną i powoli usiadł na moim łóżku pomagając mi na nim (że na łóżku żeby nie było) usiąść.. oparłam się o poduszke i spytałam dlaczego go przenieśli, wszystko mi wyjasnił i obiecał że będzie tu do mnie jak najczęsciej zaglądał o ile będzie mógł..
Przychodził do mnie codziennie.. po kilka razy i siedział bardzo długo.. fajnie się dogadywaliśmy.. na jego byłym miejscu w sali nie pojawił się nikt nowy więc czasem on na nim zasiadał.. ja czułam się coraz lepiej.. zdjeli mi drugi gips z ręki i mogłam już chodzić o dwóch kulach samodzielnie.. jeszcze tylko zebra troche bolały ale to kropeczka w porównaniu z ta plamą po tamtym wypadku..

***

Dziś do mnie nie przyszedł.. zawsze przychodził. poczekałam jeszcze chwile .. ale nie wytrzymałam i poprosiłam pielęgniarke aby zabrała mnie na drugie piętro, obraził się może.. albo coś..
-słoneczko, ale Liam dziś został wypisany ze szpitala. -powiedziała recepcjonistka którą spytałam o niego gdy nie zastałam go w jego sali.
-jak to? - powiedziałam a źrenice powiększyły mi sie az do skraju wytrzymałości.. chyba zawalił mi się świat.. jedyna nadzieja w tym że jest z mojego miasta.. ale raczej nie prędko stąd wyjde.. nawet przez myśl mi nie przesżło aby przez te 3 tygodnie zapytać go o jego numer telefonu, gg czy fb. co za paranoja.. poczułam się słabo więc pielęgniarka odwiozła mnie do mojej sali..
rozkleiłam się i łzy poleciały po moim rozgrzanym policzku.. najgorsze bło to ze myslałam ze on tez sie do mnie przywiązał ale gdyby tak było to by się chociaż pożegnał.. szkoda..

***

-Mamo.. spakowałaś już wszystko?
-tak, tak chyba tak.. sama już nie wiem.. -mama jedną ręko złapała się za głowa i szukała po sali rzeczy które nalezały do mnie aby mnie spakowac.
no tak juz dziś wychodze ze szpitala.. fajnie co? nie wiem.. nie widziałam się z nim już 2 tygodnie.. mama twierdzi ze na miescie tez nigdzie go nie widziała.. trudno.. straciłam chłopaka.. a teraz jego.. nie dobrze jest być wrazliwa.. to okropna kara.
-dobrze.. zamówiłam taksówke zaraz powinna sie pojawić..
-puk, puk.. moge? -powiedział głos mężczyzny który już znałam bardzo dobrze.. w drzwiach pojawił się on.. już bez gipsu, bez szyny.. bez kul.. i innych takich.. z jednej strony byłam mega szczesliwa ze go znow widze.. ale z drugiej miałam do niego żal.. ogromny..
podszedł do mojej mamy i pomogl jej z moimi rzeczami..
-dziekuje chłopcze -powiedziała uśmiechając się..
-gdzie masz kule? -spytałam ale to było takie pytanie ktore mi sie wyrwało.. przynajmniej sie nie usmiechnełam bo nie miałam takiej ochoty..
-już ich nie potrzebuje. -złapał mnie za przedramię i pomógł mi wstac.. =przepraszam, ze się wtedy nie pozegnałem.. ale wypisali mnie o 6 .. tak słodko spałas nie chciałem cię budzić.. a potem tata zabrał mnie do babci na wieś abym tam wydobrzał i odpoczął z ta noga.. wczoraj wrociłem i chciałem cię odwiedzić ale było już późno wiec jestem dziś.. dobrze ze nie poszedłem jutro bo bym cie juz nie zastał.. -uśmiechnął się a mi ulżyło zdecydowanie byłam szcześliwsza..

***

Liam odwiedział mnie w domu praktycznie codziennie.. zabierał mnie na krótkie spacery.. wszystko o co go poprosiłam miałam na miejscu był bardzo opiekunczy i troskliwy.. uwazałam go za mojego najlepszego przyjaciela.. jak juz mowilam dogadywałam sie z nim swietnie.. nie było miedzy nami sporów i przekomarzania.. było na serio ok.. az do pewnego momentu kiedy zauwazyłam a raczej zorientowałam sie że między mną a nim nie ma tylko przyjaźni a jest coś więcej.. chciałam mu o tym powiedzieć.. ale on mnie wyprzedził..
-em.. Miranda?..
-tak. ? co jest?
-żabciuu.. -tak mnie nazywał - bo..
-hmm..?
-ile my się już znamy?
-nie wiem Liaś.. jakieś 2 miesiące może 2,5 .. gdzies tak.. a co?
-nie, nie nic.. to chyba troche za wcześnie.. - zamyślił się a potem podrapał po głowie robiąc przy tym dziwną mine .. jakby myślał nad czym bardzo intensywnie..
-za wczesnie na co?
-nie już chyba nic..
-na to żeby mi powiedzieć ze mnie kochasz, że ci sie podobam? -spytałam.. ale nie chciałam tego mówić.. to mi sie po prostu wyrwało.. nagle pusciłam buraka, złapałam kule i wyszłam czym predzej do ogrodu.. aby sie przed nim schować.. nie udało mi się bo on dogonił mnie złapał za ramię przyciągnął do siebie, kula upadła mi na ziemie a druga zahaczyła o jego kurtke.. choć zrobił to ostrożnie aby mnie nie uderzyć niechcący.. odwrociłam sie w jego strone, popatrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami, uśmiechnął sie .. i powiedział..
-nigdy więcej nie uciekaj tak szybko póki nie ściągną ci szyny.. pamiętaj dobrze.. -pokiwałam głową
-yhym..
-ii pamiętaj ze zawsze będziesz moją najlepszą przyjaciółką ok?
-tylko przyjaciółką?
-tylko? chyba aż, -powiedział do po czym dodał- żabko..
-yhym.. szkoda.. -westchnełam..
-ja też cie bardzo kocham tak jak ty mnie wiesz o tym?
-no wiem.. teraz już wiem..
-ale nic z tego nie będzie.. bo być może nie wiesz.. ale..
-ale?
-bo ja chce być z kimś kto odwzajemnia moje uczucia tak bardzo jak jak.. -uśmiechnął sie..
-oh liam.. przecież wiesz że tak jest..
-hahah wiem..żabiuu.. 


VIA - Fb ( Polska zaprasza One Direction *.*)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz