piątek, 9 sierpnia 2013

#17 Liam Payne

Brunet po raz kolejny przekroczył próg budynku wykonanego z czerwonej cegły. Nie należał on do najmłodszych, lecz miał w sobie ten urok który mógł przyciągnąć nieznajomego. Jednak dla chłopaka nie było ważne jak on wygląda, lecz osoba która się w nim znajdowała.

- Witaj Liam. – odrzekła dziewczyna siedząca na parapecie. Nie odwróciła się nawet na chwilę w jego stronę. W końcu nie musiała. I tak wiedziała że to właśnie on.
- Dzień dobry słońce, jak się czujesz? – podszedł bliżej, całując ukochaną w czoło.
- Zadajesz to samo pytanie od roku. Nie nudzi ci się to już?– uśmiechnęła się lekko, a na policzkach pojawiły się dwa dołeczki.
- Nie, jeżeli zadaję je odpowiedniej osobie. – usiadł na drugim końcu parapetu, przyglądając się jej twarzy. Długie blond włosy opadały na szczupłe ramiona. Wąskie usta dawno nie miały na sobie warstwy szminki. Nie potrzebowała makijażu. Dla niego zawsze była najpiękniejsza.

Jednego dnia masz wszystko. Czujesz, że to twój czas. I nagle nadchodzi zło, smutek, płacz.. kolejny dzień.

-Kocham cię. –szepnęła czując jego delikatny dotyk na swojej dłoni. – Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Owszem skarbie. Bo ja zawsze będę kochał cię mocniej.
- Jesteś piękny. – dotknęła jego policzka, czując szorstkość spowodowaną kilkudniowym zarostem.
- Skąd wiesz?
- Po prostu to czuję. – na jej twarzy znowu zawitał uśmiech.

Patrzysz na świat przez różowe okulary. Wszystko jest piękne. Jesteś szczęśliwy. Do czasu, gdy nie nadejdzie ktoś kto zdejmie je z twych oczu i rzucając na ziemię po prostu zniszczy. Wtedy pozostanie mrok, ciemność i samotność. Z tym także trzeba nauczyć się żyć.

- Cieszę się. – dodał wesoły odgarniając włosy opadające na jej twarz.
- Dlaczego?
- Bo mam ciebie. Niczego więcej mi nie potrzeba. – słysząc te słowa wtuliła się w ukochanego. Czuła się przy nim bezpiecznie. Po raz pierwszy od dawna zaznała spokoju.

- Muszę iść. Żegnaj kochanie. – chciał pocałować jej policzek, lecz przekręciła głowę. – Co się dzieje? – zapytał zatroskany.
- Dlaczego ty to robisz? – zauważył, że zaczyna płakać. – Dlaczego dajesz mi nadzieję.
- Kocham cię. Przecież wiesz.
- Daj spokój. Jak mogłeś zakochać się w ślepej dziewczynie. Nie lepiej było znaleźć sobie jakąś normalną? – znów wtuliła się w jego klatkę piersiową, oddychając głęboko.
- Dla mnie jesteś wyjątkowa i niepowtarzalna. Nie zostawię cię, pamiętaj o tym. – musnął jej usta po czym wyszedł lekko zamykając drzwi. – Do jutra kochanie.
- Tak, do jutra.

Została sama. Znowu. Oparła głowę o ścianę coraz bardziej oddając się łzom. Odwróciła się w stronę szyby. Wiedziała, że właśnie idzie po ziemi usypanej jesiennymi liśćmi. Podśpiewywał sobie pod nosem, trzymając ręce w kieszeniach. Mówił, że uwielbia tak robić. I choć nigdy go nie widziała, był dla niej najważniejszym człowiekiem na ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz