niedziela, 8 września 2013

#59 Marcel Styles cz.3/3

Przepraszam, że wcześniej nie wkleiłam 3 części, ale nie miałam czasu ;_;. Ale kończy się cudownie... Aż się prawie popłakałam :')
--------------------------------------------
Od razu po przekroczeniu progów budynku szkoły poczułam skupienie wszystkich par oczu na mojej osobie. Nic sobie z tego nie robiąc szłam dalej w kierunku sali, gdzie miały odbyć się zajęcia. Z daleka zobaczyłam roześmiane twarze moich przyjaciół.
- Hej! - Powiedziałam na przywitanie.  Oni nie zareagowali, tylko dalej rozmawiali sobie w najlepsze ignorując moją osobę. - Hallo? Stało się coś?  -Spytałam zdezorętowana.
- Nie zawracjaj nam głowy i idź lepiej do swojego Marcelka. - Powiedział Mark.
- Co? O co wam chodzi?
- To już się nie pamięta z kim się umawiało? - Spytał z ironią Filip.
- Spotkałam się z Marcelem owszem, a macie z tym jakiś problem? - Odpowiedziałam chamsko.
- Tak, mamy. Jak wolisz tego lamera od nas to proszę.  - Powiedział i odszedł ode mnie a za nim reszta naszej paczki.
- Co im odwalilo? - Powiedziałam sama do siebie. I co najważniejsze skąd oni wiedzą o moim spotkaniu z Styles' em? Nie długo było dane mi się nad tym zastanawiać,  gdyż w całej szkole zabrzmiał dzwonek. Wszyscy weszli do sali, zaczęłam kierować się w stronę ławki, którą dzieliłam z (i.t.p.). Już chciałam usiąść na krześle,  gdy usłyszałam jej głos.
- To miejsce jest zajęte. - Powiedziała do mnie oschle.
- Tak? - Zdziwiłam się.  - A to przez kogo? - Zapytałam zdziwiona.
- A to już nie twoja sprawa. - Warknęła. Zdziwiona tą całą chorą sytuacją odwróciłam się za poszukiwaniem jakiegoś wolnego miejsca. Niestety prawie wszystkie są zajęte.  Oprócz ostatniej ławki w, której zawsze siedzi Marcel. Za raz za, raz to go nie ma dzisiaj w szkole? To dziwine nigdy nie opuszcza zajęć.
- Panno (t.n.) proszę siadać!  - Zdenerwowana Pani od biologi zmierzała mnie wzrokiem.
- Tak, proszę Pani. - Odpowiedziałam grzecznie. Siadłam w ostatniej ławce, obok miejsca Marcela. Z nadzieją,  że się pojawi. I w tym oto momencie do sali wszedł Marcel. Jest podobnie ubrany jak na naszej randce. Tylko, że towarzyszą mu te jego wielkie okulary.
- Przepraszam Panią za spóźnienie.  - Powiedział i wszyscy z zdziwieniem mu się przyglądają. Pewnie dostali szoku z resztą co się dziwić? Chłopak podszedł do ławki i zdziwieniem wymalowanym na twarzy wyciągnął podręczniki na ławkę.
- Co się stało,  że ze mną siedzisz? - Spytał po chwili.
- Szkoda gadać. - Powiedziałam i zaczęłam się wsłuchiwać w głos pani profesor.

Jak zawsze po rozbrzmieniu dzwonka, wszyscy wybiegli z sali. A ja wraz z nimi. Zawsze czas przerwy spędzałam z moją paczką ale teraz jak się od mnie odwrócili to muszę teraz jakoś inaczej zagospodarować ten czas. Marcel. To dobry pomysł. Ruszyłam w poszukiwaniu chłopaka, lecz nigdzie nie mogłam go znaleść.  Gdy nagle zabrzmiał dzwonek na lekcje. Teraz wychowanie fizyczne żeńskiej części klasy.

Przez cały dzień nie mogłam nigdzie znaleść Marcela. A jak już był zasięgu mojego wzroku to odwracał się w inną stronę. Czy on mnie unika? Ta myśli dreczyła mnie cały dzień.  Najpierw moja przyjaciółka i przyjaciele się ode mnie odwrócili a teraz Marcel.  Czy wszystko musi mi się walić? Zawsze ja? Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek chwyciłam swoją torbę i wyszłam z sali a następnie z budynku szkoły. Gdy miałam już całkowicie opuścić budynek szkoły zobaczyłam Marcela idacego w kierunku wyjścia. Gdy mnie zobaczył od razu chciał zmienić kierunek w którym miał iść. Od razu podeszłam w jego stronę.
- Hej! Marcel zaczekaj! - Powiedziałam.
- Przepraszam Cię (t.i.) ale nie możemy się dalej spotykać.  - Powiedział. Widziałam, że te słowa sprawiały mu trudność.
- Co dlaczego?  - Spytałam. Po chwili poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Tak będzie lepiej dla Ciebie. - Powiedział i w jego pięknych zielonych oczach zebrały się łzy.
- Dlaczego tak uważasz? - Spytałam. Zależy mi na nim. Zależy mi na tym byś my się spotykaliśmy.  Bo........bo go kocham. Tak kocham tego mojego kochanego kujonka.
- Bo przeze mnie twoi przyjaciele nie chcą z tobą rozmawiać. To wszystko prze mnie. - Powiedział łamiącym głosem, po czym zobaczyłam jak po jego policzku spływają gorzkie łzy.
- Oni mnie nie obchodzą.  Dla mnie liczysz się tylko ty. - Powiedziałam i dałam upust emocją. Po mojej twarzy poleciały łzy.
- Kocham Cię (t.i.) i chcę dla Ciebie jak najlepiej.
- To pozwól kochać i być kochanym. - Powiedziałam i zlączyłam nasze usta w jedność.

Bo to nie szata zdobi człowieka,  lecz to co ma w środku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz