czwartek, 5 września 2013

#54 Louis Tomlinson

Ja wcale nie płaczę ;_; To takie smutne...
-----------------------------------------------
Dzień jak co dzień, wszystko zapowiadało się bardzo ciekawie,dzisiaj wieczorem masz zamiar wyjść z przyjaciółkami do klubu,gdzie jest organizowana mała impreza z okazji twoich urodzin,to już 19 lat. Niby młody wiek,ale ty czujesz się wyjątkowo staro,może dlatego,że taka się sobie wydawałaś.
Szykowałaś właśnie wszystkie ubrania na wyjście,chciałaś wyglądać jak najlepiej. Od dłuższego czasu jesteś sama,chłopak cię zostawił i wyjechał za granicę co nie do końca ci pasowało,no,ale skoro taka była jego decyzja i postanowił cię zostawić zupełnie samą nawet bez najmniejszego pożegnania,bez zwykłego 'cześć' to mówi się trudno. Twoje przyjaciółki zawsze cię we wszystkim wspierały i to dzięki nim dałaś sobie radę ze wszystkim.
Nie wiedziałaś co możesz założyć na taką okazję jak dzisiaj,nigdy nie ubierałaś się jakoś wyjątkowo stylowo czy na czasie,ale skoro idziesz razem z przyjaciółkami, a one na pewno będą całe odpicowane ty też musisz ubrać coś w miarę stosownego.
Po dość długim szykowaniu się na przyjęcie opuściłaś progi swojego domu, z przyjaciółkami miałaś spotkać się już na miejscu, a,że zazwyczaj się spóźniają musiałaś poczekać na nie kolejne 20 minut,co oczywiście tobie nie przeszkadzało. Czekałaś nerwowo wystukując rytm swoim obcasem w szpilkach i rozglądając się.
Była 23,no nic dziwnego ludzi przybywało i patrzyło się na ciebie trochę dziwnie,jednak twój wzrok przykuł się do chłopaka,bruneta,takiego jeszcze nigdy wcześniej tutaj nie wiedziałaś,chociaż i tak wydawał się znajomy,spostrzegł się,że na niego patrzysz i obdarzył cię ciepłym uśmiechem na który oczywiście odpowiedziałaś też się uśmiechając,widziałaś jak wchodzi do klubu ze swoimi kolegami,potem straciłaś go z pola widzenia
-Ej!-usłyszałaś pisk w uchu,złapałaś się za nie i odwróciłaś,zobaczyłaś swoje przyjaciółki,uśmiechnęły się szeroko
-Nie musicie krzyczeć do mojego ucha-powiedziałaś zezłoszczona,nienawidziłaś kiedy te zachowywały się tak dziecinnie.
-No ok,przepraszamy,wchodzimy do klubu? Zaraz będzie pełno ludzi i nie uda nam się przecisnąć-zaproponowała jedna,bez zastanowienia zgodziłaś się i razem weszłyście do środka.
Dziewczyny się nie myliły,było pełno ludzi,jednak po wypiciu paru szklanek napoju z procentami impreza dziwnie się rozluźniła,poczułaś się o wiele bardziej pewnie.
To znowu on - pomyślałaś kiedy zobaczyłaś jak tajemniczy brunet przygląda się tobie dokładnie i uśmiecha,podeszłam równie uśmiechnięta w jego kierunku,usiadłam na wysokim krześle,ten pstryknął palcami
-Kelner! Jeden mocny drink dla tej pięknej pani-spojrzał na ciebie,kelner zajmował się akurat napojem kiedy wy się sobie przedstawialiście-Louis Tomlinson-powiedział chłopak i ucałował twoją rękę
-[T.I] [T.N]-uśmiechnęłaś się szeroko i odpowiedziałam
-Pięknie-dopowiedział podając mi szklankę po brzegi wypełnione alkoholem,rozmawiało ci się z nim wspaniale. -Jesteś sama,tutaj?-zapytał po chwili,ty napiłaś się drinka i oblizałaś wargę co najwidoczniej bardzo na niego działało
-Ja? Jestem z przyjaciółkami. Świętujemy moje urodziny-odpowiedziałaś mu
-Ach tak,w takim razie wszystkiego najlepszego-powiedział do ciebie-Skoro już tutaj jesteśmy,może zatańczymy?-zapytał,ty wstałaś i po chwili pociągnęłaś chłopaka na parkiet,jednak z powolniejszych piosenek,było wspaniale,czułaś jakbyś znała Louisa już od kilku dobrych miesięcy a znaliście się zaledwie dwie godziny.Tańcząc tak rozmawialiście na różne tematy,podobał ci się,był inny niż reszta chłopaków,których znałaś ze swojej szarej przeszłości. Nie było kolorowo...kiedyś,ale teraz jest lepiej.
Tańczysz świetnie-powiedział nadal się uśmiechając,na twojej twarzy pojawiły się rumieńce
-Przestań,nie lubię komplementów-zaśmiałaś się,ten zbliży się trochę tak,że patrzyliście na siebie,patrzyłaś teraz w jego magiczne oczy.
-Jesteś na serio wspaniała-powiedział do ciebie,uwielbiałaś ten jego delikatny głos. Tańczyliście jeszcze chwilę,aż postanowiłaś odejść na chwilę.
-Poczekaj,zaraz wracam-wyszeptałaś do jego ucha, a potem odeszłaś w stronę toalety.
Weszłaś do środka i z małej torebki wyciągnęłaś puder żeby poprawić swój makijaż,ale ktoś złapał cię za nadgarstek-odwróciłaś wzrok,trzymał cię za niego wysoki mężczyzna,który cwaniacko się do ciebie uśmiechał
-Witaj piękna-powiedział grubym głosem,przybił cię do ściany a potem zaczął całować każdą odkrytą część ciała,zaczęłaś krzyczeć jednak ten zatkał ci usta swoją dużą dłonią. Łzy ciekły ci po policzkach,nie potrafiłaś go powstrzymać,był za silny. Kiedy już ściągał ci ramiączko sukienki,ty ugryzłaś go w rękę,potem próbując uciekać,jednak to nic nie dało.
Nie wiesz skąd,ale w drzwiach pojawił się Louis,momentalnie zareagował rzucił się na faceta i zaczął się z nim bić.Mężczyzna okazał się nie tylko silniejszy,ale miał tajną broń,którą wyciągnął z kieszeni bluzy a mianowicie nóż,który po chwili wbił w brzuch Louisa,ten po prostu upadł. Nie wiedziałaś co robić,podbiegłaś do Lou i próbowałaś ocucić.
-Louis słuchaj mnie,proszę cię,nie zamykaj oczu,rozumiesz?! Louis!-krzyczałaś przez łzy,tajemniczy mężczyzna uciekł,wyciągnęłaś telefon i jak najszybciej wybiłaś numer szpitala.-Louis!-mówiłaś do niego,nie chciałaś,żeby zasypiał-Otwieraj oczy,nie śpij,roszę,Louis!-mówiłaś dalej-Zaraz będą,wytrzymaj to,jeszcze chwila-głaskałaś jego głowę,ręce ci się trzęsły, a makijaż kompletnie rozmazał.
-Idź,zostaw mnie tutaj,poczekam-mówił ledwo,jednak nie potrafiłaś go zostawić
-Co ty mówisz?-zapytałaś półszeptem
-Nigdy cię nie zapomnę-powiedział i zamknął oczy
-LOUIS!-krzyknęłaś

Biegłaś w szpilkach przez długi korytarz szpitalny,nie zwracałaś uwagi na pielęgniarki,które chodziły z tacami,ludzie wydzierali się na ciebie,że masz uważać,że jesteś niepoważna biegając tak między chorymi pacjentami,jednak ich słowa w ogóle cię nie ruszały,chciałaś być koło niego,koło Louisa,który w tej chwili był najważniejszy,chciałaś znowu przy nim być,trzymać jego głowę na swoich kolanach,znasz go jeden wieczór, a tak zaczęło ci na nim zależeć. Coś was łączyło,tak przez te kilka godzin poczułaś coś magicznego.
Drzwi sali Louisa otworzyły się a z nich wyszedł zrezygnowany lekarz
-Panie doktorze,co z nim?! Co z Louisem?!-wydzierałaś się przez łzy,ten złapał cię za ramiona i próbował uspokoić,potem kiedy patrzyliście na siebie pokiwał przecząco głową
-Przykro mi...-dodał i odszedł kryjąc swoje dłonie w kieszeniach białego fartucha.
Stałaś jak słup...on nie żyje? Nie mogłaś w to uwierzyć. To może dziwne,ale znasz go zaledwie jeden wieczór,jeden jedyny wieczór...a zdążyłaś pokochać. Zamieniłaś z nim kilka nieważnych słów,kilka wspaniałych uśmiechów i już zdążyłaś go pokochać jakbyś znała go wielki.
-Ja ciebie też nigdy nie zapomnę-powiedziałaś do siebie kiedy łzy ciekły dalej i rozmywały po całej twarzy tusz do rzęs...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz