niedziela, 8 września 2013

#60 Zayn Malik

Do czytania włączcie sobie Taylor Swift - Red :>
Ja chcę tak ładnie pisać...
-----------------------------------------------------
Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi - myślałam zawsze gdy patrzyłam na mojego chłopaka. Zayn jest cudowny, ale od pewnego czasu coś zaczyna się między nami psuć. Malik staje się bardzo podejrzany. Chodził w ciemnych bluzach, zakrywał ręce, nogi i twarz, tak jakby się czegoś wstydził. Nic nie podejrzewałam, do czasu, aż z naszego konta zaczęły ubywać pieniądze. Za każdym razem gdy chciałam o tym porozmawiać on po prostu uciekał. Znikał na wiele godzin, często wracał późno w nocy, pijany. Nie mogłam też z nim rozmawiać, bo zaraz na mnie naskakiwał, martwiłam się o niego. Sądziłam, że ma kochankę. Zdradza mnie pewnie z jakimś plasticzkiem, po to mu te zasrane pieniądze, na jej zachcianki! Pewnego dnia to wszystko wymknęło się spod mojej kontroli. Zayn kolejny raz ubrał się na czarno, założył kaptur na głowę i bez słowa wyszedł z mieszkania. Postanowiłam go śledzić. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, bo wierzyłam mu na słowo. Bałam się troszkę, że mnie zauważy, ale nie oglądał się za siebie. Doprowadził mnie do starych, opuszczonych fortów na obrzeżach miasta. Wszedł do jednego pomieszczenia, w ścianie była wielka dziura, przykucnęłam tak, żeby nie było mnie widać, i żebym miała dobry podgląd sytuacji. Zayn podszedł do jakiś dwóch osiłków, jeden z nich siedział na kamieniu i coś jadł, a drugi kręcił się po pomieszczeniu. Malik stanął przed nim, rzucił na ziemię paczkę i chciał odejść.
- Dokąd to, Malik? - zapytał jeden podchodząc do niego. - Zapomniałeś o czymś? Ile tu jest tej kasy, co?
- 30 tysięcy, tyle ile miało być, dasz mi teraz spokój?
- Hahaha, śmieszny jesteś Malik - zaczął okrążać mojego chłopaka, a mi zmroziła się krew. - Chyba nie chcesz, żeby ta twoja dziunia się o tym dowiedziała?
- Julii w to nie mieszaj, Brad! To są nasze sprawy!
- Właśnie, Zayn, nasze. Po co chciałeś, żeby moja laska cię zadowoliła?! - krzyknął i uderzył mojego chłopaka w brzuch, a on się zwinął. Czyli jednak on mnie zdradził. Chciałam mu to wszystko wygarnąć, ale nie mogłam.
- Uspokój się. Nic między nami nie zaszło! Zapytaj się Jess, ona to potwierdzi!
- Nie wierzę ci! - położył go na ziemi i zaczął kopać, po chwili przestał, bo usłyszał telefon w kieszeni.
- Halo, Jess? Co? Tak, tak, zaraz będę, tylko coś dokończę, też cię kocham, pa - powiedział rozłączają się. Kucnął obok Zayna, chwycił jego głowę i podniósł tak, żeby patrzył mu w oczy.
- Masz szczęście Malik, teraz pozwolę ci odejść. Zmykaj, liczę do 3.
Zayn szybko wstał i zaczął iść w kierunku wyjścia z pomieszczenia, ja schowałam głowę, żeby mnie nie zauważył, nagle usłyszałam huk pistoletu. Podniosłam głowę i zobaczyłam, Zayna. Leżał na ziemi w kałuży krwi, a Brada i jego znajomego już nie było. Szybko wybiegłam zza ściany i poleciałam do mojego ukochanego. Chwyciłam jego głowę i położyłam sobie na kolanach.
- Zayn, Zayn, błagam nie umieraj, błagam nie opuszczaj mnie! - mówiłam ze łzami w oczach, patrząc jak mój chłopak robi się coraz bledszy i cięższy.
- Julio... przepraszam. Nie chciałem cię w to mieszać. Między mną i  Jess nic nie doszło, uwierz mi, proszę.
- Wierzę ci, zawsze ci wierzyłam, ale zaczęłam się martwić i to chyba dobrze.
- Dobrze... kochanie, wybacz mi. Muszę to zrobić, muszę teraz odejść, żebyś była szczęśliwa z kimś innym, rozumiesz to?
- Zayn nie! Nie mów tak, ja jestem szczęśliwa tylko z tobą, słyszysz?! Tylko z tobą! Nie wytrzymam bez ciebie!
- Będę z tobą, tutaj - powiedział wskazując na serce, po czym zamknął swoje brązowe oczy. Odszedł, czułam to. Mój ukochany odszedł. Zaczęłam płakać, położyłam jego głowę na ziemi i położyłam się obok niego, głowę miałam na jego torsie. Leżeliśmy teraz tak jak co noc w naszym łóżku, wtuleni w siebie i szczęśliwi, tylko teraz nikt nie był szczęśliwy. Po chwili usłyszałam sygnał policji i karetki. Potem zamknęłam oczy i nic więcej z tamtego dnia nie pamiętam.

Minęło 9 miesięcy. Dzień po śmierci Zayna, źle się poczułam i zrobiłam sobie test ciążowy, wyszedł pozytywnie. Byłam w ciąży z moim nie żyjącym już chłopakiem. Teraz miałam dla kogo żyć. Kilka miesięcy później, znaleziono Brada i jego kolegę Chasa, okazało się, że zabili nie tylko Zayna. Byłam jako świadek na rozprawie, widać było mi już brzuch. Po rozprawie podeszła do mnie wtedy już żona Brada, Jess.
- Julia tak? Chciałam ci tylko powiedzieć, że między mną a Zaynem nic nie zaszło.
- Wiem - powiedziałam ze łzami w oczach. - Powiedział mi to przed śmiercią.
- Przykro mi, na prawdę. To jego dziecko? - spytała patrząc na brzuch. Kiwnęłam głową. - Mam nadzieję, że sobie poradzisz. Jeszcze raz przepraszam, bo to przeze mnie Zayn nie żyje, wybacz.
Potem odeszłam i wróciłam do domu.

Gdy byłam już gotowa, czyli w 9 miesiącu ciąży, przyszedł czas, aby moje dziecko opuściło brzuszek. Pojechałam do szpitala z Jess, z którą się zaprzyjaźniłam. Po kilku godzinach męczarni urodziłam synka. Dałam mu na imię Liam, czyli wojownik. Będzie waleczny jak ojciec. Po porodzie leżałam na sali, przynieśli mi Liamka. Pielęgniarka położyła mi go na rękach i nagle okno się otworzyło z hukiem. Zaświeciło słońce, co było dziwne, bo od około tygodnia padał ciągle deszcz. Promienie słońca padły prosto na mnie i na dziecko, wtedy usłyszałam cichy głos 'Jest piękny jak ty, Julio. Kocham was'. Wiedziałam kto to mówi. To był Zayn, z nieba. Od tamtej pory wiem, że czuwa nade mną i nad Liamem. Jesteśmy bezpieczni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz