piątek, 6 września 2013

#58 Marcel Styles cz.2/3

Ostatni dzwonek i weekend. No może dla mnie nie do końca. Zostało jeszcze tylko pięć godzin kozy. Prawie wszyscy uczniowie wyszli z sali, w której zostałam tylko ja i Marcel, wraz z szanownym Panem profesorem.
- No to kochani ja was tu zostawiam i przyjdę za kilka godzin. Mam nadzieje, że nic nie zmalujecie. - Powiedział i podszedł w stronę drzwi. Gdy już miał wychodzić, przystanął jeszcze na chwilę. Potrząsł głową tak jak by w geście zaprzeczenia i odwrócił się w naszą stronę.
- Pamiętajcie, że jesteście nadal na terenie szkoły więc proszę nie zróbcie niczego głupiego. - Powiedział i wyszedł z sali zamykając ją na klucz, zostawiając mnie samą z Marcelem.
- Niczego głupiego? O co mu chodziło? - Spytał zdziwiony, na co ja popatrzyłam się na niego dwuznacznie.
- No wiesz, chodziło mu o to.... - Powiedziałam tak by zrozumiał. Na moje słowa jego policzki od razu przybrały kolor bladego różu. Siadłam na swoim krześle i wyciągnęłam z torby kanapki. Odpakowałam jedną i odgryzłam kawałek. Popatrzyłam się ukradkiem na Marcela co on robi a on poszedł w moje ślady i tak samo siadł w ławce wyciągając swoje śniadanie. W całej sali zapadła cisza. Szczerzr to bardzo mi ona przeszkadzała. Muszę ją jakoś przerwać.
- Czemu nie siądziesz sobie obok mnie? - Spytałam. Ten odwrócił się w mmoją stronę.
- A nie będzie Ci to przeszkadzało? - Spytał, niepewnie.
- Jak by mi to przeszkadzało to bym się nie pytała, nie? - Ten tylko wstał, biorąc swoje rzeczy i przesiadł się jedną ławkę przede mnie. Połorzył swoje rzeczy na mojej ławce i sam się dosiadł do mojej. I znów zapadła ta krępująca cisza. Którą teraz o dziwo przerwał Marcel.
- Z czym masz? - Spytał.
- Co? - Zapytałam zdziwiona jego pytaniem.
- Kanapkę. Z czym masz kanapkę? - Spytał po raz kolejny a ja popatrzyłam się na jedzenie które trzymałam teraz w ręcę.
- Z szynką i ogórkiem. A ty? - Spytałam.
- Z serem i sałatą. - Odpowiedział gryząc swoją kanapkę, która wyglądała bardzo apetycznie.
- A może...no...wiesz....chciałbyś się zamienić. Ja dam Ci drugą połowę mojej a ty dasz mi swojej? - Za proponowałam z nadzieją, że się zgodzi, bo inaczej wyjdę na idiotkę.
- No pewnie. - Odpowiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam. Podałam mu połowę kanapki a w zamian on oddał i swoją. Szybko dokończyłam tą co jadłam by jak najszybciej móc spróbować tej Marcela. W ten przypomniałam sobie, że przecież Styles miał mi wytłumaczyć co mu strzeliło do głowy, że to zrobił.
- To powiesz mi co się stało, że zrobiłeś to w toalecie? - Spytałam a jemu od razu mina zrzedła. Odłożył kanapkę na sreberko na stoliku.
- No wiesz.... - Zaczął niepewnie.
- Co wiem? Kurczę Marcel mów szybko i będziesz miał to z głowy. - Powiedziałam już troszkę poddenerwowana. Ciekawość zżerała mnie od środka.
- Bo Ty mi się od dawna podobasz i chciałem spędzić z tobą troszkę czasu i więc wymyśliłem to byśmy razem trafiliśmy do kozy bo przecież Ty nigdy byś się ze mną nie umówiła. - Powiedział i od razu spuścił głowę na dół i oblał się rumieńcem. Za raz, za raz! Podobam się Marcelowi? Jakie to słodkie. Nie przecież cały czas to ten sam kujon, który załatwił mi siedzenie w kozie! Ach! (t.i.) ogarnij się!
- Czemu myślisz, że bym się z tobą nie umówiła? - Spytałam cicho.
- Bo ty jesteś taka piękna, mądra i popularna a ja.... nikt mnie nie lubi i wszyscy uważają mnie za kujona. - Wyżalił mi się, jak małe dziecko mamie którego nikt nie lubi w przedszkolu.
- I tu się mylisz. - Powiedziałam dumnie. - Bardzo chętnie się z Tobą umuwię a tak na marginesie to nie jestem taka znowu popularna. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Serio? A twoi przyjaciele nie będą mieli nic przeciwko? - Spytał z nadzieją.
- Będą musieli się z tym pogodzić. - Odpowiedziałam z uśmiechem i wtedy dotatło do mnie w co ja się właściwie wpakowałam. Boże co mi szczeliło do głowy, że umówiłam się z nawiększym kujonem w naszej szkole. Nie wypada się teraz wycofywać, no cóż miejmy nadzieje, że będzie fajnie.
- Naprawdę, dziękuję (t.i.), że się zgodziłaś to dla mnie wiele znaczy. - Powiedział i mocno mnie przytulił. - To może jutro o szesnastej? - Zaproponował.
- Pewnie. - Odpowiedziałam i wyciągnęłam z swojej torby karteczkę na której napisałam swój adres.
- Jeszcze raz dziękuję, obiecuję, że nie będziesz żałować. - Powiedział z uśmiechem.


- Wychodzisz gdzieś? - Spytała mnie mama, gdy zauważyła, że zchodzę ubrana w sukienkę po schodach.
- Umuwiłam się. - Odpowiedziałam.
- A dla kogo to się tak stroisz? - Spytała.
- Dla nikogo. - Odparłam gdy zaczęłam wyciągać z wielkiej szafy baleriny. Czemu od razu stroi? Jestem ubrana w zwykłą turkusową sukienkę z przepasanym wzdłóż mojej tali brązowym paskiem. Włosy pozostawione rozpuszczone, bez żadnych dodadków i od razu stroisz? Nagle po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. - To do mnie. - Rzuciłam szybko i zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Ukradkiem spojżałam na zegarek, który w tym momencie wskazywał równą szesnastą. Punkułalny. - Pomyślałam. Otorzyłam drzwi i dostałam szoku.
- Marcel? - Zapytałam zdziwiona. On tylko zachichotał i pokiwał twierdząco głową. Przedemną już nie stoi ten okularnik Marcel tylko całkowicie odmieniony człowiek. Włosy zamiast idealnie ulizanych do tyły luźno postawione do głóry z czego wynikło pojawienie się prześlicznych loków. Stylizacja której nie powstydził się dziadek zajęły czarne rurki i zwykła koszula, której ostatnie dwa guziki byłu odpięte. Na stopach zaś pojawiły się białe All Star i coś co całkowicie zmieniło wygląd tego człowieka znikły te grube szkła, odsłaniając te jego cudowne zielone oczy.
- Podoba się? - Spytał.
- Pewnie, że się podoba. - Powiedziałam. - To co idziemy? - Spytałam na co ten pokiwał twierdząco głową. Szliśmy powoli delektóją się tą przepiękną pogodą, rozmawiając na przerużne tematy całkowicie nie związane z nałką. Kto by pomyślał, że ren kujon Marcel z ostatniej ławki, może hyć taki zabawny? Podowoli doszliśmy do małego lasku. Popatrzyłam się na niego zdziwiona, co zignorował i prowadził mnie dalej. Gdy doszliśmy do małrgo mostu, gdzie z oddali można było zobaczyć ustawiony koc z piknikiem.
- Wiesz, że nie musiałeś? - Zapytałam gdy siedliśmy na kocu.
- Wiem ale chciałem. - Odpowiedział. Rozmowa toczyła się dalej, bez żadnych przeszkudód. Marcel to wspaniały człowiek. Taki miły, spokojny, słodki, romantyczny, troskliwy, czóły i pełen poczócia chumoru. Jak by nie patrzeć chłopak ideał nie? Nim się spostrzegłam siedziałam wtólona w tors Styles'a. Nagle zastała cisza.
- Mogę Cię o coś zapytać? - Spytałam.
- No jasne pytaj. - Powiedział ochoczo.
- Czemu zmieniłeś swój wizerunek?
- Większość ludzi, a właściwie wszyscy nie lubią mnie po tym jak na mnie spojżą. No cóż w sweterku i tych szkłach. Więc chciałem się zmienić byś dała mi szanse a nie od razu na początku randki stwierdziła, że to jest nasze ostatnie takie spotkanie. Nie chciałam byś była do mnie uprzedzona. - Powiedział.
- Nie jestem do Ciebie uprzedzona. - Powiedziałam. - Gdy bym była to bym się z tobą w ogóle nie umówiła. - Powiedziałam.
- Teraz ja mogę się o coś zapytać?
- Pewnie. - Odpowiwdziałam.
- Czemu właściwie się ze mną umówiłaś? - Spytał.
- A co żałujesz? - Spytałam i się zaśmiałam.
- Nie! - Odpowiedział szybko.
- Bo to co powiedziałeś było miłe i ty ogólnie jesteś straszliwie miły. - Powiedziałam a ten się zarumienił.

- Wiesz co może już chodźmy bo robi się późno. - Powiedział Marcel i pomógł wstać i objął mnie ramieniem. I tak odprowadził mnie do domu. Gdy staliśmy już pod drzwiami prowadzącymi do mojego domu dopatrzyłam się w jego piękne tęczówki.
- Dziękuję Ci bardzo za ten wieczór.  - Powiedziałam.
- Nie ma za co. To była sama przyjemność.  - Powiedział i zaczął zbliżać do mnie. Nasze twarze dzieliły już tylko kilka milimetrów.  Gdy w końcu nasze usta złączły. Na początku pocałunek był spokojny i niepewny aż przerodził się w pełen namiętności. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy stanęliśmy przed sobą w kompletnej ciszy. Nie było mi niezręcznie a w ręcz przeciwnie. Czułam się pewnie.
- To do poniedziałku.  - Powiedziałam i pracowałam go w policzek i zniknęłam w drzwiach. Czas spędzony z nim był nieziemski.  Już nie mogę się doczekać następnego.
----------------------------------------------------------------
Porównanie okularów Harrego i Marcela :)

1 komentarz:

  1. Znalazłam trochę błędów, ale kto ich nie popełnia?
    Blog jest fajny. ;)

    Zapraszam do siebie - http://i-just-cant-let-her-go.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń