piątek, 13 września 2013

#65 Niall Horan

Bardzo ciekawy i smutny...
Dzisiejszy dzień jest taki smutny ;c kto mnie pocieszy ???
A jak przeczytamy to wchodzimy do @ Marta Jankowska i wchodzimy na jej bloga klik.
P.S @ Marta Jankowska może to być zamiast dedykacji, bo nie odpowiedziałaś z kim chcesz :)
---------------------------------------------------------
Noc. Ciemna, głucha noc. Szłam lekko oświetloną drogą przez park. W pewnym momencie usłyszałam za sobą kroki, które były coraz bliżej. Sparaliżował mnie strach.
- Amy! - Ktoś zawołał.
Kamień spadł mi z serca. "Spokojnie, spokojnie to tylko Chris" - Uspokajałam się w duchu.
Odwróciłam się do niego. Miał na sobie zieloną bluzę z zapinanym kapturem.
- Nie strasz ludzi. - Rzuciłam do niego.
- Sorry, ale zapomniałaś czegoś. - Podał mi Ipod'a.
- Przecież mogłeś przynieść mi go jutro do szkoły.
- No wiem, ale chciałem cię jeszcze zobaczyć. - Złapał mnie za rękę, którą od razu uwolniłam z jego uścisku.
- Chris wiesz przecież, że mam chłopaka i go kocham. Do ciebie nic nie czuję, tylko i wyłącznie przyjaźń.
- Tak, rozumiem. - Odwrócił się i odszedł. Zrobiłam to samo.

* Dzień później*

- Hej kochanie. - Przytulił mnie od tyłu.
- Hej. - Odwróciłam się twarzą do Nialla.
- Co dzisiaj robisz?
- Jeszcze nie mam planów. A co?
- A mogę cię porwać?
- Ty zawsze. - Pocałowałam go.
Niall złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Szliśmy w zdłuż korytarza. Obserwowałam wszystkie twarze dziewczyn, które miały zazdrość w oczach. No tak, przecież w pełni można zrozumieć ich zachowanie. Niall to jeden z największych ciach w szkole. Każda z dziewczyn do niego zarywała. Oczywiście uroda, urodą, ale też jest ważne dobre serce, prawda? Niall to ma. Dla mnie to chłopak idealny.
Pierwsza lekcja...nuda, druga lekcja...nuda, trzecia lekcja...nuda, czwarta, piąta, szósta, siódma...to samo.
- Na reszcie koniec! - Krzyknęłam, gdy wyszłam na dziedziniec przed szkołą.
Doszła do mnie moja przyjaciółka Emily i jej o 2 lata młodsza siostra Sophie.
- Hej bbe. - Smile od Emily
- Hej. - Przytuliłyśmy się. - Hej, Soph.
- Hej.
- Masz dzisiaj czas? - Zapytała się Emi.
- Nie, już coś Niall zaplanował.
- Szkoda, ale fajnie. - Pocałowała mnie w policzek i odeszły.
Tylko patrzyłam na plecy Emily. Nie widziałam u niej nigdy takiego zachowania.
- Hej, już jestem. Możemy jechać. - Niall pociągnął mnie za rękę w stronę parkingu. (Każdy dziewiętnastolatek ma tu auto. Tak tyle mam lat) Ja się w ogóle nie ruszałam. Byłam w coś zapatrzona. Nie w coś, a raczej w kogoś. Chris siedział na ławce na przeciwko nas. Jego oczy były wpatrzone wprost we mnie. Zrobiło mi się przykro. Patrzyliśmy się na siebie jeszcze przez chwilę, ale powiedziałam tylko bezgłośnie "Przepraszam" i odwróciłam się do Nialla.
- Możemy iść. - Rzuciłam krótko, wymuszając uśmiech, ale starałam się aby wyglądał jak najbardziej na szczery.
- Wszystko w porządku? - Zmierzaliśmy do jego czarnego mustanga.
- Jak w najlepszym. - Wsiadłam pośpiesznie na miejsce pasażera.
On wsiadł na miejsce kierowcy i już odpalał silnik. Wyjechaliśmy z parkingu. Droga przeminęła w jak największej ciszy. Starałam się jak najmniej odzywać. Niall zatrzymał pojazd przed moim domem.
- Będę po ciebie o 7 PM, pasuje kocie?
- Jak najbardziej. - Musnęłam jego usta.
Wysiadłam, trzaskając drzwiami. Spojrzałam przez ramię. Na jego twarzy zagościło zdziwienie. Odwróciłam głowę z powrotem. Nie zważając na nic pobiegłam do domu. Akurat drzwi frontowe zamknęłam cicho i delikatnie, aby nie obudzić mojej malutkiej siostrzyczki.
- Mamo? - Weszłam do kuchni.
Moja rodzicielka gotowała obiad. Ona to typowa kobieta biznesu, ale też normalna matka. Ma pracę w dużej firmie na stanowisku dyrektora. Tylko, że gdy przychodzi do domu gotuje obiady, kolacje, wychowuje nas. Jest moim wzorem, a ojciec? Ojca nie ma tygodniami, miesiącami, bo jest stylistą gwiazd.
- Witaj córeczko. Za 15 minut będzie obiad.
- Dobrze. - Podeszłam do niej i cmoknęłam w policzek.
Wyszłam z pomieszczenia. Udałam się po schodach do góry i do pokoju. Torbę rzuciłam w kąt, z biurka zabrałam laptopa. Usiadłam na łóżku i go włączyłam. Weszłam na Facebooka, Twittera i Youtuba. Posiedziałam jeszcze trochę i musiałam zejść na dół. Siedzieliśmy już przy stole, zaczęliśmy swoją wspólną obiado-kolację.
- Amy, masz jakieś plany na później? - Zapytał tata.
- No kurczę, wszyscy o to pytają. Mam, Niall mnie gdzieś zabiera.
- Spokojnie, tylko kochanie pytam. - Zaśmiał się lekko.
- Ja też chcę już chłopaka. - Wypaliła Ashley.
Ash to moja "ukochana" siostrzyczka. Ma 14 lat, no ale przecież ją kocham.
- Masz jeszcze czas. - Wystawiłam język w jej stronę.
- Ale...
- Ashley, nie zaczynaj... - Upomniała ją mama.
Reszta posiłku minęła w całkowitym spokoju.
- Kath jeszcze śpi? - Spytałam.
- Tak, czyli mam noc z głowy.
- Może nie będzie, aż tak źle. - Uśmiechnęłam się na samą myśl o mojej ukochanej rocznej siostrzyczce.
Po skończonym posiłku powiedziałam ładnie "Dziękuję", talerz włożyłam do zmywarki i poszłam do pokoju. Zegarek wskazywał 05.50 PM. Gdy już byłam w mojej komnacie przeszłam do własnej łazienki, aby wziąźć relaksujący prysznic.
Po czynności wciągnęłam na siebie bieliznę. Wróciłam do pokoju i z szafy wyciągnęłam czarne rurki, białą bokserkę i niebieski sweterek. Włożyłam to na siebie. Telefon wsunęłam do kieszeni razem z kluczami. Zbiegłam na dół, uważając żeby nie wywalić się na schodach. W salonie siedzieli wszyscy i mała Kath też. Na dworze padało. Spojrzałam na zegarek...06.56 PM. Jeszcze 4 minuty do mojej randki, a tam leje jak z cebra.
Usłyszałam klakson.
- Niall już jest.
Pocałowałam wszystkich w policzek, a Kath w czółko. W holu jeszcze tylko założyłam czarne trampki.
- Pa! - Krzyknęłam, a w odpowiedzi otrzymałam to samo, po czym wyszłam.

* Niall*

Podjechałem pod jej dom i zatrąbiłem. Krople deszczu uderzały o dach, a wycieraczki nie nadążały. Ale mam nadzieję, że mój plan wypali. Już wiem, że to ta jedyna. W nikim innym się tak nie kochałem jak w Amy. Ona to słodka, urocza, inteligentna dziewczyna. Gdy wsiadła do mojego auta od razu ją pocałowałem i ruszyłem.
- Co się kochanie stało? - Widziałem, że coś ją gryzie od rana.
- A nic takiego. - Uśmiechnęła się.
- No, ok. - Nie będę przecież siłą tego z niej wyciągał.
Jechaliśmy już od jakiegoś czasu. Położyłem rękę na jej udzie, a ona zamknęła ją w swojej małej dłoni. Po krótkiej ciszy Amy krzyknęła "Uważaj", a ja patrząc w dal zobaczyłem światła. Jechaliśmy 90 km/h, a rozpędzona ciężarówka prosto na nas. Gwałtownie skręciłem kierownicą, po czym uderzyliśmy w drzewo. Ja uderzyłem głową w kierownicę i przez chwilę straciłem kontakt z rzeczywistością. Po czasie odzyskałem przytomność...O BOŻE!! Amy!
Na szczęście żyła, ale z nosa leciała jej krew, miała też rozciętą rękę, a w ranie wbity kawałek szkła z przedniej szyby.
- Amy, kochanie! - Spojrzała na mnie tępym wzrokiem.
- N-Niall, kocham Cię. - Powiedziała ledwie słyszalnie.
- Ja też Cię kocham, ale się trzymaj. Nie zamykaj oczu! - Udało mi się jakoś wyciągnąć komórkę i zadzwoniłem po pogotowie.
Zacząłem płakać, płakać jak małe dziecko. Amy pluła krwią. Stawała się coraz słabsza.
- Nie opuszczaj mnie proszę!
- N-Niall...
Z ledwością się zbliżyła i mnie pocałowała, więc ja przycisnąłem swoje usta do niej. Czułem smak czerwonego płyny, ale chciałem też na zawsze poczuć jej usta na moich. Łzy spływały po moich policzkach. Pocałowałem ją jeszcze mocniej, po czym się odsunąłem. Dławiła się krwią.
- To wszystko moja wina. - Powiedziałem.
- To jest niczyja wina. Bóg tak chciał. - Udało jej się wykrztusić.
- Ale ja nie chce, żeby mi ciebie zabierał! Zostaw ją w spokoju!
Z uszu zaczęła płynąć jej ta sama wydzielina.
- Przepraszam. - Szeptnąłem.
Ona pokiwała tylko głową na "nie" i spojrzała na mnie. W jej oczach wygasały już iskierki życia.
- Trzymaj się kochanie!
Ale ona zamknęła oczy. Nic już nie mówiła, nie reagowała...nie oddychała...odeszła...na zawsze.
Usłyszałem wyjące syreny. Reszty nie pamiętam, kolejny raz straciłem przytomność...

*Tydzień później*

Jej już niema. Mojej kochanej Amy już niema. Siedzę przy jej grobie. Jestem sam, sam jak palec. Czy będę jeszcze mógł kogoś pokochać tak samo? Wątpię. Czy będę mógł jeszcze normalnie żyć? Nie sądzię. Brakuje mi jej, tak cholernie brakuje. Nikt nie wspomina tego co się wydarzyło, nikt o niej nie wspomina przy mnie. Żałuję, że to nie byłem ja...żałuję... Wszyscy mnie tylko pocieszają, jej rodzina też. Dlaczego oni nie mówią, że zabiłem im córkę? Dlaczego?! Wszyscy mówią "Bóg tak chciał" Tak! Zabrał mi Amy!! Wpatruję się tylko w jej zdjęcia jak debil z nadzieją, że to się nie wydarzyło, że to tylko koszmar, z którego się zaraz obudzę...marne nadzieje...
Na grobie obok kwiatów połżyłem czerwone pudełeczko.
- Amy czy zostaniesz ze mną na zawsze? - Powiedziałem patrząc na jej zdjęcie na nagrobku.
Wydawało mi się tak gdyby się uśmiechnęła, a wiatr unosił słowo "Oczywiście". Moje kąciki ust w jednym momencie uniosły się ku górze. Z kieszeni wyciągnąłem jeszcze jedną rzecz. Żyletkę. Pociądnąłem nią 3 razy po prawej ręce, a później po lewej. Usłyszałem głos Amy:
- Nie rób tego.
Był to kolejny raz, cichy szept unoszący przez wiaterek. Dało się odczuć, że uchodzi ze mnie życie.
- W imię miłości i będziemy kochanie na zawsze razem.
Wypowiedziałem cicho słowa, po czym zmknąlem oczy na zawsze...dla Amy.

3 komentarze:

  1. Jeju.. Jaki smutny :( ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no dobiłaś człowieka :( Ej ale piękny ten imagin. Uroczy,słodki i... smutny. :) Masz talencior :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny :) co prawda nie popłakałam się ale wzruszenie jest ;) chodze po różnych stronach z imaginami o 1D i trochę krytykuje... Ale ten imagin oceniam na 4 ( za wzruszenie ) ;)

    OdpowiedzUsuń